"Chciwa pirania". Bayern nienawidzi agenta Lewandowskiego

Newspix /  Christian Liewig/ABACAPRESS.COM / Na zdjęciu: Pini Zahavi
Newspix / Christian Liewig/ABACAPRESS.COM / Na zdjęciu: Pini Zahavi

Pojawienie się w drzwiach Piniego Zahaviego powoduje szybsze bicie serc w Bayernie Monachium. W stolicy Bawarii mają ostatnio same złe wspomnienia z Zahavim, a właśnie czeka ich kolejne starcie z superagentem.

"Chciwa pirania" - wycedził przez zęby Uli Hoeness, były szef Bayernu Monachium. Jemu szczególnie zalazł za skórę izraelski agent. Ale w wojnie pomiędzy Bayernem a Zahavim jest remis 1:1. Hoennes spławił go, gdy Zahavi chciał w 2018 roku sprzedać Roberta Lewandowskiego do Realu Madryt, ale przegrał później, gdy stracił za darmo Davida Alabę.

To właśnie wtedy padły słowa o "chciwej piranii". Uli Hoeness nie miał zamiaru zgadzać się na ogromne żądania Zahaviego. Za samo doprowadzenie do porozumienia ws. nowej umowy dla Austriaka miał żądać ośmiocyfrowej kwoty za swoje usługi. To oznacza minimum 10 mln euro.

Teraz Zahavi znów jest w Monachium. Czas na decydujące rozmowy z Bayernem na temat Roberta Lewandowskiego.

Hoeness - Zahavi 1:0

W lutym 2018 roku Robert Lewandowski ogłosił, że jego nowym agentem został Pini Zahavi. To "wielka ryba" w świecie futbolu. "Lewy" potrzebował kogoś, komu kłania się cała branża. Chciał odejść z Bayernu, marzył mu się Madryt i koszulka Realu. Jeśli ktoś miał doprowadzić do tego transferu, to musiał być Zahavi.

Niemiecka gazeta "Der Spiegel" nazywała Zahaviego specjalistą "od wymuszania transferów". Izraelczyk miał stworzyć okoliczności, w których Bawarczycy wydaliby zgodę na transfer. Do realizacji planu przeszedł w maju, nakładając na władze Bayernu presję przez media. W międzyczasie na transfer zaczął grać też sam "Lewy" i nietrudno było w zachowaniu kapitana reprezentacji Polski dostrzec, że jest inspirowane przez Zahaviego.

Ale szefowie Bayernu Uli Hoeness i Karl-Heinz Rummenigge nie zamierzali zgadzać się na transfer. Cały czas mówili głośne "nie" i przypominali, jak długo Lewandowski ma ważny kontrakt z Bayernem. Zahavi przeszedł do kolejnego punktu w swoim planie. Spotkał się z Maikiem Barthelem, czyli współpracownikiem Cezarego Kucharskiego, z którym do spółki reprezentował Lewandowskiego.

Miał wtedy poprosić Barthela o wsparcie w rozmowach z Bayernem. Niemiec oznajmił jednak, że starania Zahaviego spełzną na niczym, bo Bayern to klub, który nie da się szantażować żadnemu piłkarzowi. Superagent zmienił po tym spotkaniu swoją taktykę. Według "Football Leaks" zaczął zasypywać swojego poprzednika wiadomościami, obwiniając go za to, że w ważnym (wówczas) do 2021 roku kontrakcie Polaka z Bayernem nie ma wpisanej klauzuli odstępnego. Nie było jej ani w pierwszej, podpisanej w 2014 roku umowie, ani w drugiej, podpisanej w grudniu 2016 roku, dzięki której "Lewy" stał się najlepiej zarabiającym piłkarzem w historii klubu. Barthel tłumaczył, że Bayern nie zgodziłby się na taki zapis.

Pini Zahavi
Pini Zahavi

Co więcej, gniew Zahaviego uderzył także w Lewandowskiego. "Robert był i będzie najlepszym napastnikiem na świecie, ale nie rozumie piłkarskiego biznesu" - napisał Zahavi w jednej z ujawnionych wiadomości.

Lewandowski także sam próbował przekonać Bayern do rozmów z Zahavim. Uli Hoeness do dzisiaj lubi przechwalać się historią z tamtego okresu.

- Robert siedział obok mnie w lato 2018 roku i powiedział: Panie Hoeness, koniecznie musi pan porozmawiać z Zahavim.

- Tak! Z przyjemnością, najbliższy wolny termin mam 3 września.

Data 3 września pozbawiła złudzeń Lewandowskiego. Okienko transferowe zamykało się 31 sierpnia, więc we wrześniu nie było już o czym rozmawiać.

