Od ucieczki z biedy do owacji na Camp Nou. Ansu Fati zdał egzamin mentalności

Po przyjeździe do Hiszpanii Bori Fati żebrał na ulicy, by przeżyć. Dziś jego syn Ansu jest nadzieją Barcelony na lepsze jutro. 18-latek wziął na siebie ciężar zastąpienia na Camp Nou samego Leo Messiego.

Tomasz Chabiniak
Tomasz Chabiniak
Ansu Fati PAP/EPA / Na zdjęciu: Ansu Fati
Historia Gwinei Bissau, małego państwa w zachodniej Afryce, naznaczona jest dramatycznymi wydarzeniami. Walka o niepodległość, atak na pałac prezydencki, uprowadzenie premiera, wojna domowa... W takich warunkach trudno nie martwić się o swoją przyszłość.

Ansu Fati urodził się w październiku 2002 roku - jedenaście miesięcy przed zamachem stanu. Zatrzymany został prezydent, który podczas pobytu w areszcie domowym ogłosił odejście z piastowanego urzędu.

Rodzice Ansu widzieli, że w kraju nie czeka ich nic dobrego. Bori, ojciec zawodnika Barcelony, wyemigrował do Portugalii, gdzie bez powodzenia próbował swoich sił jako piłkarz w niższych ligach. Pewnego dnia usłyszał, że Marinaleda, andaluzyjska gmina, w której panuje wiele zasad komunistycznych, oferuje pracę emigrantom. I błyskawicznie przeniósł się do Hiszpanii.

Błyskawiczny awans

Rzeczywistość okazała się brutalna - jeszcze długo po przyjeździe musiał żebrać o jedzenie na ulicach. Szczęście uśmiechnęło się do niego kilka miesięcy później, gdy spotkał burmistrza, Juana Gordillo. Ten zaoferował mu pracę jako szofer. Dzięki temu w 2008 roku mógł sprowadzić do Herrery resztę rodziny.

Przez dwa lata Ansu grał w lokalnych, mniejszych klubach, potem odezwała się Sevilla, a po dwóch kolejnych latach utalentowanym imigrantem zainteresowały się Barcelona i Real. Wybrał ofertę Dumy Katalonii, której akademia La Masia ma opinię jednej z najlepszych na świecie.

Barca zaoferowała mniejszą pensję niż Królewscy, ale przyszła z gotowym kontraktem i przekonała Boriego. - Kiedy władze Sevilli się dowiedziały, były wściekłe. Nie mógł u nich od wtedy grać aż przez rok - wspominał. Jego syn przechodził w kolejnych latach przez zespoły młodzieżowe Barcelony, a w 2019 roku podpisał swój pierwszy profesjonalny kontrakt.

Miał grać z drużyną C, ale wobec plagi kontuzji Ernesto Valverde dał mu szansę już na starcie sezonu. Fati odwdzięczył się golami w drugim i trzecim meczu - odpowiednio z Osasuną i Valencią. Zbudował sobie u baskijskiego szkoleniowca kredyt zaufania, który pozwolił mu zagrać ponad tysiąc minut w tamtym sezonie ligowym. Na jego punkcie wybuchło szaleństwo. Został namaszczony na następcę Leo Messiego ale nikt nie mógł przewidzieć, że weźmie "10" po Argentyńczyku tak szybko.

W karierze Ansu w ogóle wszystko działo się bardzo szybko, nie może więc dziwić, że dzierży on kilka rekordów klubowych i reprezentacyjnych. We wrześniu 2020 roku otworzyły się dla niego bramy kadry narodowej. Licznik stanął na 249 minutach gry w czterech spotkaniach Ligi Narodów. Całą przyszłość piłkarza pod znakiem zapytania postawiła poważna kontuzja.

Wielki powrót

To był 7 listopada i starcie z Realem Betis. Skrzydłowy doznał urazu kolana i został zmieniony w przerwie, a badania potwierdziły zerwanie łąkotki. Przeszedł operację, a klub informował o około czteromiesięcznej przerwie od gry. W styczniu wydano komunikat, że gracz "został poddany zabiegowi odnowy biologicznej".

Według telewizji TV3, była to druga artroskopia. Jedną z nich przeszedł także w Porto pod okiem Jose Carlosa Noronhy, lekarza reprezentacji Portugalii. Miał być gotowy do gry na Euro 2020, ale powrót do zdrowia utrudniały mu również infekcje. W maju część łąkotki została wycięta i zawodnik wreszcie zobaczył światełko w tunelu.

- Przed nim jeszcze długa droga, zanim będzie mógł rywalizować na najwyższym poziomie. Potrzebuje większego rytmu treningowego. Nie zamierzamy z nim ryzykować, bo chcemy, by był ważny dla nas w przyszłości - mówił latem Ronald Koeman.

Czas 18-latka jednak nadszedł. W niedzielę wrócił do kadry meczowej. Wszedł na ostatnie kilkanaście minut spotkania z Levante i ustalił wynik na 3:0. I to z "10" na plecach, którą przejął po Messim. Camp Nou zgotowało mu owację na stojąco.

- Nie wyobrażałem sobie takiego powrotu. Dziękuję lekarzom i fizjoterapeutom, którzy byli ze mną. Cieszę się, że mogę pomóc drużynie. Moja rodzina cierpiała przez ten cały czas. Jestem wszystkim bardzo wdzięczny - powiedział sam Fati.

Nastolatek uzbierał już 18 goli w 54 meczach w koszulce Barcelony. Jej kibice potrzebują nowych superbohaterów, a 18-latek jest idealnym kandydatem na przyszłego lidera "Blaugrany". Trudne dzieciństwo zawsze wpływa na psychikę człowieka. Ansu w ostatnim czasie został ponownie przetestowany przez los. Egzamin z siły mentalnej zdał celująco.

Fati wrócił do gry w wielkim stylu, a już w środę może błysnąć na scenie Ligi Mistrzów. W 2. kolejce fazy grupowej Champions League Barcelona zagra na wyjeździe z Benficą Lizbona. Początek meczu o godz. 21. Transmisja w Polsacie Sport Premium 3.

Zobacz też:
Kiedy Matty Cash dostanie polski paszport? Angielskie media myliły się
Nareszcie! Na takie informacje o Arkadiuszu Miliku czekaliśmy

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Bramkarz popełnił błąd. Padł super gol


Kibicuj Lewemu i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)
Czy Ansu Fati dorówna Leo Messiemu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×