Doliczone minimum cztery minuty.

Zdecyduje tylko jedna bramka?

Przewinienie Juanpe dało gościom szansę na podwyższenie prowadzenia z rzutu wolnego. Piłkarzom z Liverpoolu nigdzie nie spieszy się i długo przymierzali się do oddania uderzenia. Ostatecznie Trent Alexander-Arnold kopnął futbolówkę pod poprzeczkę, ale za blisko Paulo Gazzanigi.

Girona FC praktycznie nie miała stuprocentowej okazji do wyrównania, a czasu na to coraz mniej. Generalnie w ostatnim fragmencie więcej zmian i kartek niż ciekawego grania.

Bramka tym razem nie wpłynęła ożywczo, a zamulająco na mecz. Liverpool już nie atakuje za wszelką cenę, a Girona nie czuje się równie dobrze w rozegraniu jak w kontrach. Przez to zaczęło dziać się mniej pod bramkami, a atmosfera zrobiła się piknikowa.

Jubileusz Mohameda Salaha!

Był już pierwszy atak gospodarzy po zmianie wyniku, ale gościom raczej nie zadrżały po nim nogi. Girona w trudnej sytuacji.

Rzut karny za zagranie ręką Donny'ego Van de Beeka. Strzela Mohamed Salah!

Sędzia w drodze do monitora i to pachnie rzutem karnym dla The Reds.

Nie zmienia się przewaga zespołu z Premier League w posiadaniu piłki. Z kolei Girona stłoczona coraz mocniej wewnątrz własnego pola karnego. Trudno powiedzieć, czy to wróży nieszczęście gospodarzom, ponieważ Liverpool FC nie stwarza po przerwie jeszcze stuprocentowych sytuacji podbramkowych.

Podobnie jak na początku pierwszej połowy meczu w posiadaniu piłki Liverpool FC. Spokojne rozegranie podopiecznych Arnego Slota.

Drużyny mają kwadrans na przygotowanie skuteczniejszego planu na drugą połowę meczu.

Czekamy na gole w drugiej połowie.

Pierwsza połowa miała różne fazy. Liverpool miał zdecydowaną przewagę w posiadaniu piłki i momentami dominował, ale Girona nabierała też momentami odwagi i odpowiadała swoimi atakami. Stanęło na remisie 0:0, chociaż nie oddaje on przebiegu spotkania, w którym jest dużo sytuacji podbramkowych i sporo strzałów celnych. Na zdobycie prowadzenia nie pozwalali Paulo Gazzaniga oraz Alisson.

Ostatnie ataki w pierwszej połowie meczu.

Dużo strzałów i chyba wypadałoby już objąć prowadzenie. Bramkarze jednak nie są z pierwszej łapanki. Alisson sparował piłkę na korner, a przetestował go zza pola karnego Yaser Asprilla. Efektowna robinsonada reprezentanta Brazylii!

Darwin Nunez w sytuacji sam na sam, ale bramkarz Girony nie daje się pokonać. Instynktowa, świetna interwencja!

Girona często atakuje na lewej stronie boiska z udziałem Daleya Blinda. Tym razem dośrodkowanie Holendra zostało opanowane po przeciwnej stronie przez Alejandro Francesa. Uderzenie z kilkunastu metrów powstrzymał Ryan Gravenberch i gospodarze musieli zadowolić się wywalczeniem rzutu rożnego.

Przez pół godziny publiczność nie doczekała się gola.

Próba przeprowadzenia ataku z wykorzystaniem Darwina Nuneza, ale to wszystko zbyt leniwie. Liverpool FC wycofał piłkę aż do Alissona, który musiał się trochę napocić, żeby zdążyć przed przeciwnikiem do anemicznego podania Trenta Alexandra-Arnolda.

65 procent posiadania piłki po stronie The Reds.

Pierwsza połowa za półmetkiem i tak falami przebiega rywalizacja. Momentami dominuje Liverpool FC, momentami Girona nabiera odwagi.

Podanie Luisa Diaza do Andrewa Robertsona, którego dośrodkowanie zostało zablokowane. Jeszcze korner dla jedenastki z Anfield, a po krótkim rozegraniu zapachniało, a raczej zaśmierdziało golem samobójczym. Ostatecznie szczęśliwie Girona.

Ponownie akcja Girony zakończona uderzeniem. Drobne zamieszanie, a po nim kopnięcie z kilkunastu metrów. Strzelcowi zabrakło dokładności i Allison obserwował lot piłki obok spojenia słupka z poprzeczką.

Mecz nabiera rumieńców i nie jest już jednostronnym graniem.

Początkowo schowani gospodarze odparli ataki Liverpoolu i w 12. minucie zagrozili Alissonowi. Brazylijczyk nie dał się zaskoczyć strzałem z kilkunastu metrów. W ogóle po dośrodkowaniu Daleya Blinda była jeszcze lepsza szansa na pokonanie Alissona, ale zawodnik w pierwszym tempie nie trafił w piłkę.

W ostatnim fragmencie meczu było kolejne uderzenie celne, którym Darwin Nunez nie zaszkodził zespołowi z La Ligi. Generalnie goście odpowiedzialni za wymienianie podań, a Girona czeka na swój moment.

Zdecydowana reakcja Benoita Bastiena na przewinienie w kole środkowym na Luisie Diazie.

Pierwsza, rewelacyjna szansa na gola dla Liverpoolu była w 4. minucie. Joe Gomez nabiegł na piłkę po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Andrewa Robertsona i główkował pod poprzeczkę. Na zdobycie prowadzenia nie pozwolił Paulo Gazzaniga, co spowodowało olbrzymią radość na trybunach.

Piłka punktualnie poszła w ruch. Gospodarze w czerwonych strojach z białymi elementami. The Reds to tacy nie do końca The Reds tego późnego popołudnia, ponieważ wyszli na boisko w czarnych koszulkach i spodenkach z białymi wstawkami.

Ostatnie przygotowania do rozpoczęcia meczu.

Sędzia: Benoit Bastien (Francja)

Rozpędzony w Lidze Mistrzów i w Premier League zespół Arnego Slota zagra we wtorek z Gironą. Dla The Reds konfrontacja w Hiszpanii będzie szansą na umocnienie się na pierwszym miejscu w tabeli. Jak dotąd tylko oni odnieśli komplet pięciu wygranych w fazie ligowej.