Tomasz Hajto: Kadra to nie szansa na sukces

- Nie rozumiem, dlaczego Robert Lewandowski nie zagrał w meczu z Węgrami. Szansa dla innych? Reprezentacja Polski nie jest od tego. Tu mają grać najlepsi. Zwłaszcza w meczu o stawkę - mówi Tomasz Hajto, 62-krotny reprezentant Polski.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Polacy po porażce z Węgrami Newspix / LUKASZ SKWIOT/CYFRASPORT / Na zdjęciu: Polacy po porażce z Węgrami
Po przegranej z 1:2 reprezentacją Węgier Polska straciła rozstawienie i znacznie utrudniła sobie zadanie w barażach o awans do Mistrzostw Świata 2022. Według Tomasza Hajty, 62-krotnego reprezentanta, byłego obrońcy m.in. Schalke 04 Gelsenkirchen, tak ważny mecz nie był czasem na eksperymenty.

Marek Wawrzynowski, WP SportoweFakty: Jak przyjął pan informację, że Robert Lewandowski siądzie na ławce w meczu z Węgrami? I na dodatek, że nie może wejść na boisko, bo nie jest wpisany do kadry meczowej.

Tomasz HajtoByło to dla mnie niezrozumiałe. To był dla nas jeden z najważniejszych meczów w eliminacjach, tymczasem Robert i Kamil Glik siedzieli na ławce…

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: grał im na nosie, ale miał pecha. Ochroniarz był jak... gepard!

Kamil Glik był zagrożony żółtą kartką, która by go wyeliminowała z meczu barażowego.

Ale ten mecz barażowy będzie grany dopiero w marcu. A skąd ja mam wiedzieć, co będzie w marcu? Może ktoś będzie miał COVID, może kontuzję, może jeszcze coś wyskoczy. A my tu graliśmy mecz o rozstawienie. Nawet gdyby Kamil doznał kontuzji, to nie oszukujmy się, łatwiej ograć bez niego w pierwszym meczu, gdybyśmy byli rozstawieni, na przykład Macedonię niż Włochy z nim w składzie.

Wróćmy do kwestii Lewandowskiego.

Myślę, że rozsądniej byłoby dać Robertowi odpocząć w meczu z Andorą, z którą byśmy sobie bez problemu poradzili. Ewentualnie mógł przecież w spotkaniu z Węgrami siedzieć na ławce i w razie konieczności wejść na 20-25 minut. To by nam wiele dało. Zresztą tych pytań jest więcej. Dlaczego z boiska zszedł bardzo dobrze grający Jakub Moder? Dlaczego zszedł Matty Cash?

Podoba się panu, jak gra?

Tak, widać, że to świetnie wyszkolony zawodnik, poza typowymi cechami dla swojej pozycji cały czas wie, co ma robić, stwarza opcję podania, wychodzi do gry. Widać, że to nowoczesny zawodnik.

Wróćmy do pańskich pytań.

Dlaczego Arek Milik i Piotr Zieliński nie wyszli w pierwszym składzie?

Szansa dla innych…

Nie kupuję tekstów o dawaniu szansy. My nie jesteśmy Belgią, Niemcami, Anglią, że mamy 70 zawodników i coraz to nowsi dostają szansę. My mamy pewien trzon, którego nie powinno się ruszać. Poza tym kadra to nie szansa na sukces. Tu mają grać najlepsi. Zwłaszcza w meczu o stawkę.

Ok, ale też spójrzmy, gdzie grają zawodnicy węgierscy. Pięciu było z ligi węgierskiej, po dwóch ze słowackiej, tureckiej i amerykańskiej, po jednym z cypryjskiej, niemieckiej, holenderskiej i włoskiej Serie B.

To jest inna sprawa, bo zdaje się, że Węgrzy zagrali bez sześciu podstawowych zawodników, bez swoich największych gwiazd (m.in. Gulacsi, Orban, Szabosalai), więc tego meczu nie dało się przegrać. A jednak ulegliśmy 1:2. Ponadto, przecież przy stanie 1:1 zawodnicy powinni mieć świadomość, że to dla nich dobry wynik. Zamiast tego, grali szeroko, na hurra. Nie było chyba z ławki trenerskiej sygnału, żeby się cofnąć, ustawić, pilnować korzystnego wyniku.

Sousa jest słabym trenerem?

Tego nie twierdzę, natomiast na początku postawiłem tezę, że on źle oszacował potencjał naszych zawodników i to się sprawdziło. Dlatego zawaliliśmy EURO, a teraz bardzo mocno skomplikowaliśmy sobie sprawę, jeśli chodzi o awans na mistrzostwa świata. Myślę, że ten mecz z Węgrami obniżył nasze szanse o 50-60 procent.

Jak pan to uzasadni?

