Sensacja. Raków Częstochowa pokonuje Legię Warszawa przy Łazienkowskiej

Fantastyczna interwencja Kacpra Trelowskiego w doliczonym czasie gry zapewniła Rakowowi Częstochowa trzy punkty na najtrudniejszym terenie w Polsce - stadionie Legii Warszawa. Wicemistrz Polski pokonał mistrza 3:2.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
piłkarze Rakowa Częstochowa PAP / Leszek Szymański / Na zdjęciu: piłkarze Rakowa Częstochowa

Młody Daniel Szelągowski w samej końcówce spotkania popełnił błąd, który mógł kosztować Raków Częstochowa utratę wygranej z Legią Warszawa. Zawodnik podał pechowo piłkę do Mahira Emreliego, a ten z najbliższej odległości przestrzelił. Skrzydłowy Rakowa w tym momencie wykonał znak krzyża, jakby to niebiosa czuwały nad gośćmi.

Raków Częstochowa postrzegany jest jako zespół, który maksymalnie wykorzystuje potencjał. Legia, jako ta, która jest daleko od wykorzystania potencjału. Mecz mistrza i wicemistrza Polski to było dużego kalibru "show", jak na nasze warunki. Wygrali goście.

Gdy zegar zbliżał się do 28. minuty, zawodnicy Legii sprawiali wrażenie pewnych swego. Byli częściej przy piłce. Andre Martins w 10. minucie trafił nawet w poprzeczkę. Ale też Raków dawał sygnały ostrzegawcze. Z wolnego ładnie uderzył Ivi Lopez. Świetną okazję miał Walerian Gwilia. Gruzin powinien strzelić bramkę swemu byłem pracodawcy, ale z bliskiej odległości uderzył fatalnie i młody Cezary Miszta nie miał problemu ze złapaniem piłki. Statystycy nawet nie zaliczyli tego "uderzenia" do strzałów celnych.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kapitalny gol w wykonaniu kobiety! Bramkarka nie mogła nic zrobić

Wtedy właśnie, w 28. minucie, Raków wyprowadził szybki atak, Miszta faulował Sebastiana Musiolika, a Ivi Lopez trafił pewnie z jedenastu metrów. Miszta rzucił się w dobrym kierunku, ale nie sięgnął piłki. Można obwinić za karnego zaledwie 19-letniego bramkarza, który uchodzi za jednego z najlepszych młodego pokolenia w kraju, ale też trudno mówić o jakimś wielkim błędzie.

Zresztą Raków długo nie cieszył się z prowadzenia, bo za chwilę wyrównał Mahir Emreli. Reprezentant Azerbejdżanu zgubił błyskawicznym ruchem obrońcę Rakowa i huknął pod poprzeczkę. Znowu pokazał wielką klasę. Zdarza mu się to czasem, choć wciąż za rzadko. W siedmiu meczach ligowych strzelił swoją trzecią bramkę. Na pewno w Warszawie liczono na więcej, ale też jest to dopiero początek gry młodego napastnika w Warszawie.

Młody Kacper Trelowski na pewno mógł sięgnąć tę piłkę, ale był to strzał bardzo trudny, z tzw. krótkiej nogi. Dla Trelowskiego gra w Rakowie to na pewno wyjątkowa sprawa. To chłopak z Częstochowy, wychowanek miejscowego Ajaksu, gdzie mając 9 lat grał w jednym składzie z Mateuszem Musiałowskim, który występuje teraz w młodzieżowej drużynie Liverpoolu, oraz Olivierem Sukiennickim, obecnie zawodnikiem angielskiego Bradford. Ta drużyna niczym cyrkowa trupa objazdowa gromiła rywali w całej Polsce.

Na stadionie przy Łazienkowskiej Trelowski grał przyzwoicie, ale zabrakło mu tu ułamka sekundy. Sam pewnie będzie miał do siebie pretensje. Aż do ostatniej minuty meczu...

W tym momencie można było jednak odnieść wrażenie, że Legia kontroluje ten mecz. Jeśli strzeli Raków, ona jest w stanie odpowiedzieć. Różnica indywidualna działała zdecydowanie na korzyść Legii. Czesław Michniewicz dysponuje lepszymi zawodnikami. Ale Marek Papszun potrafi ze swoich zawodników, również dobrych, wycisnąć więcej niż ktokolwiek w naszej lidze. Zawodników słabych robi średnimi, średnich dobrymi, dobrych bardzo dobrymi. A bardzo dobrych? Takich na razie nie kupił, bo Częstochowa mimo wyników nie jest atrakcyjnym miejscem pracy dla piłkarzy z pierwszego szeregu.

Papszun od lat wymieniany jest jako kandydat do stanowiska trenera Legii. To szkoleniowiec z Warszawy, tutejszy nauczyciel historii i wychowania fizycznego. Ale to w Częstochowie znalazł swój raj, właściciela, który ma "kompatybilną wizję" i wspiera jego pomysły. Papszun w Warszawie pokazał sporą odwagę i wystawił wyjątkowo ofensywną jedenastkę. Zresztą i Michniewicz postawił na atak. Mecz mógł a nawet musiał się podobać.

Raków już w poprzednim sezonie mógł zdobyć tytuł, ale w pewnym momencie zabrakło paliwa i Legia odjechała na kilka punktów. W Warszawie Raków pokazał, że zrobi wiele, by sytuacja się nie powtórzyła.

Raków przeciwstawił więc Legii grę wysokim pressingiem, pełną zaangażowania, niesamowitej pasji i to dało efekty. Kilkanaście minut po zmianie stron piłkarze Papszuna prowadzili już 3:1. Pierwszego gola strzelił z bliska Fran Tudor, drugiego przepięknym uderzeniem z wolnego Ivi Lopez. Ale Legia odpowiedziała cudowną bramką Igora Charatina z dystansu. I mogła wyrównać, ale Rafa Lopes zamiast strzelać z najbliższej odległości wybrał podanie, a to trafiło w ręce Trelowskiego.

A potem Legia miała dwie szanse Emreliego. W 90. i 93. minucie. Najpierw, jak uznał Szelągowski, Raków uratowały niebiosa. Potem fantastyczną interwencją Trelowski. 18-latek, który zastępuje chwilowo znakomitego Vladana Kovacevicia, został bohaterem klubu ze swojego miasta.

Raków ma dziś 14 punktów i gdyby wygrał zaległe mecze, pozycję lidera. Legia w siedmiu pierwszych spotkaniach poniosła już 4 porażki i można odnieść wrażenie, że powoli traci kontrolę nad sytuacją.

Legia Warszawa - Raków Częstochowa 2:3 (1:1)
0:1 Lopez 29' z karnego
1:1 Emreli 33'
1:2 Tudor  53'
1:3 Lopez 57'
2:3 Charatin 71'

Legia: Miszta – Jędrzejczyk, Wieteska, Nawrocki, Mladenovic – Martins (58 Charatin), Slisz (64. Pekhart), Josue Perreira – Kastrati (Rafa Lopes), Skibicki (58. Muci), Emreli.

Raków: Trelowski – Niewulis, Petrasek, Papanikolau – Tudor (79. Udovicić), Gwilia, Poletanović (59. Sapała), Wdowiak – Musiolik, Ivi Lopez (78. Szelągowski), Gutkovskis (72. Sturgeon)

Sędziował: Jarosław Przybył (Kluczbork)

Żółte kartki:
Nawrocki, Jędrzejczyk, Martins, Slisz – Gutkovskis, Papanikolau

Kto zdobędzie mistrzostwo Polski w sezonie 2021-22?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×