Co się stało z Widzewem Łódź? Bolesna wpadka lidera w Bielsku-Białej

- Zawiedliśmy dziś jako drużyna, nie będę zwalał winy na żadnego pojedynczego zawodnika - przyznał trener Widzewa Łódź Janusz Niedźwiedź po przegranym 0:4 meczu Fortuna I Ligi z Podbeskidziem Bielsko-Biała w 17. kolejce rozgrywek.

Krzysztof Sędzicki
Krzysztof Sędzicki
trener Janusz Niedźwiedź Materiały prasowe / Widzew.com / Marcin Bryja / Na zdjęciu: trener Janusz Niedźwiedź
Takiego rezultatu, a zwłaszcza takiego rozmiaru porażki chyba nikt się nie spodziewał. Złe rzeczy dla Widzewa zaczęły się tuż po przerwie, gdy dwa razy Jakuba Wrąbla pokonał Kamil Biliński. Później jeszcze doszła do tego druga żółta kartka dla Patryka Stępińskiego i łodzianie musieli kończyć mecz w osłabieniu. Szczegóły TUTAJ.

- Jesteśmy bardzo rozczarowani tym, co się wydarzyło, szczególnie drugą połową. W pierwszej wydawało się, że wszystko kontrolujemy, mamy niezłe momenty, a po przerwie tracimy w łatwy sposób dwa gole. Potem jeszcze przytrafiła się czerwona kartka i stanęliśmy jako sztab przed wyborem - czekamy na własnej połowie na najniższy wymiar kary i bronimy się albo wychodzimy odważnie i szukamy pressingu, mimo że gramy o jednego zawodnika mniej i może to nas narazić na kontry - tłumaczył na pomeczowej konferencji prasowej trener Janusz Niedźwiedź.

W końcówce czerwono-biało-czerwoni przyjęli jeszcze dwa ciosy - od Dawida Polkowskiego w 86. i Kamila Bilińskiego w 90. minucie, po czym nokaut stał się faktem i to bez odliczania.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Messi sprzedaje luksusowy apartament. Zrobi niezły interes

- Jako trener nie chciałem czekać na najniższy wymiar kary, ale zaryzykować i pójść wyżej, by spróbować odwrócić ten mecz. Szereg naszych błędów spowodował jednak, że dostaliśmy trzecią, a później czwartą bramkę i mecz zakończył się najwyższą porażką odkąd jestem trenerem Widzewa Łódź - skomentował Niedźwiedź.

- Zawiedliśmy jako drużyna, nie będę zwalał winy na żadnego pojedynczego zawodnika. Mieliśmy problemy, szczególnie w drugiej połowie, z wprowadzeniem piłki, a wieloma stratami to my sami nakręcaliśmy przeciwnika i to, co mu daliśmy, po prostu wykorzystywał - dodał trener widzewiaków.

Po takim rozstrzygnięciu w szeregach Podbeskidzia Bielsko-Biała zapanowała wielka radość. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak przyznaje trener Piotr Jawny, okoliczności przygotowania do rundy jesiennej.

- Cieszę się, że zespół pokazał, na co go stać. Dla nas ta runda jest "pomieszana" z okresem przygotowawczym - podstawowym składem nie graliśmy ani jednego meczu sparingowego, wielu zawodników nie miało okresu przygotowawczego, dlatego cieszymy się, że wszystko idzie do przodu. Oczywiście cieszy nas także ten wynik, bo to on liczy się na sam koniec - podkreślił trener "Górali".

- My byliśmy od początku pewni swojej roboty, ale liczymy, że dzięki takim meczom drużyna zyska jeszcze większą pewność siebie. Widzew grał  bardzo otwartą piłkę, nawet w dziesięciu, a wtedy łatwo strzela się gole. Gorzej gdy rywale bronią bardzo nisko, bo wtedy jest zdecydowanie trudniej. Cieszymy się, ale zachowujemy spokój, bo mamy kolejne trzy mecze u siebie i będziemy chcieli wycisnąć z nich jak najwięcej, by mieć spokojną przerwę powiedział Jawny.

Przed piłkarzami na zapleczu PKO Ekstralasy jeszcze trzy mecze drugiej rundy zanim udadzą się na zimową przerwę. Bielszczanie zagrają u siebie z Górnikiem Polkowice, a łodzianie pojadą do Nowego Sącza na mecz z Sandecją.

Zobacz galerię z meczu Resovia Rzeszów - Odra Opole ->>

Czy Widzew Łódź pozostanie na pierwszym miejscu w tabeli Fortuna I Ligi do końca 2021 roku?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×