Jeszcze kilkanaście miesięcy wcześniej FC Barcelona ustawiana była w jednym szeregu z Bayernem Monachium. Teraz oba zespoły dzieli różnica przynajmniej jednej klasy. Rok temu Bawarczycy rozgromili Blaugranę aż 8:2, a teraz pewnie wygrali na Camp Nou 3:0. Rezultat mógł być dużo wyższy, gdyż niemiecki zespół nie wykorzystał wielu szans na podwyższenie wyniku.
Z nową rzeczywistością nie mogą pogodzić się kibice Barcelony. We wtorek wypełnili wszystkie możliwe miejsca i zagrzewali swój zespół do walki. Pod koniec meczu zamiast dopingu, czasami słychać było natomiast gwizdy. Najmocniej dostało się niespodziewanie wychowankowi Sergi Roberto.
- Bolały mnie te gwizdy, ponieważ znam się z nim bardzo dobrze, to wspaniały człowiek. Chciałbym przypomnieć fanom, że on nie jest naturalnym prawym obrońcą. Jest środkowym pomocnikiem, który poświęca się grając na innej pozycji. Kibice mogą wyrażać swoje zdanie, ale osobiście nie spodobało mi się to - tłumaczy Gerard Pique (cytat za Movistar).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: babol za babolem! To się musiało źle skończyć
FC Barcelona po raz pierwszy w historii Ligi Mistrzów, w jednym meczu nie oddała ani jednego celnego strzału na bramkę rywali. Zespół bardzo dużo stracił po odejściu Lionela Messiego, który był największą gwiazdą zespołu.
Bayern Monachium wygrał 3:0 w pełni zasłużenie. Imponował organizacją, szybkością i dobrą reakcją na boiskowe wydarzenia.
- W pierwszej połowie rywalizowaliśmy, ale straciliśmy bramkę. W drugiej części weszli młodzi chłopcy, mający po 17 i 18 lat. Tak to teraz wygląda, w takim momencie jesteśmy. Zdaję sobie sprawę, że to będzie trudny rok, ale będziemy walczyć. Mamy swoją bazę, to dobrze, że juniorzy zbierają doświadczenie - dodaje Pique.
Zobacz także:
Mioduski: Nie jest różowo, ale finanse to nie jest mój największy problem
"To była drużyna, którą chcieliśmy widzieć na igrzyskach. Zobaczyliśmy ją w Gdańsku"