Przestroga dla Lukasa Podolskiego. Na PKO Ekstraklasie można połamać sobie zęby

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Lukas Podolski
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Lukas Podolski

Polska liga w swojej historii gościła już niejedno wielkie nazwisko. Mogłoby się wydawać, że zawrotna kariera i mocne CV to gwarancja sukcesu w naszym kraju. Nic bardziej mylnego. Ekstraklasa zweryfikowała nawet największych piłkarzy.

Informacja o podpisaniu przez Lukasa Podolskiego kontraktu z Górnikiem Zabrze to dla wielu fanów piłki nożnej największy transfer tego roku. Rzecznik klubu ze Śląska poszedł nawet o krok dalej i powiedział, że transfer nie miał sobie równych w historii polskiej ligi.

36-latek to mistrz świata z 2014 roku oraz wicemistrz Europy z 2008 roku. W barwach reprezentacji wystąpił 151 razy i strzelił 61 bramek. W przeszłości zasilał szeregi takich klubów jak: Arsenal, Inter Mediolan czy Bayern Monachium.

Podolski powinien być jednak ostrożny, ponieważ nawet najbogatszy piłkarski życiorys nie gwarantuje sukcesu. Ekstraklasie nie mogli sprostać choćby piłkarz Premier League czy inni wybitni reprezentanci Niemiec.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to się nie miało prawa udać. A jednak! Kapitalna "solówka" piłkarki

Na swój debiut w ekstraklasie Podolski wciąż czeka. Trener Górnika Jan Urban nie wystawił go w spotkaniu z Pogonią  Szczecin. Kolejny mecz ligowy Górnik Zabrze rozegra w piątek z Lechem Poznań. Prawdopodobnie w tym meczu będziemy mieli już okazję zobaczyć "Poldiego".

Import z Premier League

Piłkarskie CV Eduardo da Silvy mogło robić wrażenie. Do Legii Warszawa zawitał w 2018 roku. Przedtem grał między innymi w Arsenalu, Szachtarze Donieck czy Dinamie Zagrzeb. Z drużyną ze stolicy Chorwacji dwukrotnie, w latach 2003 i 2006, zdobył mistrzostwo, a w 2004 - Puchar kraju.

Ponadto, 64-krotny reprezentant Chorwacji, w barwach której występował na Euro 2012 i Mundialu w 2014 roku. Jego ogromny wkład w dobre rezultaty drużyny zostały nagrodzone w 2006 roku, kiedy został wybrany najlepszym piłkarzem Chorwacji.

Transfer okazał się niestety wielkim niewypałem. W ekstraklasie jego bilans zatrzymał się na 11. meczach. Ani razu nie zdołał wpisać się na listę strzelców. Zostanie zapamiętany z brawurowej akcji w doliczonym czasie ligowego meczu w Lubinie, kiedy przy stanie 2:2 - odważnie wbiegł w pole karne, został staranowany przez bramkarza i sędzia podyktował "jedenastkę".

Król strzelców zatrzymany

W 2000 roku Pogoń Szczecin zasilił Rosjanin Oleg Salenko. Był on drugim po Grzegorzu Lacie królem strzelców mistrzostw świata, który gościł w polskich rozgrywkach.

W 1994 roku pojechał na mundial do USA. W meczu grupowym z Kamerunem wygranym przez Rosjan 6:1, zdobył aż pięć bramek. Kolejne trafienie dołożył w spotkaniu ze Szwecją. Sześć zdobytych goli pozwoliło mu na miano króla strzelców. Tytuł podzielił z Christo Stoiczkowem.

Rosjanin to bardzo ciekawy przypadek, bowiem w 1989 roku, podczas mistrzostw świata do lat 20 także zdobył "Złotego Buta" mundialu. Do tej pory jest jedynym piłkarzem w historii, który może się pochwalić tytułem króla strzelców młodzieżowych oraz seniorskich mistrzostw świata. Żeby tego było mało, jest także jedynym królem strzelców w historii mundialu, którego drużyna odpadła już po pierwszej rundzie.

Jego przygoda z ekstraklasą była jednak wielkim rozczarowaniem. Salenko zagrał w polskiej lidze tylko raz, było to 18 listopada 2000 roku, grał wówczas przez... 17 minut. Występ przeciwko Stomilowi Olsztyn był jego ostatnim w karierze, którą zakończył po odejściu z Pogoni.

Blamaż legendy

Polska przecierała oczy ze zdumienia, gdy Widzew Łódź w 1997 roku przekazał, że dołączy do nich Ulrich Borowka, który przez lata grał w Borussii M'gladbach oraz Werderze Brema. Dodatkowo, na koncie miał dwa mistrzostwa kraju, dwukrotnie wygrywał Puchar Niemiec, Puchar Zdobywców Pucharów, a do tego miał sześć występów w reprezentacji. Łodzianie liczyli, że z pomocą Niemca o polskich korzeniach, klub będzie czekać świetlana przyszłość.

Wiele osób pomijało niestety fakt, że Borowka znalazł się na życiowym zakręcie. Z Werdera wyrzucono go za alkoholizm w bardzo zaawansowanym stadium. Gdyby tego było mało, miał także poważne problemy po pobiciu swojej żony.

Trenerem Widzewa był wówczas Franciszek Smuda. Poprowadził on swój zespół do mistrzostwa Polski, ale nie była to zasługa Ulricha Borowka. W ekstraklasie rozegrał ledwie osiem spotkań. Tylko trzy z nich w pierwszym składzie, a potem wchodził już tylko na końcówki.

- Na pierwsze zajęcia w terenie przyszedł na gigantycznym kacu, właściwie to on ledwo stał na nogach. Ale ambitnie ruszył do biegania. Był tak spragniony i wykończony, że w pewnym momencie zaczął jeść śnieg - wspomina w "Przeglądzie Sportowym" były selekcjoner naszej kadry.

Ulrich Borowka po przygodzie z Widzewem wrócił do naszych zachodnich sąsiadów. Był tam jednak "persona non grata". Pozostała mu jedynie gra w amatorskich klubach. Swoją karierę zakończył w 1999 roku, będąc piłkarzem Viktorii 04 Rheydt.

Miłe złego początki

W 2011 roku do polskiej ligi dołączył Kew Jaliens. Holenderski stoper był na fali dobrych rezultatów, które osiągnął z AZ Alkmaar. W Eredivisie, którą wygrał w 2009 roku z AZ Alkmaar, zaliczył aż 380 występów. W swoim CV miał także 10 występów w reprezentacji Holandii.

Z Wisłą Kraków Jaliens podpisał 2,5-letni kontrakt. Od razu stał się podstawowym środkowym obrońcą krakowskiego zespołu i przyczynił się do wygrania przez Wisłę rozgrywek w sezonie 2010/2011. Po kapitalnym debiucie Holender siadł jednak na laurach. Aż trudno uwierzyć, ale przez następne dwa sezony nie był już podstawowym graczem klub. Mimo to wciąż był jednym z najlepiej opłacanych piłkarzy ekstraklasy.

Pod koniec swojej kariery przeprowadził się na Antypody. W latach 2013-2014 grał w Newcastle Jets. Swoją piłkarską podróż zakończył w klubie Melbourne City FC w 2015 roku.

Czytaj także:
Selekcjoner rewelacji Euro 2020 zmienia pracę. Spróbuje swoich sił w Ligue 1 
Polak przedłużył kontrakt z Liverpoolem. Kolejny sezon spędzi na wypożyczeniu 

Źródło artykułu: