Od zera do lidera. Dlaczego Vinicius jest wart 100 milionów euro?

Jeśli zostanie stworzony ranking największych zaskoczeń i największych postępów sezonu 21/22, to Vinicius śmiało może nastawić się na najwyższe lokaty. Jak to się stało, że Brazylijczyk odblokował swój potężny talent?

Michał Płaszczyk
Michał Płaszczyk
Vinicius Junior Getty Images / Diego Souto/Quality Sport Images / Na zdjęciu: Vinicius Junior
Mało kto pomyślałby przed startem rozgrywek, że Vinicius Junior może stać się wiodącą postacią Realu Madryt. Jasne, od samego przyjścia Brazylijczyka do klubu zakładano, że jest to przyszła gwiazda. Ta "transferowa bomba" miała jednak opóźniony zapłon.

Zastąpić Cristiano

"Vini" - bo właśnie tę formę swojego imienia ma na koszulce - nie miał łatwych początków. Przyszedł do Madrytu jako 18-latek, z wielkimi marzeniami i równie potężną presją. Skrzydłowy minął się z Cristiano Ronaldo, a fakt, że łączy ich wspólna pozycja na boisku był naturalnym punktem do porównań.

Oczywiście, że przy takim "rywalu" młodzian miał nikłe szanse na pokazanie się z dobrej strony. Vinicius trafił na bardzo przeciętny okres dla "Królewskich". Sezon 18/19 minął w cieniu rewolucji, która była następstwem odejścia "CR7" i Zinedine'a Zidane'a. Francuz jednak dość szybko wrócił.

ZOBACZ WIDEO: Kto zostanie nowym selekcjonerem reprezentacji Polski? Listkiewicz zdradza swoje typy

Pierwsze miesiące 21-latka były zwyczajnie słabe. Do kadry wskoczył szybko, bo zastępowanie portugalskiej ikony szło jak po grudzie. Ta przyspieszona aklimatyzacja nie podziałała najlepiej.

Nikt nie mówił, że będzie łatwo

"Vini" był nieskuteczny. Rażąco nieskuteczny. Pierwsze 2 sezony to w sumie 8 bramek. Na wyszydzanie, ostrą krytykę i żarty w stronę Brazylijczyka długo nie trzeba było czekać. Krytyka spadała regularnie, ale głównie konstruktywna - przynajmniej ze strony ekspertów.

Skrzydłowy "Los Blancos" był łatwym celem - nie notował liczb, często najpierw robił, a dopiero później myślał i co najważniejsze grał dla wielkiego Realu Madryt, gdzie cierpliwość kibiców jest raczej niska.

Nie brakowało także porównań do jego rodaka, Rodrygo, który dołączył do zespołu rok później i jest o rok młodszy od Viniciusa.

- Rodrygo ma te same cechy indywidualne, co Vinicius. To co ich różni to wykończenie. Młodszy z nich ma "instynkt zabójcy". Jest w tym aspekcie znacznie lepszy - mówił cytowany przez "Markę" Rivaldo.

W 2019 roku faktycznie mogło się tak wydawać. Ściągnięty z Santosu zawodnik zaliczył lepsze wejście od swojego starszego kolegi i wydawało się, że to właśnie on okaże się lepszym nabytkiem. Rodrygo jawił się na znacznie inteligentniejszego piłkarza.

Jego rodak nie był jedyną przeszkodą. Na horyzoncie pojawił się znacznie trudniejszy rywal, Eden Hazard. Belg również preferuje grę na lewej flance. Z tego powodu francuski trener ekipy z Bernabeu przerzucał "Viniego" na prawą stronę boiska. To również nie pomagało.

- To bardzo trudne, ale powoli przyzwyczajam się do nowej pozycji - komentował wtedy sam zainteresowany z naturalnym dla siebie optymizmem.

Ten optymizm i zawzięte dążenie do celu pozwolą mu potem na pokonanie wielu barier i przede wszystkim na zdjęcie z siebie ogromnej presji. To, jak wiele na nim ciążyło można było zobaczyć po strzelonej bramce w starciu z Osasuną, we wrześniu 2019 roku, kiedy skrzydłowy ściągnięty z Flamengo rozpłakał się po strzelonej bramce.

Wielki talent? Z pewnością!

W tamtym okresie Vinicius był już po debiucie w reprezentacji, której selekcjoner, Tite, postanowił wziąć swojego podopiecznego w obronę i niejako wytłumaczył, co dzieje się z młodym graczem.

