Mateusz Kołodziej: Zacznijmy od najważniejszego. Jak ze zdrowiem Pawła Podsiadły?
Paweł Podsiadło: Na szczęście już lepiej. Ręka boli mnie już zdecydowani mniej. Na pewno wystąpię w sobotnim spotkaniu, istnieje tylko jedna obawa, czy ta ostatnia moja przerwa nie będzie miała wpływu na moją dyspozycję. Ja mam nadzieję, że jednak nie.
No właśnie, po tej przerwie chyba odliczasz już godziny do najbliższego meczu.
- Zdecydowanie tak. Jestem głodny gry. Już nie mogę się doczekać tego spotkania!
Dyspozycja po kontuzji to jedna sprawa. Drugą jest twoja forma psychiczna. Według niektórych, jako że nie jesteś jeszcze doświadczonym graczem, możesz nie wytrzymać tego napięcia psychicznie.
- Trochę tego doświadczenia jednak już mam. Grałem przecież za kadencji trenera Tłuczyńskiego w pucharze EHF. Tam też rywalizowaliśmy z bardzo dobrymi zespołami. Uważam, że Bośnia Sarajewo specjalnie od tych zespołów nie odstaje. Myślę, że o stronę psychiczną nie ma co się obawiać, szczególnie, że gramy przed własną publicznością.
To również będzie wasz ogromny atut. Wystarczy dodać, że wszystkie bilety (ponad 4 tysiące wejściówek) rozeszły się w ciągu jednego dnia.
- Kibice zawsze byli naszym ósmym zawodnikiem. Cieszymy się, że spotkanie cieszy się taką popularnością. Na pewno fani stawią się w komplecie, a to będzie dla nas dodatkowa mobilizacja.
Jak więc ocenisz waszego najbliższego przeciwnika?
- Tak jak powiedziałem wcześniej. Bośnia nie jest europejskim słabeuszem i na pewno jeszcze sporo namiesza w naszej grupie. Kluczem do zwycięstwa będzie oczywiście obrona. To dzięki temu elementowi wygraliśmy większość ligowych spotkań. Jeśli znów zagramy twardo w obronie, wtedy stworzą się okazje do szybkich kontrataków, przez co będziemy mieli łatwiej w ataku.
Jeśli ogracie Bośnię, a następnie pokusicie się o zwycięstwo z francuskim Chambery, awans do TOP16 Ligi Mistrzów będzie już bardzo blisko. Macie tą świadomość?
- Zdajemy sobie sprawę przede wszystkim z tego, że aby ten scenariusz pozostawał aktualny, musimy wygrać z Bośnią. Oczywiście, że ewentualne zwycięstwa pozwoliłyby nam zbliżyć się do awansu, ale nie możemy tego tak rozpatrywać. Na razie mamy w głowach tylko Bośnię i koncentrujemy się tylko na tym, żeby w sobotę zdobyć dwa punkty.
Po meczu z Bośnią, a przed z Chambery, czeka was równie ciężką i ważna przeprawa z Wisłą Płock. Które Twoim zdaniem spotkanie będzie trudniejsze?
- Wiadomo, że spotkania z Płockiem zawsze wywołują dodatkowe emocje. My na razie nie myślimy o środowej potyczce z Wisłą, bo to nie jest w tej chwili najważniejszy mecz. Będzie nim po spotkaniu z Bośnią. Ze swojej strony mogę jedynie obiecać, ze w obydwu pojedynkach nasze zaangażowanie będzie równie duże.