Przesłuchanie SportoweFakty.pl: Marcin Bojarski

Od zawsze chciał być piłkarzem, ale gdyby jego losy potoczyły się inaczej, pewnie jak część Polaków szukałby szczęścia za granicą. Marcin Bojarski, bo o nim mowa, jako nastolatek marzył o grze w Bayernie Monachium. Jego piłkarskim idolem jest Alessandro Del Piero z Juventusu Turyn.

Imię i nazwisko: Marcin Bojarski

Wiek: 32 lata

Klub: Piast Gliwice

Pozycja na boisku: pomocnik

Moim marzeniem jest...

- Chciałbym, aby zdrowie dopisywało i mi, i mojej rodzinie.

Gdybym nie był piłkarzem, byłbym...

- Trudno powiedzieć. Myślę, że tak jak część Polaków wyjechałbym za granicę i tam szukał szczęścia.

W dzieciństwie chciałem być...

- Od zawsze tylko piłkarzem. Już jako mały chłopiec zacząłem kopać piłkę i tak naprawdę nic innego mnie nie interesowało.

Gdybym miał trzy życzenia do złotej rybki...

- Pierwsze: żebym umiał się bić najlepiej na świecie. Widzę tyle chamstwa na ulicach, tylu zaczepnych ludzi, że coś bym z tym zrobił. Drugie: chciałbym być zdrowy, bo jak zdrowie dopisuje, to wszystko się już jakoś ułoży. Trzecie: żebym bardzo dobrze tańczył. W zasadzie to mam cztery życzenia (śmiech). Chciałbym też znać wszystkie języki świata.

Najbardziej denerwuje mnie...

- Przede wszystkim chamstwo. Niemal codziennie przemieszczam się z Krakowa do Gliwic i ludzie za kierownicą strasznie mnie denerwują swoim zachowaniem. To, co wyprawiają na autostradzie, to jest jakiś skandal.

Najdziwniejsze pytanie, jakie mi zadano...

- Jeszcze nie było takiego pytania. Żadne mnie nie zaskoczyło, żadne nie zdenerwowało.

Najbardziej szalona rzecz, jaką w życiu zrobiłem...

- Tak kochałem piłkę nożną, że w wieku 11-12 lat, widząc z okna grających kolegów, wyszedłem z domu, chociaż nie miałem przy sobie kluczy. Oni mnie namawiali, żebym do nich zszedł, więc ja to zrobiłem. Miałem tego pecha, bo rodziców akurat nie było w mieszkaniu. Ja nie zastanawiając się zostawiłem otwarte drzwi i uradowany poszedłem kopać piłkę. Wyszedłem sobie na boisko i wróciłem po trzech godzinach, a wtedy już mama i tato wrócili. Nie muszę chyba mówić, jakie mi manto spuścili.

Klub, w którym chciałbym zagrać...

- Bayern Monachium. To była moja drużyna marzeń. W lidze polskiej z kolei zawsze chciałem zagrać w zespole, w którym się wychowałem czyli w Rakowie Częstochowa i to mi się udało.

Moim piłkarskim idolem jest...

- Alessandro Del Piero. Bardzo mi się podoba jego gra, bramki, które strzela. On kieruje piłkę tam, gdzie chce. Upatrzy sobie miejsce w bramce i dokładnie tam strzeli. Poza tym gra w jednym klubie praktycznie od początku. Zawsze marzyłem, by być takim piłkarzem jak u nas Kasza (Jarosław Kaszowski przyp. red.) czyli całą karierę spędzić w jednej drużynie, ale niestety nie udało mi się.

Adam Małysz czy Robert Kubica?

- Adam Małysz. Był na krawędzi i się nie poddawał, chociaż wielu już go skreśliło. On na pewno musiał mocno w siebie wierzyć. Nie znam go osobiście, ale podejrzewam, że wielu mu już podpowiadało, żeby skończył ze skokami, ale on wiedział, że ma talent i on w końcu eksploduje. Tak też się stało. Małysz jest mistrzem, bo utrzymywać się 4-5 lat na najwyższym poziomie, to jest naprawdę wielka sztuka.

Trener wymagający czy wyluzowany?

- Wyluzowany. Trener powinien być też trochę wymagający, ale jak ma ten luz, to drużyna jest do niego zupełnie inaczej nastawiona.

Sędzia polski czy zagraniczny?

- Nieważne gdzie jestem, to cenię polski produkt. Jeżeli sięgam po piwo, to tylko polskie, bo chcę promować to, co nasze. To samo jest z naszymi arbitrami. Mamy bardzo dobrych sędziów. Trzech - czterech prowadzi mecze na wysokim poziomie. Ci co dopiero teraz zaczynają, też nabiorą doświadczenia i niebawem im dorównają. Nie ma co narzekać na naszych arbitrów.

Upaść w polu karnym czy grać dalej?

- Jeżeli poczułbym, że karny jest ewidentny, bo piłkarz to wyczuje, to bym upadł. Rzut karny to rzut karny.

Egzotyczne wczasy czy wypoczynek w Polsce?

- Jak wspomniałem wcześniej, cenię polski produkt, ale jeżeli chodzi o wakacje, to wybrałbym wczasy za granicą. U nas nie ma pewnej pogody, a za wakacje płaci się mniej więcej tyle, co za urlop w ciepłym kraju. Gdyby z pogodą nie było problemów, na pewno jednak wybrałbym wypoczynek w Polsce.

Huczna impreza na mieście czy świętowanie w domu rodzinnym?

- Zależy co bym świętował. Jeżeli byłby to tytuł Mistrza Polski, to zdecydowanie huczna impreza na mieście z kibicami, z kolegami z drużyny. W innych sytuacjach wolę jednak spędzić czas w domu z rodziną.

Zmienić obywatelstwo dla kariery?

- Ja bym tego nie zrobił. Nie podoba mi się to. Jestem zdecydowanym przeciwnikiem.

Gadu Gadu czy Skype?

- Nie korzystam ani z tego, ani z tego. Po pierwsze, jeżeli chodzi o sprawy komputerowe, to jestem z nich zielony. To dla mnie czarna magia. Potrafię jedynie otworzyć stronę internetową (śmiech). Po drugie, wolę prostszy środek - telefon. Nie lubię pisać smsów, nie znoszę pisać na klawiaturze. Mam telefon, wolę zadzwonić, zapłacić za rozmowę jakąś złotówkę i jest po wszystkim.

Nasza Klasa - tak czy nie?

- Powiem szczerze, że w ogóle mnie to nie interesuje. Założyłem tam co prawda konto wspólnie z żoną, ale szybko go usunąłem, bo dostawałem mnóstwo wiadomości od kibiców, od ludzi, którzy za mną nie przepadają.

Komentarze (0)