Wygrana reprezentacji Polski w wyjazdowym meczu z Andorą ani przez chwilę nie była zagrożona. Po bramkach Roberta Lewandowskiego i Kamila Jóźwiak (w 5. i 11. minucie) szybko prowadziliśmy 2:0, chwilę później mogło być nawet 3:0.
Tyle, że drużyna Paulo Sousy nie utrzymała takiego tempa. Wróciły stare demony, nasi piłkarze męczyli się z rywalem. To od razu wykorzystali gracze Andory: w 45. minucie po strzale Marca Valesa z rzutu wolnego piłka wpadła do siatki Wojciecha Szczęsnego.
- Nie jest to przyjemna sytuacja, gdy tracisz bramkę z takim przeciwnikiem, niczego mu nie ujmując. Z punktu widzenia bramkarza to niezbyt miłe, bo potem można się śmiać, że taki rywal strzelił akurat jemu. To nie powinno się wydarzyć, nie powinniśmy się obawiać takiego zespołu - stwierdził Adam Matysek dla "Przeglądu Sportowego".
34-krotny reprezentant Polski zarzucił Biało-Czerwonym ospałość i bezbarwność przez 30 minut pierwszej połowy. Przyznał ponadto, że wyjazdowe spotkanie z Andorą tak naprawdę niewiele powiedziało o zespole Paulo Sousy, podobnie jak całe eliminacje do mistrzostw świata 2022.
- Tylko mecz z Anglią w Warszawie pokazał myśl taktyczną. W innych spotkaniach nie było widać, że drużyna ma wypracowane schematy - zauważył Matysek, dodając, że gra reprezentacji Polski to w tej chwili jedna wielka niewiadoma.
Wiadomo natomiast, że Polska dzięki zwycięstwu z Andorą zapewniła sobie udział w marcowych barażach o mistrzostwa świata w 2022 roku.
Zobacz też:
Media w Andorze komentują mecz z Polską. Znalazły winnego
Wymowne podsumowanie Roberta Lewandowskiego. Zdjęcie mówi samo za siebie
ZOBACZ WIDEO: Lewandowski ostro o polskim systemie szkolenia. "Nie mogę powiedzieć, że widać światełko w tunelu"