Bayern Monachium jeszcze nie przegrał meczu w tym sezonie, ale nie można powiedzieć, że gra porywający i efektowny futbol. Nie zachwyca jak za kadencji Hansiego Flicka, kiedy wydawał się być maszyną nie do zatrzymania. Powoli widać rękę i pomysły Juliana Nagelsmanna, chociażby w ustawieniu i wykorzystaniu poszczególnych piłkarzy. Kilku graczy jednak zmusza swoją słabą postawą do korygowania założeń, czym można być zaskoczonym. Jeśli taki stan się utrzyma dłużej, trudno będzie myśleć o wygraniu na koniec sezonu czegoś więcej niż Bundesligi.
Garnitur na poprawki do krawca
Choć na papierze Bayern wychodzi klasycznym 4-2-3-1, to ustawienie ewoluuje bardzo szybko. Mistrzowie Niemiec niemalże z miejsca ustawiają się trójką obrońców z tyłu, wahadłowi początkowo są schowani. Z przodu skrzydłowi grają bliżej środka, co sprawia, że Robert Lewandowski musi być nieco cofnięty i grać za ich plecami. Wtedy Polak częściej bierze się za rozgrywanie akcji. Taki zabieg ma poszerzać pole gry, a co za tym idzie, ułatwić dominację nad przeciwnikiem.
Jednak początek sezonu pokazuje, że nie wychodzi to zgodnie z planem i trzeba za to winić niektórych piłkarzy. W garniturze Bawarczyków prują się zatem niektóre szwy lub odpadają guziki i nie jest to wina trenera.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: prezentacja jak z horroru! Tak klub pochwalił się nową gwiazdą
Przede wszystkim rozczarowują ci, po których byśmy się tego nie spodziewali. Najsłabszym ogniwem Bayernu na początku sezonu zdecydowanie jest Leroy Sane. Zupełnie nie radził sobie z 18-letnim Joe Scallym z Borussii M'gladbach. Dla wielu anonimowy Amerykanin bez większych problemów wygrywał pojedynki biegowe z Niemcem i zmuszał go do zwalniania akcji.
Sane jako hamulcowy jawił się też w niedzielnym starciu z 1.FC Koeln. Nie czytał gry, ruchów kolegów, przechodził praktycznie obok akcji. Dlatego też został zmieniony już w przerwie. Skrzydło, na którym gra, praktycznie nie istnieje. Nagelsmann stara się go bronić, nazywając gwizdy w jego stronę absurdem. Podchodzi do niego dość wyrozumiale. Podkreśla, że Sane potrzebuje więcej "wewnętrznej pracy nad sobą".
"Elektryczny" jest Leon Goretzka. Popełnia proste błędy w kryciu, przez co środek pola bywa dziurawy. Tego nie jest w stanie nadrobić już środek obrony z Dayotem Upamecano na czele. Mało tego - defensywa sama łatwo gubi krycie, co daje rywalom więcej swobody przy kontrach.
Stylowe poprawki
Problemy Bayernu są widoczne gołym okiem. Ważne postaci zawodzą, dlatego trzeba szukać krawca do garnituru na ławce. Ten oddaje go z odpowiednimi poprawkami, jest odświeżony.
Sporo ożywienia wnosi Jamal Musiala, czyli odkrycie Flicka. Nagelsmann ma patent na młodych i zdolnych. 18-latek ewidentnie czuje plan trenera na zespół. Wie, kiedy może pozwolić sobie na swobodę z piłką, a kiedy musi trzymać się dyscypliny taktycznej. Jego przebojowość to tylko wartość dodana dla Bayernu.
Zaskoczeniem są też dobre zmiany Corentina Tolisso. Francuz, którego przecież klub wystawia na sprzedaż, próbuje jeszcze udowodnić swoją wartość. Dobrze zamyka te strefy, które zostawia będący bez prądu Goretzka. Daje więcej spokoju w środku i umiejętnie poszerza grę. Plusem jest także Josip Stanisic, który ma jeszcze braki w grze obronnej, ale stara się nadrabiać małe doświadczenie swoim zaangażowaniem i aktywnością.
Potrzeba czegoś więcej
Trudno zrozumieć, dlaczego Nagelsmann nie stawia na tę trójkę, skoro są w formie i wnoszą dużo dobrego. Zbawienny mógłby być transfer Marcela Sabitzera z RB Lipsk, którego trener mistrza Niemiec doskonale zna. Kolejna opcja na skrzydło z dużym potencjałem - Bawarczycy mieliby z tego sportowe profity.
Z obecnych zasobów mąki nie da się upiec wystarczająco dużo chleba. Bayern potrzebuje czasu, ale presja sprawia, że nie ma go zbyt wiele. Są ogromne oczekiwania, by z łatwością zdominował np. taką Kolonię i znowu był faworytem do wygrania Ligi Mistrzów.
Sztab Nagelsmanna musi sprawić, by Sane, Goretzka i kilku innych szybko weszli na wyższe obroty i tym samym złapali wysoką formę. W przeciwnym razie sezon można rozpatrywać jako rozczarowujący, a garnitur pójdzie do kosza, bo sama Bundesliga nie zaspokoi apetytów w Monachium. Konkurencja przecież nie śpi - nie tylko europejska, ale też niemiecka. Borussia Dortmund z genialnym Erlingiem Haalandem i RB Lipsk z czarującym Dominikiem Szoboszlaiem pokazały już pazur.
Czytaj też:
Niemcy mają swoją teorię o "Lewym"
Transfer Karbownika w ostatniej chwili?