Czy pamiętasz ten mecz? Legia - Blackburn 1:0

Był 18 października 1995 roku. Ten dzień, jak się później okazało, każdy kibic Legii Warszawa zapamiętał na długo i pewnie pamięta do dziś. Legioniści w 3. kolejce Ligi Mistrzów podejmowali u siebie mistrza Anglii - Blackburn Rovers. Podopieczni Pawła Janasa, po golu Jerzego Podbrożnego, ten pojedynek wygrali.

Zawodnicy mistrza Anglii byli pewni zwycięstwa w Warszawie. Anglicy byli podrażnieni i mieli nóż na gardle. Wcześniejsze ich potyczki w Lidze Mistrzów nie były udane. Najpierw ulegli Spartakowi Moskwa, a później nie sprostali mistrzowi Norwegii Rosenborgowi Trondheim. Warszawianie byli w lepszej sytuacji. Najpierw odnieśli zwycięstwo z Rosenbergiem 3:1, a później, po dobrym meczu, przegrali w Moskwie ze Spartakiem 1:2.

Od pierwszych minut na boisku w barwach Legii pojawił się Jerzy Podbrożny, który powracał do gry po chorobie. Jego partnerem w ataku był Cezary Kucharski. Postawienie na tą dwójkę graczy było doskonałym posunięciem szkoleniowca Pawła Janasa, gdyż to właśnie Kucharski z Podbrożnym wypracowali akcję, po której stadion przy ulicy Łazienkowskiej eksplodował z radości.

Anglicy w swoim składzie mieli jedną wielka gwiazdę. Był nią Alan Shearer, który dał o sobie znać już w początkowej fazie zawodów. Jego strzał zatrzymał jednak Maciej Szczęsny. W 26. minucie padła jedyna bramka w tym starciu. Lewym skrzydłem efektowny rajd przeprowadził Kucharski, jego uderzenie w polu karnym zostało jednak zablokowane przez Colina Hendry. Piłka szczęśliwie trafiła jednak do Podbrożnego, który celną główką umieścił ją w siatce.

Anglicy odpowiedzieli jeszcze w pierwszej połowie. Strzały zawodników Blackburn nie znalazły jednak drogi do siatki. W drugiej części bardzo groźnie atakowali gospodarze, ale Tim Flowers nie dał się pokonać po raz drugi. U Legionistów szwankowała skuteczność, bo okazje były wyborne. Dobrze w bramce Legii spisywał się także Maciej Szczęsny, który ani razu nie pozwolił sobie na strzelenie gola.

Ostatecznie mecz zakończył się zwycięstwem Legii Warszawa. Wygrana była niesłychanie cenna, gdyż jak się później okazało znacznie przybliżyła stołecznych do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Mistrzowie Polski ograli mistrzów Anglii. Teraz o takim wyniku możemy tylko pomarzyć...

Legia Warszawa - Blackburn Rovers 1:0 (1:0)

1:0 - Podbrożny 26’ (asysta Kucharski)

Składy:

Legia: Szczęsny - Mandziejewicz, Michalski, Zieliński, Jóźwiak, Bednarz, Staniek, Pisz, Lewandowski, Kucharski, Podbrożny.

Rezerwowi: Szamotulski, Mosór, Kubica, Jałocha, Fedoruk.

Blackubrn: Flowers - Kenna, Hendry, Pearce, Berg, Sherwood, Batty, Warhurst, Holmes, Sutton, Shearer.

Rezerwowi: Mimms, Marker, Gill, Hitchen.

Żółte kartki: Zieliński (Legia) oraz Sherwood, Batty, Warhurst (Blackburn).

Sędziował: Anders Frisk (Szwecja).

Widzów: 17 000.

***

Specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl mecz z Bluckburn wspomina były zawodnik Legii, strzelec jedynego gola w tym pamiętnym spotkaniu - Jerzy Podbrożny.

Artur Długosz: Jak z perspektywy czasu wspomina pan pojedynek pomiędzy Legią Warszawa a Blackburn Rovers wygrany przez Legionistów 1:0?

Jerzy Podbrożny: Na pewno bardzo miło wspominam tamto spotkanie, bo rzadko się zdarza, żeby zespół polski wygrywał z mistrzem Anglii. Nam się to wtedy udało i były to bardzo ważne punkty, które nas przybliżyły do wyjścia z grupy i ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Na pewno był to bardzo miły okres.

Strzelił pan jedynego gola w tym pojedynku. Jak się pan wtedy czuł?

- Czułem się fantastycznie, tym bardziej, że był to mój pierwszy mecz w Lidze Mistrzów po przerwie, którą miałem spowodowaną chorobą i nie mogłem grać. Cieszyłem się bardzo, że wystąpiłem od początku w starciu z mistrzem Anglii. Udało się strzelić tą bramkę, tym bardziej głową. Wiadomo, że Anglicy grają bardzo dobrze głową. Byłem sam w tym miejscu, ale i tak było bardzo trudno strzelić.

Pamięta pan jeszcze tamtą sytuację? Gola wypracował Cezary Kucharski.

- Tak, Czarek Kucharski się przedarł. Szedł już tak praktycznie od czterdziestego metra w stronę bramki Blackburn. W pierwszym momencie miał chyba zamiar strzelać, ale doskoczył do niego obrońca angielski i zblokował to uderzenie. Piłka poszła takim lobem na długi słupek. Ja tam cofając się do tyłu uderzyłem głową. Stał jeszcze zawodnik Blackburn w bramce, ale dostał piłkę pod pachę i wpadła ona do bramki.

Ciężko było pokonać mistrzów Anglii?

- Okazało się, że nie. Na pewno myśleliśmy, że będzie to o wiele trudniejszy pojedynek, a jednak zagraliśmy bardzo dobry mecz. Stworzyliśmy sobie kilka sytuacji i myślę, że wtedy zasłużenie wygraliśmy. Również w Anglii mogliśmy się pokusić o lepszy wynik, chociaż również mogliśmy i tamten mecz przegrać.

Często wraca pan jeszcze do tamtego spotkania?

- Nie, nie. Teraz już praktycznie nie. Czasami jak gdzieś słyszę, czy właśnie ktoś wspomina czy mecz leci w telewizji to chętnie zobaczę, ale tak sam to raczej nie. Ten mecz mam nagrany, ale dawno go nie oglądałem.

***

Za tydzień na łamach naszego portalu będziemy wspominać kolejne spotkanie. Tym razem będzie to pojedynek Broendby IF Kopenhaga - Widzew Łódź 3:2 (2:0).

Komentarze (0)