Budowniczy potęgi Red Bulla i nieślubny syn prezesa ligi. To oni stoją za skreśleniem Krychowiaka

Już tylko formalności dzielą Grzegorza Krychowiaka od transferu do FK Kransodar. To przede wszystkim efekt zmian "na szczycie" Lokomotiwu. W Moskwie pojawił się Ralf Rangnick oraz Tomas Zorn. Ten drugi już raz się sparzył na zarządzaniu klubem.

Bartłomiej Bukowski
Bartłomiej Bukowski
Grzegorz Krychowiak Getty Images / Mike Kireev/NurPhoto / Na zdjęciu: Grzegorz Krychowiak
To jeden z bardziej niespodziewanych ruchów transferowych tego lata. Grzegorz Krychowiak, który od trzech sezonów stanowił o sile Lokomotiwu Moskwa, będąc regularnie wybieranym jednym z najlepszych piłkarzy ligi, zmienia klub. Zaledwie kilka dni po pierwszych doniesieniach o możliwych transferze reprezentanta Polski, pojawiło się oficjalne potwierdzenie o osiągnięciu porozumienia pomiędzy Lokomotiwem a FK Krasnodar. Co czeka Polaka w nowych barwach i co spowodowało taki ruch?

Wielka przebudowa

Ralf Rangnick to dziś w futbolu gwarancja jakości. To Niemiec w dużej mierze był odpowiedzialny za budowę potęgi Red Bulla. Pełnił funkcję dyrektora sportowego najpierw w Salzburgu, później w Lipsku, aż w końcu został dyrektorem zarządzającym całego międzynarodowego projektu, nadzorując zarówno Lipsk, Salzburg jak i Nowy Jork oraz brazylijskie Bragantino.

Co ma to jednak wspólnego z Grzegorzem Krychowiakiem? Całkiem sporo, bowiem to właśnie Rangnick, po rocznym urlopie od piłki, zdecydował się podjąć pracę w Moskwie, a konkretnie w Lokomotiwie, gdzie został szefem do spraw sportu i rozwoju klubu. Będzie w nim odpowiadał za sprawy związane od rozwoju pierwszego zespołu, przez rezerwy, po akademię.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to się nie miało prawa udać. A jednak! Kapitalna "solówka" piłkarki

Zatrudnienie Rangnicka przez "Loko" było sporym zaskoczeniem. Wcześniej łączono go z różnymi klubami z jego ojczyzny jak choćby Hertha czy Eintracht, a także z Milanem czy Chelsea. Najczęściej jednak 63-latek oczekiwał władzy większej, niż chciano mu powierzyć w kolejnych ośrodkach.

Wygląda na to, że jego warunki spełniono wreszcie w Moskwie. Rangnick, jak się szybko okazało, pobyt w stolicy Rosji zaczyna od gruntownej przebudowy składu. To właśnie Niemiec otwarcie miał przyznać Krychowiakowi, że jego umowa, wygasająca po sezonie, nie zostanie przedłużona.

Serwis "Russian Football News" twierdzi, że Krychowiak miał spotkać się z nowym dyrektorem oraz Tomasem Zornem po tym, jak dowiedział się z mediów, że może zostać sprzedany. Pomimo zapewnień, że klub nie szuka na siłę kupców, piłkarz zirytował się na tyle, że odmówił wzięcia udziału w treningu przed derbami Moskwy, po drodze odrzucając ofertę Rubina Kazań. Polak jednak długo na nowego pracodawcę czekać nie musiał.

Parasol ochronny ojca i niechlubny epizod

Rangnick to jednak tylko jedna strona medalu. Wraz z Niemcem do klubu trafił także wspomniany Tomas Zorn. Postać dużo bardziej tajemnicza i o nieco "mniej ciekawej" reputacji. Zorn przez lata był czołowym agentem na rynek rosyjski. Wspólnie z Olegiem Artiomowem przeprowadzili transfery wielu gwiazd wyjeżdżających z Rosji.

Po latach działalności w menedżerce, dość niespodziewanie, w 2019 roku Zorn został mianowany dyrektorem sportowym Spartaka Moskwa. Na stanowisku wytrzymał rok, po drodze wikłając się w wiele kontrowersyjnych działań.

