Więcej niż piłkarz. Jak Socrates obalił wojskową dyktaturę

Dziesiątki brazylijskich piłkarzy ma w dorobku więcej trofeów, indywidualnych osiągnięć niż on. A jednak to właśnie Socrates zawładnął umysłami kibiców. Był bowiem kimś więcej, niż tylko kolejnym wybitnym piłkarzem.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
 Socrates Getty Images / Mark Leech/Offside / Na zdjęciu: Socrates
Gdyby wybierać najlepszą drużynę, która nie sprostała swemu przeznaczeniu, na pewno Brazylia z 1982 roku byłaby wśród najpoważniejszych kandydatów. Linia pomocy, Falcao - Zico - Socrates, uchodziła w tym czasie za najwspanialszą z możliwych. Ale do historii przeszła jako najbardziej niespełniona. Brazylia z 1982 roku zajęła miejsce gdzieś między Węgrami z 1954 roku i Holandią z 1974 roku. Na zawsze kibice tej drużyny będą zadawali sobie pytanie "co by było, gdyby?".

Z całej tej fantastycznej trójki wybijał się przede wszystkim Socrates Brasileiro Sampaio de Souza Vieira de Oliveira. Powolny, niemalże flegmatyczny, ale perfekcyjny w każdym ruchu. Każdy dotyk piłki niósł za sobą coś magicznego, technicznie był znakomity, posiadał fenomenalny strzał i znakomite podanie. Jednym zdaniem mówiąc, był jednym z tych magicznych piłkarzy, którzy potrafią wszystko.

W sobotę mija dziesiąta rocznica jego śmierci.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: rozklepali rywala, a potem... Kapitalna bramka piłkarza Realu Madryt!

Arystokrata futbolu

Dostojny, potężny, bo mierzący aż 193 cm wzrostu, z charakterystycznym gęstym pękiem włosów na głowie, dzięki czemu można by go rozpoznać bez problemu choćby po cieniu. Choć on sam nigdy nie był i nie starał się być postacią z cienia. Ale też nie był jednym z tych, którzy mieli tzw. parcie na szkło. Po prostu był sobą, bardziej działaczem społecznym niż piłkarzem.

Zresztą, Socrates piłką w ogóle się nie interesował, po prostu otrzymał dar od losu i go wykorzystał.

Imię jego jest nieprzypadkowe. Ojciec zawodnika, który spędził życie czytając książki filozoficzne, nazywał synów od imion filozofów. Choć nie wszystkich, bo przecież bratem zawodnika był też znacznie bardziej utytułowany, ale mniej znany Rai, mistrz świata z 1994 roku.

Tu pozwolimy sobie przytoczyć fragment wywiadu z zawodnikiem z książki "Futebol. Brazylijska droga życia" Aleksa Bellosa.

"- Imię samo w sobie niczego nie zmienia - odpowiada. - Ale w chwili, w której się zastanowisz, dlaczego jego ojciec postanowił nadać mu to imię, zdajesz sobie sprawę z tego, jaką jest osobą. Mój ojciec żył w swojej bibliotece. Więc ja żyłem tam z nim. Czytałem cholernie dużo. Przekazał mi to doświadczenie, głównie dlatego, że byłem najstarszy.

- Mój ojciec pochodził z bardzo ubogiej rodziny. Nie mógł pójść na studia. Musiał wcześnie pójść do pracy. Był prawdziwym samoukiem. Nadał mi moje imię i bardzo wpłynął na to, kim jestem.

Pytam, czy czytał Platona.

- Oczywiście. Czytałem całą masę filozofów. Lubię Platona, naprawdę lubię Machiavellego i Hobbesa. To zależy od pory, od twojej głowy, od tego gdzie zmierzasz... czytam bardzo dużo, nie wszystko, ale naprawdę lubię filozofię. Nie formalnie, bardziej z ciekawości.

W 1964 roku wojskowego zamachu stanu Socrates miał dziesięć lat. Incydent, który zdarzył się w domu zapoczątkował w nim zainteresowanie polityką. W dniu, w którym armia przejęła władzę jego ojciec wyjął z biblioteczki książkę o bolszewikach i spalił ją.

- Nawet nie wiedziałem, o czym była, coś mi świtało, że to było coś o rewolucji rosyjskiej, ale uderzył mnie sam czyn.

Stąd wzięły się lewicowe poglądy Socratesa. - Jestem dzieckiem dyktatorskiego systemu - mówi. - Kiedy poszedłem na uczelnię w wieku szesnastu lat, na własnej skórze poznałem represje. Niektórzy znajomi musieli się ukrywać, niektórzy musieli uciekać.

Jego poglądy etyczne pokierowały jego piłkarską karierą (Platon byłby z niego taki dumny). Na dwie dekady przed tym jak Aldo Rebelo i Kongres próbowali zmienić brazylijską piłkę, Socrates zrobił to od środka. Brzmi to trochę jak brakujący rozdział w historii starożytnej Grecji, ale Socrates założył wśród piłkarzy ruch o nazwie 'Demokracja Corinthians' (pt. Democracia Corinthiana - przyp. tłum.)."

