Industria Kielce była zdecydowanym faworytem do zwycięstwa w meczu z Rebud KPR Ostrovia Ostrów Wielkopolski. Ekipa Krzysztofa Lijewskiego w pierwszej części gry została jednak zaskoczona przez niżej notowanego rywala.
Trapiony kontuzjami zespół z Wielkopolski był w stanie się postawić. Na przerwę zawodnicy schodzili przy wyniku 17:15 na korzyść kielczan. - Staramy się grać mądrze. Była wymiana cios za cios z Industrią, gdzie mamy dostępnych ośmiu zawodników w polu - tłumaczył Kamil Adamski.
- Myśleliśmy, że Krzysztof Łyżwa będzie już w składzie, ale nadal mu ten mięsień czworogłowy dokucza. Tak że rzeźbimy z tego, co mamy - dodał zawodnik Rebud KPR Ostrovia Ostrów Wielkopolski.
Po zmianie stron obraz gry wyraźnie się zmienił. Szczypiorniści Industrii pokazali przeciwnikom miejsce w szeregu i bezlitośnie wykorzystywali ich błędy.
ZOBACZ WIDEO: Afera w polskiej kadrze. Trener z zawodniczką do dziś nie porozmawiali
- Pierwsza połowa super. Jestem bardzo zadowolony z postawy zespołu, bo walczyliśmy jak lwy. W drugiej zabrakło zdrowia. Wyglądało to z boku tak jak wyglądało - mówił Adamski.
- Ja się bardzo cieszę, że nikt nam nie odpadł, bo w niedzielę mamy kolejny dzień w Legionowie - zakończył.
Mimo wyraźnej porażki (26:38), ostrowianie zachowali trzecie miejsce w ORLEN Superlidze Mężczyzn. W niedzielę (15 grudnia, godz. 18:00) zmierzą się z Zepter KPR Legionowo. Tym razem to oni będą w roli faworyta.