Do dzisiaj ma uraz do Turcji. Polski piłkarz opowiada, co tam przeżył

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Jarosław Jach
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Jarosław Jach

Jarosław Jach roku nie gra w piłkę, ale kiedy dostał propozycję transferu do Turcji, to z niej nie skorzystał. W "Przeglądzie Sportowym" opowiedział, co przeżył, gdy trafił do tego kraju po raz pierwszy.

Jarosław Jach cztery lata temu został sprzedany przez Zagłębie Lubin do Crystal Palace. Angielski futbol jednak brutalnie zweryfikował jego umiejętności. Do dzisiaj nie rozegrał nawet jednego meczu w drużynie z Londynu i to już na pewno się nie zmieni.

Polski obrońca kilka dni przed zamknięciem letniego okna transferowego dowiedział się, że nie zostanie zgłoszony do żadnych rozgrywek. Nie gra nawet w rezerwach. Ostatni raz wystąpił w meczu prawie rok temu.

Co ciekawe, 28-latek miał okazję, aby zmienić klub. Pojawiła się oferta wypożyczenia do jednego z tureckich klubów. On sam jednak zrezygnował, bo ma złe wspomnienia z tego kraju.

- W Rizesporze panował duży bałagan. W pół roku przeżyłem tam trzech trenerów. Po dwóch miesiącach, gdy pojawił się nowy szkoleniowiec, nagle okazałem się niepotrzebny. Trafiłem do czegoś na kształt "Klubu Kokosa". Najpierw nie mogłem trenować z pierwszym zespołem, później zabroniono mi korzystania z siłowni klubowej, a nawet parkingu, więc musiałem parkować przy ulicy - mówi w "Przeglądzie Sportowym".

Jach w ostatnich latach był regularnie wypożyczany. W ten sposób grał m.in. we wspomnianym Rizesporze, Sheriffie Tyraspol, czy Rakowie Częstochowa. Po tym sezonie wygasa jego kontrakt, więc będzie mógł wybrać dowolny klub.

Alkohol, kobiety i zabawa do białego rana. Piłkarze Legii przyłapani >>

Łukasz Trałka coraz bliżej końca kariery. Ma jeszcze jeden cel >>

ZOBACZ WIDEO: Krychowiak zrobił to jako jedyny. "Pokazał, że ma jaja"

Komentarze (0)