Talent po przejściach, zdolny pływak, "Cambiasso z Zabrza" i syn Probierza - poznaj nowych żołnierzy Adama Nawałki

Na listopadowe mecze towarzyskie z Urugwajem i Meksykiem Adam Nawałka powołał aż czterech debiutantów. Kim są Przemysław Frankowski, Jarosław Jach, Rafał Kurzawa i Jakub Świerczok? Poznaj bliżej nowych reprezentantów Polski.

Maciej Kmita
Maciej Kmita

Jakub Świerczok (Zagłębie Lubin, napastnik, 25 lat)

Wielki talent po bolesnych przejściach. Trzy lata temu jego kariera zawisła dosłownie na włosku. Miedzy 10 września 2012 a 5 maja 2014 roku nie rozegrał ani jednego meczu o stawkę. Wszystko przez kontuzje kolana, które wyhamowały jego rozwój na blisko dwa lata i trzymały go poza boiskiem dokładnie przez 601 dni. Teraz Świerczok jest czołowym strzelcem Lotto Ekstraklasy, ale droga do miejsca, w którym dziś jest, była długa i pełna zakrętów, na których 25-latek nie wyrabiał. 

Jako junior był uważany za jednego z najbardziej obiecujących zawodników z rocznika 1992 w Polsce. Kiedy miał 15 lat, z MK Górnik Katowice wyłowiła go Cracovia, która sprowadzała wówczas najbardziej utalentowanych juniorów z całej Polski, ale debiutu w pierwszym zespole Pasów się nie doczekał, ponieważ na pewnym etapie wyobraźni zabrakło władzom klubu z Kałuży 1.

Przewyższający rówieśników potencjałem Świerczok chciał przeskoczyć z drużyny U-17 od razu do zespołu Młodej Ekstraklasy, ale w klubie zaproponowano mu jedynie trenowanie z Młodą Ekstraklasą bez możliwości gry w niej. Nie dość, że nastolatek poczuł się niedoceniony pod względem sportowym, to jeszcze w tym samym czasie klub poskąpił mu kilkuset złotych stypendium, co sprawiło, że poczuł się w nim jak intruz i postanowił szukać szczęścia poza Kałuży 1.

Trafił na testy do Polonii Bytom i ówczesny prezes śląskiego klubu, Damian Bartyla, zakochał się w nim od pierwszego treningu i za 15 tys. zł wykupił go z krakowskiego klubu. Ta inwestycja szybko zwróciła się Polonii z dużym przebiciem. Gdy w 18 meczach rundy jesiennej sezonu 2011/2012 I ligi Świerczok zdobył aż 12 bramek, wiadomo było, że długo nie zostanie przy Olimpijskiej 2. Po skutecznego nastolatka zgłosili się między innymi działacze Lecha Poznań i Wisły Kraków, ale polskie kluby nie mogły rywalizować z występującym wówczas w Bundeslidze 1.FC Kaiserslautern. Czerwone Diabły zapłaciły za nastolatka bez występu w ekstraklasie aż 400 tys. euro, a Świerczoka - jako jednego z pierwszych - zaczęto nazywać "nowym Robertem Lewandowskim".

ZOBACZ WIDEO Ogromny błąd rywala dał bramkę Napoli, Zieliński blisko trafienia. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Jego kariera nie potoczyła się jednak zgodnie z planem. W pierwszym zespole Czerwonych Diabłów rozegrał tylko sześć spotkań - wszystkie w pierwszej rundzie po transferze. Na sezon 2012/2013 został wypożyczony do Piasta Gliwice, ale stracił kilka miesięcy przez kontuzję kolana. Po powrocie do Niemiec doznał identycznego urazu, a gdy w maju 2014 roku wrócił na boisko, grał tylko w IV-ligowych rezerwach.

W styczniu 2015 roku rozstał się z Kaiserslautern i wrócił do Polski. Grał w ekstraklasie w Zawiszy Bydgoszcz i Górniku Łęczna, dla których w trzy rundy strzelił 11 goli. Jego trafienia nie uchroniły klubów przed spadkiem do I ligi, a w końcu na zapleczu ekstraklasy wylądował on sam. Na boisku bywa bezczelny, co jest akurat cechą pożądaną u napastnika, ale krnąbrność cechuje go też poza boiskiem. Sprawiał problemy dyscyplinarne w każdym klubie, w którym grał i był na bakier ze sportowym trybem życia. Nawet w Kaiserslautern nie potrafili go okiełznać, choć z drugiej strony w Niemczech nikomu nie przeszło przez myśl, by prowadzić go za rękę.

Doszło do tego, że z Łęczną Świerczok pożegnał się w atmosferze konfliktu z trenerem Andrzejem Rybarskim i jako zawodnik zdegradowany do rezerw. Pomocną dłoń do niego wyciągnął I-ligowy GKS Tychy, ale w rodzinnym mieście o samodyscyplinę było mu jeszcze trudniej. Na szczęście sam zdał sobie sprawę z tego, że rozmienia na drobne swój talent i w porę zwrócił się o pomoc do swojego byłego agenta, Bartłomieja Bolka.

- Nakreśliliśmy mu cały plan ratowania kariery, nie dając gwarancji powodzenia. Warunek był jednak taki, że musi całkowicie się podporządkować i zaangażować, nie dyskutować z założeniami, tylko pracować. I to zrealizował. Skończyło się dokładnie tak, jak przewidywałem - mówił nam niedawno Bolek.

Rzeczony plan zakładał pracę na wielu płaszczyznach: fizycznej, sportowej i mentalnej. Świerczok był pod opieką dietetyka, osteopaty, trenera przygotowania motorycznego i psychologa sportu. Efekt? W 15 meczach rundy wiosennej poprzedniego sezonu Nice I ligi strzelił dla tyszan 13 goli. Uratował klub przed spadkiem do II ligi, a sobie wygrał kontrakt z Zagłębiem Lubin i w ostatnich tygodniach pokazał, że nie ma dla niego znaczenia klasa rozgrywkowa, w której występuje - po 14 kolejkach ma na koncie dziewięć bramek. Spośród Polaków grających w ekstraklasie pokaźniejszy dorobek ma jedynie Marcin Robak (10). Napastnik Śląska Wrocław trzy z dziesięciu swoich bramek zdobył jednak z rzutów karnych, a Świerczok trafia tylko "z gry".

- Ten chłopak ma ogromny potencjał. Jeśli będzie się trzymał postanowień, jeśli będzie profesjonalnie podchodził do kariery, jeszcze wróci na Zachód. Tym razem z lepszym skutkiem - mówi Jurij Szatałow, który prowadził Świerczoka w Łęcznej i Tychach.

W piątek drzwi do powrotu na Zachód przed 25-latkiem uchylił Adam Nawałka. Rok temu o tej porze Świerczok nie przypominał zawodowego piłkarza pod względem fizycznym i mentalnym, ale ledwie dwanaście miesięcy wystarczyło mu, by dojrzeć i jako mężczyzna, i jako sportowiec i z nieskutecznego I-ligowca stać się zawodnikiem na miarę reprezentacji Polski, co też pokazuje skalę jego potencjału. Jego łączny dorobek w 2017 roku to 23 bramki w 32 meczach - Adam Nawałka nie mógł przejść obok tego obojętnie.

Który z debiutantów najbardziej zasłużył na powołanie do reprezentacji Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Polub Piłkę Nożną na Facebooku
inf. własna
Zgłoś błąd
Komentarze (4)