Industria Kielce znów musiała uznać wyższość Orlenu Wisły. "Zabrakło wykończenia, graliśmy falami"

PAP / Marian Zubrzycki / Tałant Dujszebajew
PAP / Marian Zubrzycki / Tałant Dujszebajew

W łódzkiej Atlas Arenie doszło do pierwszego w historii starcia o Superpuchar Polski. Trofeum wywalczyli gracze Orlenu Wisły Płock, którzy pokonali Industrię Kielce 27:23. Żółto-biało-niebiescy upatrują przyczyn porażki w nierównej grze.

Obie ekipy od początku pojedynku doskonale prezentowały się w defensywie. Błyszczeli golkiperzy, obrońcy świetnie ze sobą współpracowali. W pierwszych dziesięciu minutach gry padło zaledwie sześć trafień, a i później na każdą bramkę zawodnicy musieli się naprawdę mocno napracować. To był prawdziwy mecz walki.

- Myślę, że to są mecze bardzo fizyczne i emocjonalne, które mocno opierają się na walce. A jak jest dużo walki, to obrona jest domeną przygotowania taktycznego. To było widać w jednym i drugim zespole - była walka, pomaganie w tej defensywie, domykanie. Obie drużyny zagrały dobrze w obronie i zdecydowały detale - stwierdził Tomasz Gębala.

Podobnego zdania był drugi trener Industrii Kielce. - Nie możemy się przyczepić, ani do bramkarzy, ani formacji obronnej, bo zarówno defensywa, jak i bramkarze dobrze się spisywali - powiedział Krzysztof Lijewski i dodał: - Zabrakło wykończenia akcji, do których doprowadzaliśmy. Jeżeli grasz z tak dobrą drużyną, jaką jest ta z Płocka i nie wykorzystujesz swoich sytuacji, to nie masz prawa wygrać.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Piękna pogoda i basen. Tak wypoczywał polski siatkarz

- Była taka sinusoida, ale gdy graliśmy swoje, to albo na samym początku prowadziliśmy albo później doganialiśmy rywali. Gdy jednak później przyszła fala spadająca i popełnialiśmy błędy, marnowaliśmy sytuacje rzutowe, to Wisła odjeżdżała, szczególnie w drugiej połowie. Wtedy już nie daliśmy rady odrobić strat - podsumował Gębala.

Na początku drugiej połowy kielczanie rzucili trzy bramki z rzędu, doprowadzili do remisu po 13 i wydawało się, że walka zacznie się od początku. Nafciarze zaliczyli słabszy fragment, ale dość szybko przebudziło ich trafienie Przemysława Krajewskiego. Później poszli już za ciosem, znów odskoczyli i chociaż sami nie ustrzegli się błędów, byli w stanie kontrolować wynik.

- W najważniejszym momencie drugiej połowy zabrakło zimnej głowy przy wykonywaniu rzutów na bramkę Mirko Alilovicia. Drużyna z Płocka była skuteczna i było nam trudno ich dogonić - analizował Lijewski. - Ten mecz był bardzo wyrównany, jeżeli chodzi o początek spotkania, to raz oni byli z przodu, raz my. My graliśmy falami, takimi fazami, najpierw przestój trzy-cztero minutowy, później znów 10 minut fajnej gry, następnie znów trzy-cztery minuty niepotrzebnego hamulca. To nas wybijało z rytmu. Wydaje mi się, że musimy popracować nad naszą koncentracją i stabilizacją - ocenił szkoleniowiec.

Żółto-biało-niebiescy przegrali trzecie trofeum z rzędu, ale zapowiadają, że w tym sezonie zrobią wszystko, by odzyskać tytuły. Tym razem to oni będą gonić rywali i liczą, że wrócą na znane sobie tory.

- Wisła wygrała, była lepsza. Jedyne co możemy zrobić to przeanalizować ten mecz, wyciągnąć wnioski, zobaczyć, gdzie popełniliśmy błędy i jakie mieliśmy problemy. Musimy się do tego dostosować i tyle, tu nie ma co szukać wielkiej filozofii - stwierdził Gębala.

Czytaj też:
Doskonała passa trwa. Orlen Wisła Płock z kolejnym trofeum!
Orlen Wisłą wyszarpała tytuł obroną. "Mirko Alilović jest fenomenalny"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty