Drużyna z Legionowa jest jedyną ekipą w ORLEN Superliga Mężczyzn, która w tym sezonie nie zdobyła jeszcze punktu. Trudno było oczekiwać, że pierwszą zdobycz szczypiorniści z Mazowsza przywiozą z Kielc, jednak ich postawa w starciu z żółto-biało-niebieskimi była więcej niż rozczarowująca.
Pojedynek w Hali Legionów miał dwa oblicza - w pierwszej połowie gospodarze bez najmniejszych problemów zdobywali bramki seriami, błyskawicznie zbudowali przewagę i systematycznie ją powiększali, w drugiej części meczu kielczanie mieli natomiast spore problemy z utrzymaniem koncentracji, byli nieskuteczni i mieli spore przestoje. Goście mocno męczyli się przez całe spotkanie i tylko rywalom zawdzięczają, że przegrali różnicą zaledwie piętnastu trafień.
Po dwóch minutach gry na tablicy wyników widniało już 2:2. To był ostatni kontakt, jaki legionowianie mieli z wicemistrzami Polski. Od tego momentu pięć kolejnych bramek zdobyli żółto-biało-niebiescy i o pierwszy czas dla swojego zespołu poprosił Michał Prątnicki. Po krótkiej przerwie rzut karny wykorzystał Mateusz Chabior, ale to nie wybiło z rytmu gospodarzy. Nie trzeba było długo czekać, by ci powiększyli swoje prowadzenie do ośmiu trafień (11:3 po kwadransie gry).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: był krok od śmierci. A teraz takie informacje
Goście byli totalnie zagubieni, nie radzili sobie ani w obronie, ani w ataku. Ich próby zdobywania bramek były czytelne i nie dość dokładne, w defensywie natomiast byli spóźnieni i łatwo dawali się ogrywać rywalom.
Kielczanie nie zwracali uwagi na kłopoty przyjezdnych, starali się robić swoje i dzięki temu na przerwę zeszli prowadząc czternastoma golami.
Druga część meczu była już zdecydowanie bardziej wyrównana i to nie dzięki spektakularnej poprawie gry przez Zepter KPR, a raczej rozluźnieniu w szeregach gospodarzy. Żółto-biało-niebiescy początek drugiej połowy przegrali 2:4. Co prawda szybko zareagował Artsiom Karalek - błyskawicznie dorzucił dwa trafienia, ale po jego bramkach nastąpił pierwszy przestój wicemistrzów Polski. Na kolejnego gola kibice musieli czekać ponad pięć minut. To jednak nie był najdłuższy czas bez bramki.
Kielczanie nie byli w stanie zdobyć trafienia od 46. do 57. minuty. Przyjezdni nie potrafili jednak wykorzystać słabego momentu rywali, sami w tym czasie tylko dwa razy pokonali Sandro Mestricia i nie poprawili swojej sytuacji.
Ostatecznie kielczanie zwyciężyli 34:19 - kolejny świetny występ zaliczył wspomniany Mestrić, a aż dziewięć bramek zdobył Arkadiusz Moryto. Artsiom Karalek zakończył spotkanie z siedmioma trafieniami na koncie, Dylan Nahi do wspólnej puli dorzucił pięć goli.
Industria Kielce - Zepter KPR Legionowo 34:19 (22:8)