SportRadom.pl: - Jak ocenia Pan poziom turnieju?
Zygfryd Kuchta: - Zróżnicowany, choć ekip słabych nie było. Trzy, może cztery odstawały jednak poziomem od reszty. Za to pierwsza czwórka prezentowała się naprawdę znakomicie. Poszczególne spotkania mogły się podobać, a i emocji nie brakowało. Słowem, można było w Radomiu zobaczyć kawał dobrego szczypiorniaka.
Typował Pan Politechnikę Radomską do zwycięstwa?
- Widziałem ten zespół podczas półfinałów w Łodzi i już wtedy zauważyłem niesamowitą determinację tych chłopaków. To mi zaimponowało. We własnej hali walczyli jeszcze wytrwalej, a w finale pokonali kielczan właśnie ambicją i zaangażowanie. Radom zasłużył na tytuł. Widać jak wspaniałą robotę wykonał tu trener Roman Trzmiel. Widzę, że jest druhem dla zawodników, ale jednocześnie surowym nauczycielem i wielkim autorytetem.
Pana podopieczni chyba jednak trochę zawiedli.
- Dziewiąte miejsce jest na pewno poniżej oczekiwań, ale efekt porażek w grupie. Przypomnę jednak, że zaledwie jedną bramką przegraliśmy zarówno z Wszechnicą Świętokrzyską, jak i AWF-em Wrocław. To zepchnęło nas poza ćwierćfinały. Mecze w drugiej połowie stawki wygrywaliśmy już jednak zdecydowanie.
Czy piłka ręczna na dobre wróciła na uczelnie?
- Wśród mężczyzn na pewno. Żeby zagrać w finałach trzeba było przedrzeć się przez sito eliminacyjne. Zgłosiło się przeszło 30 ekip, a gdyby nie kłopoty finansowe, byłoby ich jeszcze więcej. Dzięki kapitalnej postawie reprezentacji, piłka ręczna ma swoje pięć minut i trzeba to wykorzystać promocyjnie. Szkoda, że trochę gorzej jest u studentek, ale mam nadzieję, że i kobiety-szczypiornistki zaczną się garnąć do nauki.
Jak pańskim zdaniem Politechnika Radomska wywiązała się z organizacji studenckich mistrzostw?
- Znakomicie. Oprócz typowych rzeczy na turnieju, szczególnie miło było nam, kiedy zostaliśmy zaproszeni do wspólnego oglądania spotkań kwalifikacyjnych Polaków do igrzysk olimpijskich w Pekinie. Roman Trzmiel żartował nawet, że w Radomiu jest największy w Polsce odsetek trenerów reprezentacji na metr kwadratowy (obok Zygfryda Kuchty, mecze oglądał też Stefan Wrzesiński).