Zahavi doprowadził do remisu

Bayern dał przytyczka w nos Zahaviemu. Nawet się z nim nie spotkał i nie dał mu żadnych szans na rozmowy o transferze. Dotychczas Izraelczyk na polu negocjacyjnym osiągał same sukcesy. Kto latem 2017 roku stał za największym transferem w historii futbolu? Oczywiście Zahavi.

Chodzi rzecz jasna o przejście Neymara z Barcelony do Paris Saint-Germain za 222 mln euro. Na jego konto miało wpłynąć aż 35 mln euro z tytułu prowizji. Wcześniej media na całym świecie rozpisywały się, że "Zahavi się już skończył". W dniu ogłaszania transferu Neymara wyszedł do dziennikarzy i zapalił przed nimi cygaro. Nie musiał nic mówić. Wszyscy wiedzieli, kto jest królem.

W 2020 roku Bayern musiał się już spotkać z Zahavim. Trzeba było negocjować kontrakt Davida Alaby. Gdy Hasan Salihamidzić, dyrektor sportowy Bayernu, usłyszał żądania Zahaviego, włosy stanęły mu dęba.

Wściekły Hoeness nie patyczkował się w mediach. Oskarżał Zahaviego o chciwość i kosmiczne kwoty. To bardzo zabolało obóz Alaby i ojciec piłkarza w ostrym tonie nazwał wypowiedzi szefów Bayernu. - Twierdzenie, że nie możemy dojść do porozumienia z powodu roszczeń finansowych w momencie podpisywania umowy - to obrzydliwe - powiedział.

Obie strony ostatecznie nie doszły do porozumienia. Alaba, wychowanek klubu, jeden z czołowych piłkarzy Bayernu, odszedł do Realu Madryt rok później za darmo. Bayern nic nie zarobił na nim, do końca liczył, że uda mu się porozumieć z Zahavim. Tym razem to Izraelczyk był górą.

Rozdział trzeci

Teraz nadchodzi decydujące starcie pomiędzy Zahavim a Bayernem. Do końca kontraktu Lewandowskiego pozostał nieco ponad rok i Izraelczyk rozpoczął negocjacje. Przede wszystkim rozmowy mają dotyczyć nowego kontraktu i tutaj już pojawia się pierwszy problem: Bayern nie zamierza potraktować "Lewego" inaczej niż Manuela Neuera i Thomasa Muellera, którzy w myśl zasad Bayernu dostali do podpisania nowe kontrakty ważne tylko o rok. Dla Lewandowskiego to za mało. Chce dłuższej umowy.

Drugi scenariusz to odejście Polaka już tego lata. Wydaje się on mało prawdopodobny, ponieważ Bayern nie zamierza sprzedawać najskuteczniejszego napastnika na świecie, który rocznie gwarantuje ogromną liczbę goli.

Trzeci scenariusz w tym momencie wydaje się najbardziej prawdopodobny: Lewandowski zostaje w Bayernie do lata 2023 roku i wówczas odchodzi za darmo. W między czasie mistrz Niemiec będzie liczył na złagodzenie stanowiska "Lewego" i akceptację rocznego kontraktu.

Bayern ma szansę po raz kolejny pokazać, że jego zasady są święte i nawet dla najlepszego napastnika na świecie nie będzie ich zmieniał. Dotychczasowe ruchy szefów klubu jednoznacznie pokazują, że żadnych wyjątków nie będzie.

Bartosz Zimkowski, WP SportoweFakty

Zobacz takżeUjawniono, co nie podoba się "Lewemu" w Bayernie. Nie chodzi tylko o kontrakt
Zobacz takżeKarim Benzema dogonił Lewandowskiego. Pod tym względem lepszy jest tylko jeden gracz

ZOBACZ WIDEO: "Z Pierwszej Piłki". Wiemy, co Bayern zaproponuje Lewandowskiemu. Polak nie będzie zadowolony!

Komentarze (14)
avatar
Mercier Skuter
29.04.2022
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
w międzyczasie !!!! Zimkowski 
avatar
Trucker1
29.04.2022
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Agent nie musi byc lubiany ale musi byc skuteczny. Taki jest Zahavi. 
avatar
gelikson
29.04.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
"Chodzi rzecz jasna o przejście Neymara z Barcelony do Paris Saint-Germain za 222 mln euro. Na jego konto miało wpłynąć aż 35 mln euro z tytułu prowizji." Dziękuję, dobranoc. To jest chore. Nie Czytaj całość
avatar
lnsu
29.04.2022
Zgłoś do moderacji
1
3
Odpowiedz
No i krótka piłka - nie dostanie nowego kontraktu, hajs taki sam będzie, za rok koniec dojenia i tyle z robercika. Może jakaś Fiorentina albo Lech go na starość weźmie... 
avatar
kaptur_mnicha
29.04.2022
Zgłoś do moderacji
2
3
Odpowiedz
Jeden i drugi chciwe piranie.