Po dwóch przeciętnych sezonach w Kwidzynie Jędrzej Zieniewicz postanowił poszukać szczęścia w Kaliszu i chyba trafił w dziesiątkę. Na skuteczności lewego rozgrywającego opiera się gra drugiej linii kaliszan, po dziewięciu kolejkach jest zdecydowaniem najskuteczniejszym zawodnikiem Energi MKS-u (41 goli).
Po raz pierwszy w swojej czteroletniej przygodzie z Superligą Zieniewicz stał się pierwszoplanową postacią. Debiutował w Gwardii Opole, w której miał przebłyski, ale na stałe nie potrafił ustabilizować formy. Po przenosinach do Kwidzyna rozegrał kiepski pierwszy sezon, syndromy poprawy było widać dopiero pod koniec przygody z MMTS-em.
- Mówi się o dobrym czasie w Opolu, ale dopiero teraz mam naprawdę lepszy moment. Pojawiła się regularność w występach, a kiedyś bywało z tym różnie. Chcę być wartością dodaną przez większość sezonu, a nie tak jak dotychczas, gdy grałem trzy mecze dobre, a potem trzy słabe. Poza tym w Gwardii było mi trochę łatwiej, wchodziłem do ligi, rywale jeszcze mnie tak nie znali - wyjaśnia nam.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Siatkarz romantyk. Taką niespodziankę sprawił partnerce
Lepsze występy Zieniewicza mają też odzwierciedlenie w wynikach MKS-u. Kaliszanie podnieśli się po kiepskim początku, spowodowanym po części bardzo wymagającym kalendarzem. Dopiero od trzech kolejek Energa MKS zaczęła regularnie punktować i złapała kontakt z pierwszą ósemką.
- Nawet przez moment słabszy start nie odbił się na atmosferze, cały czas jest wzorowa. Żałowaliśmy punktów z Chrobrym i utraty zwycięstwa w regulaminowym czasie z Unią Tarnów. Terminarz wtedy nie rozpieszczał, brakowało punktów i wyglądało to kiepsko w tabeli. Teraz jest lepiej, mam nadzieję, że weszliśmy już na dobre na zwycięską ścieżkę - podkreśla Zieniewicz.
Na zielonogórzaninie będzie spoczywać jeszcze większa odpowiedzialność za wyniki, bo po kontuzji Patryka Biernackiego pozostał jedynym nominalnym lewym rozgrywającym w zespole.
ZOBACZ:
Norwegowie kontynuują budowę potęgi
Rekordowy weekend w Superlidze