Gdybyśmy trafili na słabszą drużynę i wygrali, potem wszystko może się wydarzyć. Możesz, grając u siebie, dobrze się ustawić, mieć trochę szczęścia. Zresztą mamy też zawodników, którzy są w stanie temu szczęściu pomóc. Ale jeśli masz w perspektywie dwa bardzo trudne mecze z czołowymi europejskimi drużynami, to szanse bardzo się zmniejszają.

Sousa przeszarżował?

Na pewno jeśli chodzi o skład. Odnoszę wrażenie, że oni nie za bardzo mieli świadomość, że mogą stracić rozstawienie. Wiem, że to brzmi dziwnie, ale to na dziś najbardziej prawdopodobny scenariusz.

Wrócę do wątku, o którym wspominał pan wcześniej. Że nie mamy 70 zawodników jak Belgowie, Anglicy, Niemcy. A właściwie to dlaczego mielibyśmy nie mieć?

Możemy mieć, ale w tym celu należy wykonać ogromną pracę w szkoleniu. Ale nie na zasadzie, że przeczytajcie sobie Narodowy Model Gry albo przyjedźcie do nas do szkoły trenerów. To nic nie da.

Dlaczego?

Większość piłkarzy z reprezentacji pochodzi z małych klubów i teraz trzeba zrobić wszystko, żeby trenerzy w tych małych klubach mieli lepsze warunki, większą wiedzę. W tych klubach często pracują trenerzy, którzy przychodzą po pracy, robią to, bo kochają piłkę, ale nie mają ciśnienia na wielką trenerską karierę. I właśnie do tych ludzi trzeba dotrzeć. Dlatego powinien powstać taki departament w PZPN, który będzie odpowiedzialny za to, żeby wiedza trafiała do okręgówki, klasy A. Wtedy będzie lepszy dopływ piłkarzy do piłki profesjonalnej. Nie koncentrujmy się tylko na elicie. To jest proces, nie dzieje się z dnia na dzień. Taka reforma jest niezbędna. Niestety dziś czołowi piłkarze z naszej Ekstraklasy, jak Gumny, Karbownik, Puchacz, jeżdżą na zachód i potrzebują sporo czasu, żeby dostosować się do obciążeń treningowych. Radzą sobie nieliczni, jak Moder.

Co jest z nami nie tak?

To kompleksowy temat. Prosty przykład, w obronie na środku gra Dawidowicz. W ogóle nie rozumiem, dlaczego gramy systemem z trzema obrońcami i dwoma wahadłowymi, skoro nie mamy do tego zawodników. Sousa na siłę forsuje taktykę, która do nas nie pasuje.

A co ma do tego Dawidowicz poza tym, że gra w tej formacji?

Skoncentrowany, uważny, dobry w destrukcji, gdy gramy np. z mocną Anglią. Ale gdy musimy dominować, prowadzić grę, on ma poważny problem. Generalnie w meczach ze słabymi zespołami nie jesteśmy w stanie pokazać różnicy jakości, nie potrafimy udowodnić zdecydowanej wyższości, choć przecież nasi zawodnicy grają w przyzwoitych klubach zagranicznych. Dlaczego tak jest?

Pewnie dlatego, że to są w większości aktorzy drugoplanowi i brakuje nam piłkarzy kreatywnych?

Musimy umieć tworzyć takich zawodników. Takich sytuacji jest sporo, choćby wspomniane zachowania Casha, przecież takich rzeczy można się nauczyć. Albo przewidywanie wydarzeń w defensywie, co umie Kamil Glik, a czego nie potrafią inni.

Cechy wrodzone?

Nie, wszystkiego można się nauczyć. Kwestia szkolenia. W 1998 i 2000 roku Niemcy ponieśli spektakularne klęski podczas turniejów o mistrzostwo świata i Europy. Dlatego zmienili system szkolenia. Byłem wtedy zawodnikiem Schalke, oglądałem to z bliska. Rozmawiałem też z moimi przyjaciółmi z Belgii, w ich kraju też wtedy rozpoczęto zmiany w szkoleniu, więc miałem możliwość obserwowania tego z bliska. Wspólna praca, konsekwencja. Wszyscy prezesi klubów siedli przy jednym stole i zdecydowali, że jeśli Niemiec i obcokrajowiec są na takim samym poziomie, gra Niemiec. Zaczęli wystawiać zawodników po 17, 18 lat. U nas trenerzy potrzebują przepisu, żeby wstawić młodego zawodnika.

Ale niemiecki 17-latek jest gotowy do gry. Gdyby nasi byli tak przygotowani, pewnie też by grali.

Krok po kroku, konsekwentne działania i u nas też tak mogłoby być.

ZOBACZ Robert Podoliński o oświadczeniu Lewandowskiego

Czy Polska awansuje do mistrzostw świata 2022?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×