Szaleństwo na punkcie Lionela Messiego. "To będzie trwać długo"

Twitter / twitter.com/PSG_inside / Na zdjęciu: Leo Messi w PSG, gdy podpisywał kontrakt przed 2 laty
Twitter / twitter.com/PSG_inside / Na zdjęciu: Leo Messi w PSG, gdy podpisywał kontrakt przed 2 laty

- Szaleństwo na punkcie Messiego będzie trwało długo i to jest niesamowite. Ale PSG to wielki paradoks. I wcale nie zazdroszczę Mauricio Pochettino - mówi Piotr Wojtyna, pracujący we Francji polski trener, wychowawca N'Golo Kante.

Przejście Lionela Messiego do Paris Saint-Germain to wydarzenie tego roku w piłce nożnej, a Argentyńczyk jest coraz bliżej debiutu w nowych barwach. Wicemistrzowie Francji mają już atak marzeń, bo były gracz Barcelony dołączył do Neymara i Kyliana Mbappe. Wcześniej Paryż wzmocnili m.in. Sergio Ramos i Gianluigi Donnarumma.

- Trzeba im oddać, że podnoszą prestiż ligi i dają zarabiać innym klubom. Kiedy do takiego miasta jak Angers przyjeżdżają największe gwiazdy futbolu, to zainteresowanie jeszcze bardziej rośnie i podbija oglądalność meczu w telewizji. PSG przynosi też pieniądze dla innych i to spory pozytyw dla francuskiej piłki - mówi Piotr Wojtyna, polski trener podparyskiego JS Suresnes, którego najsławniejszym wychowankiem jest N'Golo Kante. - lider Chelsea i reprezentacji Francji, mistrz świata sprzed trzech lat.
Maciej Siemiątkowski, WP Sportowe Fakty: Jak długo w Paryżu będzie trwać szaleństwo na punkcie Messiego?
Piotr Wojtyna, trener JS Suresnes:

Myślę, że długo i to jest niesamowite. Choć PSG to wielki paradoks. Pamiętam lata 90., gdy była mocna rywalizacja PSG z Marsylią. To zaczęło się psuć, gdy z klubu wycofywał się Canal Plus i zaczęła się epoka Charles'a Bietry'ego. Fatalnie prowadził klub, uważał się za wszechwiedzącego, ale niewiele z tego wyszło dobrego. Potem do klubu przyszedł Ronaldinho, który nawet po imprezie potrafił zrobić show na boisku, ale Paryż nadal nie grał świetnie. A kiedy zaczęła się era katarska to już zupełnie inna historia. Czasy się zmieniły. Piłka nożna na tym poziomie opiera się w dużej mierze na pieniądzach. Ale one nie są wszystkim i nie da się powiedzieć, że PSG wygra Ligę Mistrzów, bo ma świetnych zawodników. Liga Mistrzów jest teraz na takim poziomie, że klubów liczących się w walce o zwycięstwo jest kilka i są one w stanie wygrać z każdym i mają równie duży apetyt na sukces.

A słabością Paryża zawsze było to, że zdarzały im się wpadki. Uważam też, że nie jest to klub, który trener może prowadzić tak, jak tego chce i całkowicie zgodnie z własną wizją. I widać to było ostatnio po Thomasie Tuchelu. Wiedział, że trener też ma swoją godność i odliczał do odejścia. To coś, czego zabrakło Laurentowi Blancowi. On nie miał jaj, by postawić na swoim, gdy Serge Aurier wyśmiewał go publicznie. I wcale nie zazdroszczę teraz Mauricio Pochettino. Od tej strony trudno fascynować się PSG.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to się nie mieści w głowie! Zobacz, co ten Polak potrafi

To co jest fascynujące w PSG?

Trzeba im oddać, że podnoszą prestiż ligi i dają zarabiać innym klubom. Kiedy do takiego miasta jak Angers przyjeżdżają największe gwiazdy futbolu, to zainteresowanie jeszcze bardziej rośnie i podbija oglądalność meczu w telewizji. PSG przynosi też pieniądze dla innych i to spory pozytyw dla francuskiej piłki.

Jednak polski widz cały czas próbuje się do niej przekonać, bo od lat brakuje w niej regularnie grających Polaków. 