Socrates rozpoczął swoją karierę w Botafogo, miejscowej drużynie z Riberao Preto. W 1978 r. przeszedł do Corinthians, w Sao Paulo. Po kilku latach zaczął go męczyć sposób, w jaki zarząd traktował jego i innych piłkarzy. Nigdy nie konsultowano decyzji z piłkarzami. Panowała tam autorytarna atmosfera będąca odbiciem sytuacji politycznej kraju.

Futbolowa demokracja

W końcu Socrates, wraz ze swoim kolegą z drużyny Wladimirem, postawili się zarządowi klubu. Zorganizowali swoich kolegów z klubu w utopijną socjalistyczną komórkę o nazwie Demokracja Corinthians, która przejęła kontrolę nad wszelkimi decyzjami, które ich dotyczyły.

- O wszystkim decydowaliśmy przez konsensus - mówi Sócrates. - To były drobne sprawy, jak na przykład 'o której zjemy lunch'. Proponowaliśmy, powiedzmy, trzy terminy i nad nimi głosowaliśmy. Decydowała większość głosów. Praktycznie nie mieliśmy problemów. Problemy są tylko tam, gdzie jest konfrontacja opinii. A tej nie było. Nad wszystkim głosowaliśmy.

Jednak nie ograniczało się tylko do 'drobnych spraw'. Demokracja Corinthians zagłosowała za wydrukowaniem na plecach swoich koszulek 'głosuj piętnastego' w przedbiegach do wyborów 15 listopada 1982 r. Wybory na kongresmenów, senatorów, gubernatorów stanów i burmistrzów, były jednym z pierwszych kroków w kierunku końca dyktatury".

W 1982 roku Corinthians wygrał mistrzostwo stanu Sao Paulo z napisem "Democracia" na koszulkach, co Socrates nazywa najpiękniejszą chwilą w życiu.

Dziś może wydać się to banalne, ale mówimy o czasach, gdy w Brazylii panowała dyktatura (1964-85), więc takie działania wymagały wielkiej odwagi cywilnej.

Syna nazwał Fidel z oczywistych względów. Jako swoich idoli wymieniał Johna Lennona i Che Guevarę. W Trypolisie spotkał się z Muammarem Kaddafim, spędził z nim godzinę i otrzymał propozycję sfinansowania kampanii prezydenckiej w Brazylii. Odmówił.

Wracając do futbolu, Socrates był kapitanem reprezentacji Brazylii, która poniosła jedną z najbardziej spektakularnych klęsk w historii futbolu. W 1982 roku w walce o półfinał przegrała 2:3 z Włochami (3 gole Paulo Rossiego – red.).

W wspomnianej książce "Futebol. Brazylijska droga życia" Alexa Bellosa, czytamy: "Jednak pomimo przegranej, rocznik 82' wspomina się z większym sentymentem niż którykolwiek inny po 1970, bez wątpienia znacznie większym niż mistrzów świata z 1994 r., kiedy to zwycięstwo było gorzko- słodkie, ponieważ drużyna grała defensywnie i wygrała finał karnymi. W 1982 Brazylia to była Brazyliaaaa!, wyglądali jakby grali dla czystej przyjemności".

Wykończył go alkohol

Dzięki działalności Socratesa zmieniono zasady traktowania zawodników w lidze. Choćby wielodniowe zgrupowania przedmeczowe, które ograniczały prywatne życie piłkarzy, zostały zniesione wskutek działalności zawodnika i jego kolegów. Była to forma luksusowego niewolnictwa. Zniesienie tego zwyczaju, zwanego "concentracao" było wielkim zwycięstwem jednostki.

W 1984 roku wyjechał na jeden sezon do Europy, do Fiorentiny. Miał wówczas 30 lat. Obiecał publicznie, przed półtoramilionowym tłumem, że zostanie w kraju, jeśli władza przeprowadzi demokratyczne wybory. Wyborów nie było, więc wyjechał. Ale rok później w kraju zostały przywrócone wybory cywilne, a w 1989 roku wolne demokratyczne. Socrates miał w tym większy udział niż można by przypuszczać.

Był zapewne jednym z większych oryginałów w historii Brazylii. Doktor, jak go nazywano, skończył medycynę na raty (zaczął w młodości, skończył po karierze), prowadził klinikę dla kontuzjowanych zawodników, ale sam zdrowiem się nie przejmował. Twierdził, że umrze na raka, palił. Do tego pił. Od rana. Problemem jego była zbyt mocna głowa. Ile by nie wypił, zawsze sprawiał wrażenie, że jest trzeźwy. Właśnie alkohol doprowadził go do grobu.

Zmarł w niedzielę, 4 grudnia 2011 roku.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×