W tym artykule dowiesz się o:
Legia Warszawa już raz straciła swojego najlepszego zawodnika na rzecz chińskiego klubu. Dokładnie rok temu Hebei China Fortune wykupiło z Łazienkowskiej 3 Miroslava Radovicia. Co ciekawe, Serb opuścił Legię, choć ledwie trzy miesiące wcześniej związał się z nią nowym, mającym obowiązywać do końca sezonu 2017/2018 kontraktem. Stołeczny klub zarobił na 31-letnim wówczas Radoviciu ok. 1,5 mln euro, a on sam mógł liczyć w Chinach na olbrzymią gażę.
- Niewiarygodnie korzystna oferta z Chin pozwoli mu zabezpieczyć przyszłość najbliższych - to właśnie to zdecydowało, że na prośbę zawodnika zgodziliśmy się na ten transfer, po wcześniejszym zabezpieczeniu interesów Legii. Jest to zgodne z naszą filozofią, aby w przypadku pojawienia się ofert, które kilkukrotnie przewyższają rynkową wartość naszych zawodników oraz są dla nich wyjątkowo korzystne, nie blokować im możliwości odejścia, o ile interes klubu jest zabezpieczony - mówił wówczas prezes Legii, Bogusław Leśnodorski.
Radović Chin nie podbił. Kilka tygodni po przyjeździe do Państwa Środka doznał poważnej kontuzji barku i jego przygoda z Hebei China Fortune zakończyła się na pięciu występach. Kilka tygodni temu rozstał się z klubem i związał się z Olimpiją Lublana.
Zobacz wideo: #dziejesiewsporcie: popis Messiego na treningu
W przerwie zimowej poprzedniego sezonu do Chin przeniósł się też Mateusz Zachara. Wychowanek Rakowa Częstochowa miał udaną rundę jesienną minionej kampanii, ale zamiast zostać w Polsce i walczyć o tytuł króla strzelców Ekstraklasy, przyjął propozycję trzyletniego kontraktu od Henan Jianye.
W sezonie 2015 rozegrał 25 spotkań, w których zdobył pięć bramek i zaliczył cztery asysty, a jego zespół ukończył rozgrywki na 5. miejscu. Na początku lutego przeszedł operację barku i do gry wróci dopiero w połowie roku.
Rok wcześniej Górnik Zabrze wytransferował do Chin Krzysztofa Mączyńskiego. Świeżo upieczonego reprezentanta Polski z Roosevelta 81 wykupił ówczesny zdobywca Pucharu Chin - Guizhou Renhe.
Wychowanek Wisły Kraków od razu stał się podstawowym zawodnikiem swojej nowej drużyny, a pod koniec chińskiej przygody był nawet jednym z kapitanów zespołu. Kontrakt Mączyńskiego miał obowiązywać do grudnia 2015 roku, ale pomocnik wrócił do Polski pół roku wcześniej ze względu na zbliżające się narodziny córki.
Białorusin był jedną z gwiazd Lecha Poznań, który w sezonie 2009/2010 zdobył mistrzostwo Polski, a w kolejnej kampanii z powodzeniem grał w Lidze Europy. Wbrew przewidywaniom nie opuścił jednak Poznania na rzecz jednej z zachodnich lig - latem 2012 roku przeniósł się do Jiangsu Sainty, który prowadził wówczas znany z pracy w Legii Warszawa i Wiśle Kraków Dragomir Okuka.
Kriwiec długo w Chinach nie zabawił. Po dwóch latach wrócił do BATE Borysów, a od sezonu 2014/2015 występuje w FC Metz.
Honduranin to jedna z większych transferowych pomyłek w historii najnowszej Wisły Kraków. Biała Gwiazda zainwestowała w niego ok. miliona złotych, nie licząc wysokiej pensji, a w zamian nie otrzymała dobrego zawodnika, tylko drogi w utrzymaniu ciężar.
W lutym 2014 roku krakowski klub mógł nieco odsapnąć, gdy Chavez zniknął z listy płac, przenosząc się na zasadzie wypożyczenia do Qingdao Jonoon FC, który w sezonie 2013 spadł z chińskiej ekstraklasy. Obrońca zabrał tylko w 13 z 30 możliwych do rozegrania ligowych meczów, Chińczycy nie zdecydowali się na skorzystanie z prawa do wykupu i piłkarz wrócił do Wisły, ale w jej barwach już nie zagrał - w styczniu 2014 doszło do rozwiązania kontraktu i reprezentant Hondurasu wrócił do ojczyzny.
Z transferem Portugalczyka wiązano w Legii Warszawa spore nadzieje. W końcu Manu przychodził na Łazienkowską 3 w sile wieku (28) i ze sporym doświadczeniem z rodzimej ligi. Ekstraklasy jednak nie podbił i po półtorarocznej przygodzie z Legią przeniósł się do Beijing Guoan. W drużynie wicemistrza Chin spędził tylko kilka miesięcy i wrócił do Europy.
Nigeryjczyk jest związany z Polską już od 18 lat i jest mocno zakorzeniony w naszym kraju, ale w latach 2004-2005 mieszkał poza nim. W styczniu 2004 roku odszedł z Wisły Kraków do II-ligowego Chengdu Wuniu, ale w Azji wytrzymał tylko rok i wrócił do Europy, a konkretnie do norweskiego Stroemgodset IF, by od rundy wiosennej sezonu 2005/2006 znów występować w Polsce.
Ibrahim nie zrobił takiej kariery, jaką mu wróżono, gdy w sezonie 1997/1998 dołączył do Wisły, ale jego rozwój zahamowały źle diagnozowane kontuzje. Dziś finansuje działalność jednej z nigeryjskich akademii piłkarskich i stawia pierwsze kroki w zawodzie agenta.
W styczniu 2004 roku wraz z Ibrahimem Wisłę Kraków na Chengdu Wuniu zamienił też Jacek Paszulewicz. Blisko dwumetrowy obrońca też spędził w Chinach tylko rok, ale wrócił z nich bezpośrednio do Wisły. Nigdy później nie zagrał na poziomie, który prezentował przed daleką eskapadą - w Chinach zaczęły się jego problemy ze zdrowiem, przez co szybko, bo już w wieku 30 lat zakończył karierę.
Pierwszym Polakiem w lidze chińskiej był Sylwester Czereszewski. "Pele z Klewek" ruszył na podbój Azji w przerwie zimowej sezonu 2000/2001 i zostawił Legię Warszawa na rzecz występującego wówczas w II lidze Jiangsu Sainty, ale przy pierwszej okazji, czyli po pół roku wrócił na Łazienkowską 3, ponieważ wyjeżdżając do Chin, myślał, że będzie występował w najwyższej lidze, a nie na jej zapleczu.
W tym samym oknie transferowym z Polski do Chin przeniósł się też Rafał Pawlak. Związany do tej pory głównie z łódzkimi klubami skrzydłowy przez półtora roku grał w barwach Shenyang Jinde - znanego dziś pod nazwą Guangzhou R&F. W przeciwieństwie do Czereszewskiego występował w chińskiej ekstraklasie.