Imię i nazwisko: Marcin Bojarski
Wiek: 32 lata
Klub: Piast Gliwice
Pozycja na boisku: pomocnik
Moim marzeniem jest...
- Chciałbym, aby zdrowie dopisywało i mi, i mojej rodzinie.
Gdybym nie był piłkarzem, byłbym...
- Trudno powiedzieć. Myślę, że tak jak część Polaków wyjechałbym za granicę i tam szukał szczęścia.
W dzieciństwie chciałem być...
- Od zawsze tylko piłkarzem. Już jako mały chłopiec zacząłem kopać piłkę i tak naprawdę nic innego mnie nie interesowało.
Gdybym miał trzy życzenia do złotej rybki...
- Pierwsze: żebym umiał się bić najlepiej na świecie. Widzę tyle chamstwa na ulicach, tylu zaczepnych ludzi, że coś bym z tym zrobił. Drugie: chciałbym być zdrowy, bo jak zdrowie dopisuje, to wszystko się już jakoś ułoży. Trzecie: żebym bardzo dobrze tańczył. W zasadzie to mam cztery życzenia (śmiech). Chciałbym też znać wszystkie języki świata.
Najbardziej denerwuje mnie...
- Przede wszystkim chamstwo. Niemal codziennie przemieszczam się z Krakowa do Gliwic i ludzie za kierownicą strasznie mnie denerwują swoim zachowaniem. To, co wyprawiają na autostradzie, to jest jakiś skandal.
Najdziwniejsze pytanie, jakie mi zadano...
- Jeszcze nie było takiego pytania. Żadne mnie nie zaskoczyło, żadne nie zdenerwowało.
Najbardziej szalona rzecz, jaką w życiu zrobiłem...
- Tak kochałem piłkę nożną, że w wieku 11-12 lat, widząc z okna grających kolegów, wyszedłem z domu, chociaż nie miałem przy sobie kluczy. Oni mnie namawiali, żebym do nich zszedł, więc ja to zrobiłem. Miałem tego pecha, bo rodziców akurat nie było w mieszkaniu. Ja nie zastanawiając się zostawiłem otwarte drzwi i uradowany poszedłem kopać piłkę. Wyszedłem sobie na boisko i wróciłem po trzech godzinach, a wtedy już mama i tato wrócili. Nie muszę chyba mówić, jakie mi manto spuścili.
Klub, w którym chciałbym zagrać...
- Bayern Monachium. To była moja drużyna marzeń. W lidze polskiej z kolei zawsze chciałem zagrać w zespole, w którym się wychowałem czyli w Rakowie Częstochowa i to mi się udało.
Moim piłkarskim idolem jest...
- Alessandro Del Piero. Bardzo mi się podoba jego gra, bramki, które strzela. On kieruje piłkę tam, gdzie chce. Upatrzy sobie miejsce w bramce i dokładnie tam strzeli. Poza tym gra w jednym klubie praktycznie od początku. Zawsze marzyłem, by być takim piłkarzem jak u nas Kasza (Jarosław Kaszowski przyp. red.) czyli całą karierę spędzić w jednej drużynie, ale niestety nie udało mi się.
Adam Małysz czy Robert Kubica?
- Adam Małysz. Był na krawędzi i się nie poddawał, chociaż wielu już go skreśliło. On na pewno musiał mocno w siebie wierzyć. Nie znam go osobiście, ale podejrzewam, że wielu mu już podpowiadało, żeby skończył ze skokami, ale on wiedział, że ma talent i on w końcu eksploduje. Tak też się stało. Małysz jest mistrzem, bo utrzymywać się 4-5 lat na najwyższym poziomie, to jest naprawdę wielka sztuka.
Trener wymagający czy wyluzowany?
- Wyluzowany. Trener powinien być też trochę wymagający, ale jak ma ten luz, to drużyna jest do niego zupełnie inaczej nastawiona.
Sędzia polski czy zagraniczny?
- Nieważne gdzie jestem, to cenię polski produkt. Jeżeli sięgam po piwo, to tylko polskie, bo chcę promować to, co nasze. To samo jest z naszymi arbitrami. Mamy bardzo dobrych sędziów. Trzech - czterech prowadzi mecze na wysokim poziomie. Ci co dopiero teraz zaczynają, też nabiorą doświadczenia i niebawem im dorównają. Nie ma co narzekać na naszych arbitrów.
Upaść w polu karnym czy grać dalej?
- Jeżeli poczułbym, że karny jest ewidentny, bo piłkarz to wyczuje, to bym upadł. Rzut karny to rzut karny.
Egzotyczne wczasy czy wypoczynek w Polsce?
- Jak wspomniałem wcześniej, cenię polski produkt, ale jeżeli chodzi o wakacje, to wybrałbym wczasy za granicą. U nas nie ma pewnej pogody, a za wakacje płaci się mniej więcej tyle, co za urlop w ciepłym kraju. Gdyby z pogodą nie było problemów, na pewno jednak wybrałbym wypoczynek w Polsce.
Huczna impreza na mieście czy świętowanie w domu rodzinnym?
- Zależy co bym świętował. Jeżeli byłby to tytuł Mistrza Polski, to zdecydowanie huczna impreza na mieście z kibicami, z kolegami z drużyny. W innych sytuacjach wolę jednak spędzić czas w domu z rodziną.
Zmienić obywatelstwo dla kariery?
- Ja bym tego nie zrobił. Nie podoba mi się to. Jestem zdecydowanym przeciwnikiem.
Gadu Gadu czy Skype?
- Nie korzystam ani z tego, ani z tego. Po pierwsze, jeżeli chodzi o sprawy komputerowe, to jestem z nich zielony. To dla mnie czarna magia. Potrafię jedynie otworzyć stronę internetową (śmiech). Po drugie, wolę prostszy środek - telefon. Nie lubię pisać smsów, nie znoszę pisać na klawiaturze. Mam telefon, wolę zadzwonić, zapłacić za rozmowę jakąś złotówkę i jest po wszystkim.
Nasza Klasa - tak czy nie?
- Powiem szczerze, że w ogóle mnie to nie interesuje. Założyłem tam co prawda konto wspólnie z żoną, ale szybko go usunąłem, bo dostawałem mnóstwo wiadomości od kibiców, od ludzi, którzy za mną nie przepadają.