Interesująco zapowiadało się niedzielne popołudnie w Kielcach - Górnik to przecież zespół, który w poprzednich latach niejednokrotnie pokazywał, że jest w stanie postawić się szczypiornistom Industrii. Zresztą, gdy spotyka się złoty i brązowy medalista rozgrywek, można oczekiwać ciekawego pojedynku. Tym razem razem jednak zabrzanie prowadzili z żółto-biało-niebieskimi wyrównaną walkę zaledwie przez kilka pierwszych meczu.
Zaczęło się ciekawie - od prawdziwej wymiany ciosów. W pierwszych minutach obie ekipy narzuciły szybkie tempo i kibice dość szybko mieli okazję do zobaczenia kilku fantastycznych bramek. Do stanu 5:5 wydawało się, że fanów zgromadzonych w Hali Legionów czeka naprawdę zacięte widowisko, wtedy jednak gospodarze zdobyli cztery trafienia z rzędu i mocno popsuli szyki rywalom. Świetny fragment zaliczył Szymon Sićko i zabrzanie musieli zacząć kombinować. Przyjezdni zaczęli mieć problemy ze zdobywaniem bramek, mistrzowie Polski grali bowiem bardzo czujnie w obronie.
Świetna defensywa i skuteczna gra w ataku szybko sprawiły, że kielczanie błyskawicznie odskoczyli i z dużym spokojem kontrolowali wynik. Jeszcze w pierwszej połowie zdołali zbudować przewagę ośmiu trafień.
Jeśli szczypiorniści Górnika liczyli, że po przerwie uda im się odrobić straty, to mocno się rozczarowali. Żółto-biało-niebiescy po powrocie na boisko szybko dołożyli trzy bramki i ich prowadzenie urosło do dziesięciu bramek. Kielczanie byli lepsi w każdym elemencie, pokazywali też więcej zaangażowania i charakteru.
Zabrzanie zaliczyli aż dziewiętnaście strat - niemal każdą z nich błyskawicznie z bezwzględną precyzją wykorzystywali gospodarze. Ostatecznie mistrzowie Polski zwyciężyli osiemnastoma trafieniami - 41:23.
Industria Kielce - Górnik Zabrze 41:23 (20:13)
Czytaj też:
Lubinianie bez przełamania. Zabójczy finisz KGHM Chrobrego Głogów w derbach
ZOBACZ WIDEO: Dzień z Mistrzem. Robert Kubica: Dopóki ta pasja jest, będę to kontynuował