W tym artykule dowiesz się o:
Krzysztof Mączyński podpisał dwuletni kontrakt z Legią Warszawa! Witamy przy #Ł3, "Mąka"
— M13TRZ POLSKI 2017 (@LegiaWarszawa) 6 lipca 2017
Więcejhttps://t.co/QfmFBODkMy pic.twitter.com/WMdJsRYxkc
Cios prosto w serce
Wyciągnięcie Krzysztofa Mączyńskiego z Wisły Kraków to prawdziwy majstersztyk Legii Warszawa i ostateczny dowód na to, że dla stołecznego klubu nie ma rzeczy niemożliwych. Nie dość, że warszawianie ściągnęli do siebie etatowego reprezentanta Polski, to jeszcze wykupili go z Białej Gwiazdy - to pierwsza taka transakcja między tymi klubami od 1993 roku!
Już samo odejście Mączyńskiego byłoby dla kibiców Wisły dużym ciosem, a jego odejście akurat do Legii boli ich jeszcze mocniej. Rozgoryczenie fanów krakowskiego klubu jest do pewnego stopnia zrozumiałe, bo w ostatnich miesiącach Mączyński składał im obietnice bez pokrycia. 30-latek zapewniał, że zostanie w Wiśle i przekonywał, że na pewno nie opuści Białej Gwiazdy na rzecz Legii. Fani krakowskiego klubu nazywają reprezentanta Polski zdrajcą bądź Judaszem, a to tylko te najłagodniejsze określenia, które nadają się co cytowania.
Transfer Mączyńskiego z Wisły do Legii to bez wątpienia jedno z największych wydarzeń ostatnich lat w polskim futbolu, ale w przeszłości nie brakowało transferów, po których kibice mogli czuć się oszukani przez swoich idoli. Oto najgłośniejsze "zdrady" w historii ekstraklasy.
Dariusz Dziekanowski (Widzew Łódź -> Legia Warszawa, 1985)
"Dziekan" to jeden z największych i najbardziej niespełnionych talentów w historii polskiej piłki. Stać go było na zdecydowanie więcej, niż osiągnął, ale ma na koncie m.in. dwa głośne transfery, którymi żył cały kraj. W 1983 roku potężny wówczas Widzew Łódź wykupił go z Gwardii Warszawa za oszałamiającą kwotę 21 mln zł. To nie mogło się jednak udać, bo łodzianie go nie akceptowali, a przyzwyczajony do życia w stolicy 21-latek nie czuł się w nowym mieście zbyt dobrze.
- W Łodzi cierpią na kompleks stolicy. Pogodziłem się już z tym, że nie zapomną mi tej kwoty do końca moich piłkarskich dni - mówił w słynnym wywiadzie, którego udzielił Jerzemu Chromikowi ze "Sportowca".
Po dwóch latach wrócił do Warszawy, ale nie do Gwardii, lecz do znienawidzonej przez kibiców Widzewa Legii. By obraz był pełniejszy, trzeba dodać, że Dziekanowski zawsze marzył o grze na Łazienkowskiej 3, choć był wychowankiem... warszawskiej Polonii. Z poślizgiem, ale spełnił dziecięce marzenie i przez cztery sezony był idolem kibiców Legii.
ZOBACZ WIDEO Getafe wraca do Primera Division. Zobacz skrót meczu z CD Tenerife [ZDJĘCIA ELEVEN]
Jerzy Podbrożny (Lech Poznań -> Legia Warszawa, 1994)
Dzisiejsza Legia skupia najlepszych zawodników z całego kraju, ale stołeczny klub działał w podobny sposób już w pierwszej połowie lat '90 XX wieku. W 1994 roku Legia namówiła na transfer gwiazdę Lecha Poznań - Jerzego Podbrożnego. "Guma" trafił na Łazienkowską 3 jako dwukrotny król strzelców ekstraklasy.
Fani Kolejorza oczywiście nie potrafili wybaczyć snajperowi przenosin do największego wroga. - Każdy transfer z Poznania do Warszawy będzie wywoływał emocje. Po tym, jak odszedłem do Legii oblano mi samochód farbą, a na murach wypisywano różne niecenzuralne hasła - mówił po latach na łamach "Super Expressu".
Podbrożny tak mocno podpadł kibicom Lecha, że doczekał się nawet dedykowanego sobie transparentu z hasłem: "Bóg wybacza - kibice nigdy". Napastnik wracał na Bułgarską 17 nie tylko jako zawodnik Legii, ale także jako gracz Zagłęba Lubin, Pogoni Szczecin, Amiki Wronki oraz Świtu Nowy Dwór Mazowiecki i za każdym razem fani Kolejorza witali go w ten sam sposób: obrzucając go nie tylko wyzwiskami, ale też tym, co mieli akurat pod ręką.
