Dla 34-latka podpisanie kontraktu z Niebieskimi było prawdopodobnie jednym z ostatnich w klubie ekstraklasy. Marcin Zając latem 2008 roku związał się z Ruchem trzyletnią umową. W ubiegłym sezonie, szczególnie wiosną, były gracz Lecha Poznań nie grał na poziomie, do którego przyzwyczaił kibiców. W końcu musiał poddać się zabiegowi kolana i przechodzić długotrwałą rehabilitację. Od ostatniego ligowego meczu Zająca minęło już pięć miesięcy. Długo nie grałem. Cieszę się, że wystąpiłem w końcówce ostatniego sparingu z Zagłębiem Lubin. Chciałem poczuć atmosferę meczową - tłumaczy doświadczony pomocnik. - Prawdę mówiąc, to trochę pobiegałem po boisku. O prawdziwej grze nie można mówić. Na razie nie spodziewajcie się ode mnie zbyt wiele. Nawet nie wiem czy w najbliższym czasie dostanę szansę wyjazdu na mecz ligowy. Przecież trenuję z zespołem dopiero od ponad dwóch tygodni. Czuję się coraz lepiej, ale na optymalną formę trzeba będzie jeszcze poczekać - dodaje Marcin Zając.
Piłkarz, który w ekstraklasie rozegrał 280 spotkań, pojedynków z GKS Bełchatów w Niebieskich barwach nie miał okazji wrzucić do kategorii: mecze, które zostają w pamięci. - Na pewno kilka takich było. Jednak nie w Ruchu. W Lechu zdobyłem kiedyś w pojedynku z Bełchatowem bramkę na 1:0, ale ostatecznie zremisowaliśmy 1:1 - wspomina Zając. - W ubiegłym sezonie Ruch dwukrotnie przegrał z GKS. W pierwszym meczu, gdzie grałem przegraliśmy 0:1. Gola strzelił nam wtedy Dawid Nowak. Gdyby Rafał Grodzicki zatrzymał go tak jak przeciwników w ostatnich dwóch pojedynkach ligowych z Piastem i Zagłębiem, gdzie otrzymał czerwone kartki, to byśmy być może wywieźli stamtą remis - zastanawia się na koniec piłkarz, który prawdopodobnie pojedzie z zespołem na mecz. Czy jednak zagra? - Na pewno nie jest jeszcze przygotowany do gry od pierwszej minuty. Zastanawiamy się nad wyborem najbardziej optymalnego momentu do wejścia Marcina w mecz. Myślę, że to jednak jeszcze nie jest ten moment - wyjaśnia szkoleniowiec Ruchu Chorzów, Waldemar Fornalik.