- Nie możemy zapominać, że on ma dopiero 19 lat. Widząc go w trykocie Realu Madryt przeceniamy jego zdolność do dojrzewania. Jego nieregularność to coś normalnego dla dzieciaka w jego wieku. Musimy dać mu czas i wziąć go pod opiekę - mówił na konferencji przy okazji jednego ze zgrupowań "Canarinhos" w 2019 roku.

Nawet takie wypowiedzi i regularne uspokajanie opinii publicznej przez Zidane'a nie skutkowały zelżeniem głosów niezadowolenia. Krytyka wciąż spadała na reprezentanta Brazylii  i była ona zasadna i słuszna. W końcu to on sam musiał pokazać, że na nią nie zasługuje. Dobrze o tym wiedział.

- On już teraz jest w jednym z najlepszych klubów na świecie. Myślę, że wkrótce będzie uważany za jednego z najlepszych w świecie piłki - takie zdanie miał na temat swojego rodaka legendarny Ronaldinho.

Trzeci z najdroższych na świecie

Obecny sezon pokazuje, że Tite i Ronaldinho wiedzieli, co mówią. Nikt już nie ma wątpliwości, że ten grający niekiedy jak jeździec bez głowy 21-latek jest jednym z najlepszych lewych skrzydłowych na świecie. Tak wygląda to przynajmniej w tym momencie, bo zawsze możliwy jest nagły zjazd formy.

Wygląda jednak na to, że to nie kwestia dyspozycji. "Vini" wypracował ogromną powtarzalność i najzwyczajniej widać po nim, że diametralnie zmienił stosunek do swojej gry.

Bo Viniciusie w końcu widać, że wie jak chce prowadzić swoje akcje, nie boi się podejmować decyzji o strzale, gdzie jeszcze niedawno - czasami w bardzo nieprzemyślany sposób - wolał szukać kolegi z zespołu lub decydował się na bezsensowny drybling.

25 meczów, 12 bramek i 9 asyst to dotychczasowy bilans brazylijskiego piłkarza w tym sezonie. W poprzednich rozgrywkach wyglądało to znacznie gorzej, odpowiednio: 49, 6, 7.

Pod wodzą Ancelottiego Vinicius się odrodził, brzmi to już jak truizm, bo wychowanek zespołu, który prowadzić będzie Paulo Sousa jest obecnie trzecim najwyżej wycenianym zawodnikiem według portalu "Transfermarkt". Jego wartość oszacowano na 100 milinów euro. Większe wartości przypisano tylko Kylianowi Mbappe (160 milionów euro) i Erlingowi Haalandowi (150 milionów euro).

Oczywiście, jest to tylko szacowanie i realna wartość kształtuje się na poziomie ceny, która zapłaciłby potencjalny nabywca, jednak w taki sposób nie da się wycenić "Viniego", bo po prostu nie jest na sprzedaż.

Znalezienie się tuż za takimi postaciami jest ogromnym wyróżnieniem dla kogoś, kto jeszcze niedawno był skreślany i wręcz "sprzedawany" z klubu przez kibiców.

Cudotwórca Ancelotti?

"Carletto" znalazł sposób na odblokowanie 21-latka, do którego Zidane nie mógł dotrzeć. Ale czy to tylko jego zasługa?

Dużo z pewnością zrobił czas i stopniowe postępy zawodnika. "Vini" cały czas pracował nad sobą, by stać się lepszym i było to widać, jednak ostatnio nastąpiła istna eksplozja.

Liczne dryblingi Brazylijczyka wskazywały na to, że jest on - wręcz za bardzo - pewny siebie na boisku. Jak sam przyznał, nie zawsze tak było.

- Marcelo mnie przestrzegał: w Madrycie jednego dnia jesteś jak Pele, a drugiego poza składem. Wyglądam na spokojnego, ale w środku zdarza mi się denerwować - przyznał w wywiadzie dla "Placer".

- Pozwalam, by rzeczy działy się naturalnie. Taki już jestem i nigdy nie stracę swojej radości - odpowiedział na zdania o swojej nieskuteczności.

Wygląda na to, że czas faktycznie zrobił swoje. Z pewnością sfera mentalna zawodnika, wraz z procesem dorastania, uległa zmianie i możliwe, że to właśnie tutaj leżał problem.

Jeśli Ancelotti nie osiągnie wielkich rzeczy z "Królewskimi", to jego druga kadencja będzie zapamiętana w inny, również pozytywny sposób - to właśnie on "odczarował" Viniciusa. To właśnie on sprawił, że Brazylijczyk jest liderem zespołu. Jego zasługą jest wyniesienie 21-latka na poziom najlepszych na świecie.

Czytaj także:
Radosław Majecki poznał nowego szkoleniowca
Dwie legendy futbolu są gotowe przejąć Polaków!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×