Maciej Szczęsny, Radosław Michalski (Legia Warszawa -> Widzew Łódź, 1996)
Co ciekawe, większość najgłośniejszych "zdrad" piłkarze popełnili na rzecz Legii Warszawa, ale latem 1996 roku to kibice stołecznego klubu musieli przełknąć gorzką pigułkę, gdy Łazienkowską 3 zostawili Radosław Michalski i Maciej Szczęsny. Obaj porzucili Legię na rzecz sposobiącego się do walki o awans do Chamspions League Widzewa Łódź, który ledwie kilka tygodni wcześniej odebrał Legii mistrzostwo Polski.
Strata obu zawodników mocno zabolała warszawian, ale Michalski był w lepszej sytuacji niż Szczęsny, bo choć był ważnym graczem Legii, to nie był idolem kibiców i rodowitym warszawianinem. Gniew fanów skupił się zatem na Szczęsnym. Chuligani grozili bramkarzowi i jego najbliższym, a doszło nawet do tego, że w kierunku żony Szczęsnego rzucono cegłą.
Charyzmatyczny bramkarz jednak nigdy nie szedł na łatwiznę. W 1998 roku przeniósł się z Widzewa do Polonii Warszawa, a potem Czarne Koszule opuścił na rzecz budującej swą potęgę Wisły Kraków. Na przełomie wieków trudno polskiemu piłkarzowi trudno było o bardziej pokręcony życiorys. Ryzyko jednak się opłaciło, bo Szczęsny do dziś jest jedynym zawodnikiem, który zdobył mistrzostwo Polski z czterema różnymi klubami: Legią, Widzewem, Polonią i Wisłą.
Maciej Terlecki (Łódzki Klub Sportowy -> Widzew Łódź, 1997)
Maciej Terlecki do dziś jest uznawany za jeden z największych zmarnowanych talentów w polskiej piłce. Kto wie, jak potoczyłaby się jego kariera, gdyby latem 1997 roku nie zdecydował się na bardzo ryzykowny ruch. Przed sezonem 1997/1998 opuścił ŁKS, którego jest wychowankiem i którego legendą jest jego ojciec Stanisław, na rzecz lokalnego rywala.
Widzew był wówczas świeżo upieczonym mistrzem Polski, a parę miesięcy wcześniej z powodzeniem grał w Lidze Mistrzów, co mogło zadziałać na wyobraźnię Terleckiego juniora, ale 21-latek przegrał podwójnie. Nie dość, że stracił szacunek kibiców ŁKS-u, to jeszcze mistrzostwo Polski 1997/1998 zgarnął właśnie ŁKS, a Widzew zakończył sezon poza podium.
Marek Citko, Tomasz Łapiński (Widzew Łódź -> Legia Warszawa, 2000)
Czy jakikolwiek transfer wewnątrz polskiej ligi może jeszcze dziwić, odkąd kapitan wielkiego Widzewa Łódź połowy lat '90 przeszedł do Legii Warszawa? W przerwie zimowej sezonu 1999/2000 na taki transfer odważył się Tomasz Łapiński. Srebrny medalista IO 1992 był związany z Widzewem w latach 1987-1999, a przez wiele sezonów, w tym też w pamiętnych meczach Ligi Mistrzów, był kapitanem zespołu. Jest też rekordzistą klubu pod względem występów w ekstraklasie (281).
Ból kibiców Widzewa był podwójny, bo wraz z Łapińskim do Legii przeniósł się też sam Marek Citko, czyli piłkarz, którego w Łodzi wielbiono. Citko zostawił Widzew dla Legii, kiedy jeszcze pamięć o jego świetnych występach w Lidze Mistrzów była w miarę świeża.
Widzewiacy trafili do Legii za namową Franciszka Smudy, który prowadził ich w łódzkim klubie. Dużo zaryzykowali, przenosząc się do Warszawy i nic na tym nie zyskali. Citko nie spełnił pokładanych w nim nadziei, bo nie potrafił wrócić do formy sprzed urazu ścięgna Achillesa, a Łapiński przez trzy lata rozegrał dla stołecznego klubu tylko cztery spotkania, w tym trzy w marcu 2000 roku, czyli tuż po transferze - na więcej nie pozwoliły mu kontuzje.
Tomasz Kiełbowicz (Polonia Warszawa -> Legia Warszawa, 2001)
Rok po Marku Citce i Tomaszu Łapińskim klub z Łazienkowskiej 3 wyciągnął też jednego z najlepszych graczy lokalnego rywala - Polonii. Był to transfer tym bardziej symboliczny, że Kiełbowicz opuścił Konwiktorską 6 tuż po tym, jak wywalczył z Czarnymi Koszulami mistrzostwo Polski.