By jednak dobrze zrozumieć znaczenie i pozycję Zorna trzeba spojrzeć nieco głębiej. 34-latek, oficjalnie posługujący się niemieckim obywatelstwem, ma bardzo ciekawe korzenie, sięgające Moskwy, w której się urodził. Najbardziej interesująca jest jednak postać ojca Zorna. Choć nigdy nie zostało to oficjalnie potwierdzone, to już w 2010 roku niemieckie media wykazały bliskie związki Zorna z Siergiejem Priadkinem.

To właśnie Priadkin, wiceprezes rosyjskiego związku piłkarskiego i prezes tamtejszej ligi, a wcześniej pracownik KGB i FSB, ma być ojcem Zorna. Tomas już w latach 90. wraz z matką - pochodzącą z Kazachstanu Eleną Zorn - wyemigrował do Niemiec. Wiadomo natomiast, że Elena wcześniej była konkubiną Priadkina.

Emigracja wcale jednak nie oznaczała osłabienia kontaktów ojca i syna. Wręcz przeciwnie. Priadkin często odwiedzał Berlin w sprawach biznesowych, w których wkrótce zaczął pomagać mu także syn.

Wspólne biznesy Priadkin i Zorn prowadzą do dzisiaj. W Rosji nie jest tajemnicą, że ojciec z tylnego siedzenia wspomaga działania syna, tuszując niewygodne dla niego sprawy. Zorn z kolei chętnie robi interesy z firmami ojca.

To wszystko nie zadziałało na korzyść Spartaka. Za rządów Zorna zajął on najniższe od ponad 10 lat miejsce w lidze (7.). Schemat działania był wówczas łudząco podobny do jego wejścia do "Loko". Na dzień dobry pozbyto się tam lwiej części kluczowych piłkarzy. Odeszli m.in. dwaj najlepsi strzelcy drużyny - Ze Luis oraz Luiz Adriano, czy czołowy asystent - Sofiane Hanni.

Pomóc w powrocie do czołówki

Teraz podobne manewry mają miejsce w Lokomotiwie. Kilka dni temu rosyjski "Eurosport" pisał o nadchodzącej rewolucji.

"W Lokomotiwie dzieje się coś niesamowitego. Pod koniec zeszłego tygodnia Zorn zadzwonił do kilku klubów RPL i zaproponował im zakup graczy Loko. Wśród nich byli Grzegorz Krychowiak, Fiodor Smołow, Anton Miranczuk, Dmitrij Barinow, Pablo i Dmitrij Żiwogładow".

Krychowiak może być zatem pierwszym, który wypisze się z projektu Rangnicka i Zorna. Lokomotiw porozumiał się już z FK Krasnodar i tylko formalności dzielą Polaka od zostania piłkarzem "Byków".

I choć na pierwszy rzut oka przez zwykłego kibica transfer ten może być uznawany jako sportowy "zjazd", to trzeba pamiętać, że Krasnodar w ostatnich latach należy do czołówki rosyjskiej Premier Ligi. Co prawda cieniem kładzie się na tym ubiegły sezon, gdy podopieczni Wiktora Gonczarenki zajęli dopiero 10. miejsce, jednak wcześniej, przez sześć sezonów, nie wypadali poza czołową czwórkę, trzy z nich kończąc nad Lokomotiwem.

Zeszły rok ma być tam tylko wypadkiem przy pracy. Pomóc w tym ma m.in. właśnie Krychowiak, czy też dobrze znany polskim kibicom Jhon Cordoba. Były już rywal Krzysztofa Piątka z Herthy został kilka dni temu kupiony za 20 milionów euro. A to nie musi być jeszcze koniec wzmocnień

- Do transferów trzeba podchodzić z zimną krwią. Gdy ktoś gra słabiej, nie oznacza to, że od razu trzeba szukać jego następcy. Nadal jednak systematycznie pracujemy. Mam nadzieję, że dopóki jest otwarte okno transferowe, będziemy próbować ściągnąć kolejnych piłkarzy - zapowiedział po ostatnim ligowym meczu Wiktor Gonczarenko.

Czytaj także:
Wstrząsające słowa o dramacie Christiana Eriksena. "Już go nie było"
Leeds United planuje rekordowy transfer

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×