W tym artykule dowiesz się o:
O wojnie Jose Mourinho z Pepem Guardiolą było głośno podczas ich pracy w Hiszpanii. Kiedyś byli kumplami, gdy Portugalczyk był asystentem na Camp Nou, a Guardiola zawodnikiem. Jednak później ich relacje diametralnie się popsuły.
Wrzało na konferencjach prasowych przed meczami Realu z Barceloną, a także w trakcie trwania samych spotkań. W 2011 roku elegancki zazwyczaj Guardiola nie wytrzymał. - W tym pokoju on jest j**anym szefem i j**anym mistrzem, nigdy nie będę z nim tutaj rywalizował - grzmiał na konferencji prasowej. - Zobaczymy się na boisku - syczał ze złości.
Jednak w sobotę wszystko się zmieniło.
Wszystkie oczy były zwrócone na Jose Mourinho i Pepa Guardiolę. Już na konferencji prasowej obaj wypowiadali się bardzo kurtuazyjnie o swoim najbliższym rywalu. Było można wyczuć, że nie będzie wojny pomiędzy nimi i sami dadzą przykład swoim zachowaniem.
Potwierdziło się to przed derbami Manchesteru. Guardiola podszedł do Mourinho, który nie tylko podał mu rękę, ale i wyściskał. Najwyraźniej obaj zmienili front i szanują się nawzajem. Portugalczyk już po przyjściu na Old Trafford zmienił obraz swojej osoby na bardziej łagodny, a nie kłócący się ze wszystkimi dookoła.
W pierwszej połowie więcej okazji do zadowolenia miał Pep Guardiola. Jego drużyna grała bardzo dobrze, szybko wymieniała podania i w pewnym momencie prowadziła 2:0. Najpierw Kevin De Bruyne wykorzystał okazję sam na sam z bramkarzem, a następnie Kelechi Iheanacho dobił strzał Belga.
Sytuacja Czerwonych Diabłów była dramatyczna, ponieważ nie dość, że przegrywali 0:2, to grali jeszcze bardzo słabo. Bramkę sprezentował im jednak Claudio Bravo, a okazję wykorzystał nie kto inny jak Zlatan Ibrahimović. Wynik w drugiej połowie nie zmienił się już.