Ligue 1 jest dość specyficzna. Kiedy ktoś przechodzi z polskiej ligi do francuskiej, to może odczuć przeskok co do jakości kadry. Patrząc po występach polskich klubów w pucharach, można dojść do wniosku, że mało jest takich, które w kadrze mają 30 mocnych zawodników stale rywalizujących o pierwszy skład. A we Francji tak jest w większości drużyn. Bo oprócz tego, że mają dobre szkolenie, to równie dobrze rekrutują zawodników. W ostatnich latach tylko Kamil Glik miał dobrą prasę we Francji, udzielał też wywiadów po francusku i zostawił ślad w tym kraju. Do tej pory każdy go kojarzy.

A jak pan znalazł się we Francji?

Miałem tam rodzinę od strony mojego dziadka, na stałe wyjechałem w 1989 roku. Bardzo szybko nauczyłem się języka, a po półtora roku we Francji zrobiłem pierwsze dyplomy trenerskie. Jeden z nich w Clairefontaine, które staje się bazą pierwszej reprezentacji i młodzieżówki kobiet i mężczyzn. Teraz trenerów szkoli się w innych ośrodkach. W latach 90. miałem okazję zobaczyć, jak wygląda praca tej kluczowej dla francuskiej piłki akademii. Wtedy przyjeżdżali do niej goście z Japonii, Niemiec czy Anglii, by zasięgać wzorców. W Clairefontaine mieli wtedy filozofię gry zbliżoną do późniejszej Barcelony - ciągłe utrzymywanie się przy piłce, świetna technika i koordynacja. Nabytą wtedy wiedzę wykorzystuję do dziś. Wcale nie straciło to na aktualności.
Rzeczywiście była to tak ogromna kuźnia talentów?

Żeby tam się dostać, zawodnicy musieli mieć naprawdę duże umiejętności. W roczniku 26 miejsc, a chętnych kilka tysięcy z całego regionu paryskiego. Z jednego rocznika nawet 80 procent zawodników podpisywało kontrakty zawodowe. Z czasem pojawiały się problemy, bo w ośrodku było coraz więcej agentów, atmosfera zaczęła się psuć w na początku XXI wieku. Dopiero później ustalono, jakie kwoty od transferów trzeba przeznaczyć na Clairefontaine. Za to część trenerów zrekrutowały inne kraje.

Dużo jest we Francji podobnych ośrodków?

Osiem. Każdy rekrutuje zawodników z okolicy i jest utrzymywany przez regionalne związki piłki nożnej. Clairefontaine jest wyjątkiem, bo za niego odpowiada federacja, ale on niedługo zostanie zlikwidowany. Ale warto zwrócić uwagę, że już 40 lat temu istniały tam struktury w regionalnych związkach piłki nożnej.

Czy Francja potrafi zatrzymać każdy talent?

Nie, bo w tej kwestii zawsze będą straty. Nie ma idealnego systemu, który pozwala każdemu utalentowanemu zawodnikowi zrobić dużą karierę. Ale żeby ograniczyć te straty, trenerzy muszą mieć odpowiednie kompetencje. Wydaje mi się, że było tak w przypadku N'Golo Kante. Gdy miał 15-16 lat nie był powoływany na żadne konsultacje okręgowe, choć był proponowany.

Z czego mogło to wynikać?

Raczej z tego, że wtedy spojrzenie na piłkę było mocno fizyczne. Najlepiej gdyby zawodnik był silny i sprawny, a inteligencja piłkarska i technika były na drugim planie. A w całym obecnym systemie jest tak, że z 25 zawodników z rocznika w profesjonalnej akademii, tylko kilku z nich podpisze kontrakt. Reszta dostaje wolną rękę. Niektórzy lądują w innym klubie, ale jest spora część chłopaków, która nie zarabia potem z gry w piłkę. Niektórzy decydują się na wyjazd, inni idą do niższych lig, a inny przestają grać. Miałem taki przykład jednego ze swoich wychowanków, który odszedł w wieku 13 lat i po roku grania w innym klubie przeszedł do PSG.

Co działo się z nim dalej?

To był rocznik Adriena Rabiota. Był jednym z najlepszych zawodników w swoim roczniku. Nie prowadziłem nikogo z tak wrodzonym talentem i inteligencją na boisku. W wieku 17 lat zaczęły się niejasności z PSG odnośnie kontraktu, miał mieć też oferty z Hiszpanii, a w międzyczasie przytrafiła się kontuzja. Ostatecznie został we Francji, przeszedł do Metz, ale się nie przebił. Następnie wylądował w czwartej lidze. Teraz nie gra już w piłkę i robi kursy trenerskie.

Dlaczego tak potoczyła się ta kariera?