W Polonii "Kiełbik" nie był długo, a kibice Legii szybko wybaczyli mu polonijną przeszłość. Kiełbowicz stał się jednym z idoli publiczności z Łazienkowskiej 3. Przez 12 lat rozegrał w barwach Legii 237 spotkań, a dziś jest jednym z jej skautów i pracuje ku chwale stołecznego klubu.
Emilian Dolha (Wisła Kraków -> Lech Poznań, 2007)
Historię Rumuna przypominamy, by pokazać, jakie piekło znienawidzonemu piłkarzowi potrafią zgotować kibice Białej Gwiazdy. Czy tak samo przy Reymonta 22 przyjęty zostanie Krzysztof Mączyński? Mecz Wisła - Legia zostanie rozegrany w ramach 13. kolejki sezonu 2017/2018.
Emilian Dolha trafił do Wisły latem 2006 roku za sprawą Dana Petrescu. Był wypożyczony z Rapidu Bukareszt, a krakowski klub miał prawo do wykupu go, z którego chciał skorzystać. Po zakończeniu sezonu 2006/2007 Dolha wyjechał na urlop do ojczyzny, a po kilku tygodniach zwodzenia Wisły wrócił do Polski... jako zawodnik Lecha Poznań.
Gdy 1 września 2007 roku zawitał na Reymonta 22 w barwach Kolejorza, kibice Wisły zadbali o to, by poczuł się niekomfortowo. Fani Białej Gwiazdy wygwizdywali go przez całą pierwszą połowę, a Rumun nie udźwignął presji i dał sobie wbić cztery gole, w tym trzy po swoich koszmarnych błędach. W przerwie został zmieniony przez Krzysztofa Kotorowskiego, a całą drugą połowę przesiedział w autokarze, chcąc uniknąć kontaktu z kibicami i dziennikarzami.
Bartosz Bereszyński (Lech Poznań -> Legia Warszawa, 2013)
Po kilku latach przerwy Legia wróciła do wrogich przejęć. Największym wydarzeniem przerwy zimowej sezonu 2012/2013 był w ekstraklasie transfer Bartosza Bereszyńskiego z Lecha Poznań do Legii właśnie. To historia tak świeża, że ciągle jest solą w oku fanów Kolejorza.
Bereszyński może i nie był pierwszoplanową postacią Lecha i pewnie jego odejście nie byłoby tak wielką sprawą, gdyby nie to, że przeniósł się do Legii. Smaczku historii dodaje fakt, że ojciec Bartosza, Przemysław Bereszyński występował w Lechu w latach 1988-1995 i świętował z Kolejorzem trzy mistrzostwa Polski.
Na przeprowadzkę Bereszyńskiego juniora do Legii kibice Lecha zareagowali bardzo impulsywnie. Młodzieżowy reprezentant Polski otrzymywał nieprzyjemne telefony i SMS-y i do dziś jest w stolicy Wielkopolski jednym z najbardziej znienawidzonych piłkarzy. A Legia upiekła dwie pieczenie na jednym ogniu, bo nie dość, że zagrała na nosie największemu rywalowi, to jeszcze zrobiła z Bereszyńskiego świetnego prawego obrońcę, na którym po czterech latach zarobiła dwa miliony euro.
Kasper Hamalainen (Lech Poznań -> Legia Warszawa, 2016)
Transfer Krzysztofa Mączyńskiego z Wisły do Legii to największe wydarzenie w ekstraklasie od czasu przenosin Kaspra Hamalainena z Lecha do Legii. Przeprowadzka Fina na Łazienkowską 3 to był prawdziwy hit - w końcu broniący tytułu mistrza Polski Kolejorz stracił swojego najlepszego ofensywnego zawodnika na rzecz największego rywala na krajowej arenie, który pół roku później odebrał mu mistrzostwo.
Poznańskiemu klubowi nie udało się dojść z Finem do porozumienia w sprawie przedłużenia kontraktu, który wygasł 31 grudnia 2015 roku, a Legia znalazła argumenty, by namówić Hamalainena nie tylko na pozostanie w Polsce, ale na transfer, przez który został znienawidzony w Poznaniu.
Każdej wizycie Hamalainena przy Bułgarskiej 17 towarzyszy bardzo nieprzyjemna atmosfera, ale w minionej kampanii Fin odpłacił się kibicom Lecha pięknym za nadobne. W sezonie zasadniczym Legia dwukrotnie pokonała Kolejorza 2:1 po golach strzelonych właśnie przez "Hamę" i to w doliczonym czasie gry! Trudno wyobrazić sobie słodszą piłkarską zemstę.