Artur Boruc od kilku dni jest niedysponowany z powodu urazu pleców. Pod nieobecność 41-latka w bramce mistrza Polski musi młodszy od niego o dwie dekady Cezary Miszta.
W ostatnim meczu z Rakowem Częstochowa (2:3) młody golkiper nie spisał się dobrze, ale w czwartek, w swoim debiucie w europucharach, stanął na wysokości zadania.
Zachował czyste konto i kilkoma interwencjami pomógł Legii pokonać Leicester City (1:0). Zwłaszcza tą z 85. minuty, kiedy instynktownie obronił strzał głową Jannika Vestergaarda. Gdy w tej sytuacji skapitulował, nikt nie miałby do niego pretensji, bo Duńczyk uderzył z czterech metrów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kapitalny gol w wykonaniu kobiety! Bramkarka nie mogła nic zrobić
- Przewidywałem, że Czarkowi pracy nie zabraknie w tym meczu i to się potwierdziło. Naszą rolą było to, żeby ograniczyć rywalom czyste pozycje. Dlatego cieszę się, że nie straciliśmy gola. Kilka razy Czarek zachował się świetnie, kilka razy w kluczowych momentach pomogli obrońcy - przyznał Czesław Michniewicz.
Trener Legii, który sam był golkiperem, a do tego ma doświadczenie z pracy z młodzieżą, zaapelował jednak o to, by zachować umiar w sprawie Miszty.
- Cieszymy się z jego gry, ale musimy być pokorni w ocenie Czarka. Dziś jest fantastycznie, ale traktuję go tak samo jak w niedzielę po meczu z Rakowem. Traktuję go jako młodego zawodnika, który ma olbrzymi potencjał, ale potrzebuje jeszcze doświadczenie
- W tym meczu je zdobył. Takie spotkania to jak kilkanaście spotkań w lidze. Miał na sobie duże ciśnienie, bo w dobie mediów społecznościowych młodzi piłkarze wszystko czytają. Ale zagrał perfekcyjny mecz i też dzięki niemu wygraliśmy - przyznał opiekun mistrza Polski.
Boruc będzie pauzował jeszcze kilka tygodni, więc Miszta dostanie kolejne szanse na zebranie doświadczenia. Kolejnym w bramkarskiej hierarchii Legii jest 18-letni Kacper Tobiasz. Obaj łącznie nie mają tylu lat co Boruc, ale zdążyli pokazać, że są bardzo utalentowani.