Przypuszczam, że zawiodła głowa. Miałem też problemy z jego ojcem. Bo gdy miał 12 lat przeniosłem go do drużyny 14-latków. Miał ogromny potencjał, chciałem by w tej starszej, ale słabszej drużynie przeszedł kolejną lekcję. Żeby wszedł na wyższy poziom. W pierwszym meczu ze starszymi kolegami strzelił gola niemal z 40 metrów, ale przegraliśmy 1:4. Po grze jego ojciec mówi, że więcej w tym zespole nie zagra. Myślał, że ma drugiego Pelego, że dzieje mu się krzywda. Choć uważałem, że przejdzie tu dobrą szkołę. Dwa lata to ogromna różnica. Szkoda, bo zmarnował duży talent, a miał umiejętności, by zaistnieć. A podobną drogę przeszedł N'Golo.

A pana nie męczą pytania o N'Golo? 

Jego historia nie może męczyć. Traktuję to jako dawanie świadectwa o tym, że jeśli masz marzenia i coś się nie powodzi to pracuj i rób wszystko, żeby je osiągnąć. To niesamowite oglądać, jak się rozwija. Dwa lata temu spotkaliśmy się w Londynie - to dojrzały człowiek, który ma świetne spojrzenie na piłkę. Mam nadzieję, że jak sytuacja z pandemią się uspokoi, to będziemy mieć ku temu kolejne okazje. Mamy jednak regularny kontakt telefoniczny.

Jak wychować mistrza świata? Czy teraz od najmłodszych lat potrzebna jest do tego zaawansowana technologia?

Nie wydaje mi się. Byłem ostatnio w Breście. Tam do dzieci do 13. roku życia podchodzi się bardzo spokojnie. Nie ma laboratorium w szatni, analiz wideo, trener nie zapisuje każdego zagrania. Na tym etapie ma to być zabawa. I myślę, że też na tym mogą polegać problemy w polskim szkoleniu, bo słyszę o ligach 11-latków, w których są awanse i spadki. Jasne, sport na tym polega i same dzieciaki chcą zawsze wygrywać. Ale nie może być tak, że trenerowi na tym zależy bardziej niż im. Sam uwielbiam wygrywać, ale trzeba w pewnym momencie złapać dystans. Pamiętam, że zapraszaliśmy do siebie drużyny z Polski i przyjechał do nas klub z zawodnikiem dwa lata starszym, bo takie było parcie na wygraną. We Francji są podobne patologie. Trzeba jednak zaczynać od własnego podwórka. Gdy przychodziłem do Suresnes zastałem trenera 15-latków, który prowadził trening w jeansach i przypalał papierosa. Mało było treningów i stażów wakacyjnych. Z czasem zmieniliśmy wiele rzeczy. Mamy też dobrego działacza, który nas w tym wspierał. Myślę, że aby osiągnąć sukces, trzeba stworzyć silne podstawy. Potrzeba więcej autorytetów w regionach, okręgach i mniejszych strukturach.

A jak zmieniło się podejście dzieci do piłki przez ponad 20 lat?

Od strony sportowej piłka poszła w górę, jest więcej pieniędzy, futbol staje się wręcz dziedziną nauki. Coraz częściej młodzi dostają ogromne kontrakty, a to niszczy atmosferę i podejście do sportu. I przez to chęć zysku a nie pasja jest u nich na pierwszym miejscu. W czerwcu Suresnes odwiedził nasz wychowanek Elye Wahi, który teraz gra w Montpellier. Akurat trwał trening 11-latków, zawołaliśmy ich, aby zadali mu kilka pytań. I pierwsze brzmiało "ile zarabiasz?". Dla mnie to obraz współczesnego spojrzenia na piłkę przez wielu ludzi.

Komentarze (6)
avatar
Witalis
15.08.2021
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
@Arek1500: No jak to, nie widzisz? Zdejmij z oczu klapki i spójrz na forum (zacznij od siebie), sporo tu drewna - nieudaczników plujących jadem na każdego rodaka, który talentem i pracą ośmieli Czytaj całość
avatar
W Iesław Dębski
15.08.2021
Zgłoś do moderacji
0
3
Odpowiedz
To psychicznie zły kierunek.Stawianie na mamonę to kierunek do nicości.Zawodnik ma 20 milionów euro wynagrodzenia i szuka pieniędzy a nie zadowolenia z grania w piłkę. XXI w PARODIA.Ide do pra Czytaj całość
avatar
Arek1500
14.08.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Caly swiat juz dostal bzika na punkcie mamony. 
avatar
Arek1500
14.08.2021
Zgłoś do moderacji
0
5
Odpowiedz
A gdzie nasze narodowe drewno? 
avatar
loleksior
14.08.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
no tak, teraz pilka to tylko haj