Obie drużyny mają przed sobą zupełnie odmienne cele - komentarze po meczu Widzew Łódź - KSZO Ostrowiec

Jeden cenny punkt wywieźli zawodnicy KSZO Ostrowiec Św. z trudnego terenu Widzewa Łódź, który sprawił, że pomarańczowo-czarni plasują się w klasyfikacji I-ligowców na wysokim siódmym miejscu. W zgoła odmiennych nastrojach na konferencji prasowej byli szkoleniowcy obu zespołów, bo remis w meczu z beniaminkiem nie był wynikiem jaki chcieli osiągnąć gospodarze.

Robert Kasperczyk (trener KSZO Ostrowiec Św.): Gdybym powiedział, że nie cieszę się z uzyskanego rezultatu, to bym skłamał. Jestem dumny z moich zawodników, z ich postawy, biorąc pod uwagę to jaki potencjał drzemie w przeciwniku, jak również nasze problemy kadrowe z jakimi borykamy się w ostatnim czasie. Szczególnie brakuje nam środowych pomocników - Marcina Dziewulskiego, Piotra Wtorka - co było widoczne w drugiej połowie spotkania z Widzewem. Tym bardziej się cieszę, ze chłopcy, którzy wyszli na boisko w Łodzi sprostali trudnemu zadaniu. Tutaj każdej drużynie będzie bardzo ciężko o punkty. Myślę, że to iż "rozeźliliśmy" troszeczkę tak dobrą drużynę sprawi, że Widzew ruszy i będzie ogrywał naszych potencjalnych rywali w lidze. Jestem przekonany, że będzie to zespół w ścisłej czołówce tabeli. Obie drużyny mają przed sobą zupełnie odmienne cele. Chłopcom gratuluję, a trenerowi Janasowi życzę powodzenie w kolejnych meczach w lidze.

Michał Wróbel (bramkarz KSZO): Wydaje się, że był to dla nas udany mecz, chociaż pierwszą połowę miałem ciężką, bo praktycznie prosto z autobusu trzeba było wyjść na boisko. Przyjechaliśmy na Widzew na dwie godziny przed meczem, ale dla mnie jeszcze chyba konstruktorzy autobusu nie wymyślili. Są troszeczkę za małe i nogi są po takiej podróży ciężkie. W drugiej połowie było już zdecydowanie lepiej. Zapoznałem się z boiskiem. Przy bramce, napastnik Widzewa bardzo dobrze trafił w piłkę, ale… myślę, że trener Jojko tak mnie poprowadzi, że za miesiąc i takie będę już (śmiech).

Adam Cieśliński (napastnik KSZO): Chciałem strzelić, ale się nie udało. Trudno. Trochę za mocno uderzyłem i piłka trafiła w poprzeczkę. Nie ważne kto wypracował sytuację, takie karne powinno się strzelać. Na pewno nie jestem z tego powodu szczęśliwy. Trzeba się jednak pozbierać, bo następny mecz już w sobotę i to będzie dla mnie okazja do rehabilitacji.

Radosław Kardas (obrońca KSZO): Było na pewno ciężko, bo jakby nie patrzeć, Widzew jest stawiany w roli faworyta tej ligi. Zespół poukładany przede wszystkim organizacyjnie, choć sportowo, też nie ma im co zarzucić. My po raz kolejny pokazaliśmy, że mimo, że w naszym klubie nie wszystko wygląda tak, jak w Widzewie, to mamy dobrą drużynę i potrafimy walczyć z każdym. Bramka dla Widzewa na pewno należała do tych ładniejszych. Szkoda, że nie udało się upilnować Marcina Robaka w tej sytuacji. Szkoda, tym bardziej, że my mieliśmy już wcześniej sytuacje. Adaś mógł wykorzystać rzut karny, Kanar mógł strzelić w dogodnej sytuacji. Ale ogólnie mecz był na dobrym poziomie i chwała nam za to, że go zremisowaliśmy.

Paweł Janas (trener Widzewa Łódź): Dziękuję trenerowi za miłe słowa - tylko one pozostały. Dla mnie mimo wszystko wciąż gramy nieskutecznie. Może w końcu odblokuje się Marcin Robak, który zdobył bramkę z akcji, a nie jak Dotą ze stałych fragmentów gry. W spotkaniu z KSZO rzuciliśmy na szalę wszystkie siły ofensywne jakie mieliśmy. Mam nadzieję, że z kadry bez kontuzji powrócą zawodnicy, którzy nie mogli zagrać w tym meczu, ale na kolejny będą już brani pod uwagę. Trudno, nie wygraliśmy meczu, ale naprzeciwko mieliśmy dobrego przeciwnika. Poza tym zespół KSZO miał rzut karny i nie wiadomo jak by się potoczył i skończył mecz gdyby został on wykorzystany. Obie drużyny stworzyły sobie dogodne sytuacje. Gratuluję KSZO uzyskanego rezultatu.

Marcin Robak (napastnik, strzelec bramki dla Widzewa): Wiedzieliśmy, że w drugiej połowie mecz będzie wyglądał ciężko, bo prowadziliśmy tylko jedną bramką. Chcieliśmy podwyższyć ten wynik, ale nie udało się. Śmiesznie straciliśmy bramkę, bo obrońca wybijał piłkę z autu, piłka minęła naszego zawodnika, zrobiła kozioł. Dopadł do niej zawodnik KSZO, uderzył i po rykoszecie piłka wpadła do siatki. Próbowaliśmy zmienić ten niekorzystny dla nas wynik, ale nie udało się. Drużyna KSZO bardzo fajnie wyglądała. Grała otwartą piłkę, grała na całym boisku. Nie ograniczała się tylko do obrony. Cały czas nam próbowała zagrozić. Wiedzieliśmy, że to będzie ciężki mecz, chcieliśmy się przełamać, bo w poprzednich meczach nie udawało nam się zdobywać kompletu punktów, a o to musimy walczyć.

Komentarze (0)