Białek po raz ostatni usiadał na ławce trenerskiej Odry w meczu z Lechem w Poznaniu. Później przyniósł do klubu zwolnienie lekarskie, ale prezes Edward Socha twierdzi, że nie szuka innego szkoleniowca. - Z końcem kwietnia będę już do dyspozycji klubu - mówi nam Białek, który dochodzi do zdrowia w domowym zaciszu.
Obowiązki pierwszego trenera przejął jego asystent Paweł Sibik, ale pod jego wodzą Odra przegrała dwa kolejne mecze. Najpierw w Chorzowie z Ruchem (2:3), a następnie w Wodzisławiu z Legią (0:2). Białek służy pomocą swojemu asystentowi. - Z Pawłem Sibikiem jesteśmy w stałym kontakcie i od tej strony tutaj nie ma problemu. Paweł może liczyć na współpracę i robię to dużą przyjemnością i chęcią. Jak dyskutujemy na różne tematy, to wypowiadam się tak, jakbym był tam w środku - opowiada Białek. Kariera Sibika wiąże się przede wszystkim z Odrą, ale grał również na Cyprze oraz na mistrzostwach świata w Korei i Japonii, gdzie podczas meczu z USA pojawił się na kilka ostatnich minut. Czy kiedyś 37-letni Sibik może samodzielnie poprowadzić pierwszoligowy klub? - Myślę, że na pewno tak, bo lata wyniesione z gry w piłkę, to jest fundament przyszłej pracy. Jeśli chodzi o Pawła, to ten fundament jest do pozazdroszczenia, ponieważ grał on na mistrzostwach świata w Korei i Japonii, a także zza granicą. Są to takie czynniki, które pozwalają optymistycznie patrzeć na kontynuowanie tego, co do tej pory robił - może już nie na samym boisku, ale bardzo blisko niego - tuż przy bocznej linii jako trener - uważa Białek, który mimo problemów zdrowotnych oglądał ostatnie spotkanie Odry z Legią. - Czego zabrakło, aby chociaż zremisować? Myślę, że może wszystkiego po części. Nigdy jedna przyczyna nie decyduje o porażce, bo można powiedzieć, że brakło doświadczenia, ale jak się patrzy na strzelca pierwszej bramki dla Legii [Ariel Borysiuk, 16 lat - przy.red.], to też nie można mówić o jakimś doświadczeniu. Mecze czasami tak układają się, że jednej drużynie wszystko wpada do siatki, a tej drugiej nie chce nic. Mecz był wyrównany i może odrobiny szczęścia nam brakło lub odrobiny tego czegoś, czego nie można wytrenować na zajęciach. Sam Micanski mógł dwie bramki strzelić. Szkoda zwłaszcza tej sytuacji, kiedy Jan Mucha wybił piłkę spod poprzeczki. Legia stworzyła sobie dwie-trzy okazje i potrafiła je z zimną krwią wykorzystać.
Już w najbliższej kolejce Odra zagra bardzo ważne spotkanie z Jagiellonią, która jest w bardzo słabej dyspozycji i wiosną wygrała tylko jeden mecz i to z "Czerwoną latarnią", czyli Zagłębiem Sosnowiec. - Jagiellonia to idealny rywal na przełamanie. Taki niefart musi się kiedyś skończyć. Musi się kiedyś to wszystko odblokować, kilka czynników musi się zgrać, zafunkcjonować i liczę na przełamanie moich piłkarzy oraz na powrót do normalnej dyspozycji - zakończył Janusz Białek.