Horror na Lotniczej - relacja z meczu Reflex Miedź Legnica - Warmia-Anders Group-Społem Olsztyn

Piłkarze ręczni Reflex Miedź Legnica zremisowali 28:28 z Warmią Olsztyn w meczu 5.kolejki PGNiG Superligi. Bohaterem olsztyńskiej ekipy był Michał Nowak, który zdobył bramkę na trzydzieści sekund przed końcem spotkania.

Paweł Jantura
Paweł Jantura

Latem lewy rozgrywający, który w poprzednim sezonie występował w Zagłębiu Lubin, a wcześniej w hiszpańskim Grannolers, był już jedną nogą zawodnikiem Reflex Miedzi. Michał Nowak nie doszedł jednak z legnickimi działaczami w sprawie wysokości kontraktu. Rozgrywający długo szukał klubu aż wylądował w Olsztynie. Na jego miejsce do drużyny trenera Edwarda Strząbały zatrudniono Bogumiła Buchwalda. W sobotni wieczór Nowak udowodnił, że na dziś jest od niego lepszym zawodnikiem i, że nie warto było oszczędzać.

Nowak rozpoczął mecz od mocnego uderzenia - dwiema "bombami" z dziesiątego metra, po których Artur Banisz mógł tylko wyciągnąć piłkę z bramki. Na trzydzieści sekund przed końcem meczu rozgrywający Warmii pozbawił swoich niedoszłych kolegów zwycięstwa zdobywając bramkę numer 28 dla swojego zespołu, a swoją ósmą. Więcej w tym meczu nie rzucił nikt.

Miedź na dziś może tylko pomarzyć o takim zagrożeniu rzutowym z drugiej linii, jakim dysponuje Warmia, która na "połówkach" ma wspomnianego Nowaka oraz byłego rozgrywającego Wisły Płock Sebastiana Rumniaka. Właśnie ten element zaważył na stracie przez legniczan we własnej hali jednego punktu z rywalem, którego powinni pokonać. - Każdy widzi, że jesteśmy bardzo osłabieni brakiem kontuzjowanego Adama Świątka. Po drugiej stronie Bogumił Buchwald nadal nie może dojść do siebie i pokazać gry, której od niego wszyscy oczekują - narzekał po meczu trener Edward Strząbała.

Pierwsza połowa była bardzo wyrównana, choć z lekkim wskazaniem na gości. Zaczęło się od ich prowadzenia 1:0 i 3:1 (5 min.). Po 12 min. Miedź wyszła po raz pierwszy na prowadzenie (6:5). W 21 min. było 9:8 dla zespołu trenera Strząbały. W tym momencie legniczan dopadł pierwszy kryzys. Warmia szybko odrobiła stratę i odskoczyła na dwa trafienia. Taką różnicą bramkową zakończyła się zresztą pierwsza połowa (14:12 dla Warmii).

O początku drugiej odsłony legniczanie powinni jak najszybciej zapomnieć. Do hali przy Lotniczej wróciły demony z potyczki z Wisłą Płock. Wtedy fatalna gra Miedzi między 30 a 40 minutą spotkania zadecydowała o jej wysokiej porażce. Po pięciu minutach spotkania z Warmią zapowiadała się powtórka z rozrywki, bo gospodarze przegrywali już 13:18. W 38 min. Miedź dzieliła od rywala już różnica sześciu bramek (14:20). Mylili się jednak ci, którzy myśleli, że to już koniec emocji. Legniczanie złapali drugi oddech i zaczęli odrabiać straty. W ciągu czterech minut zdobyli cztery bramki z rzędu i doprowadzili do stanu 18:20 (41 min.). Przez kolejne dwanaście minut goście utrzymywali przewagę jednej lub dwóch bramek. Miedź wyrównała w końcu w 53 min. (26:26). Na dwie minuty przed końcową syreną z karnego po raz szósty w tym meczu trafił Piotr Swat i legniczanie objęli prowadzenie (28:27).

Na 40 sekund przed końcem na bramkę świetnie broniącego Sebastiana Sokołowskiego (17 udanych interwencji) rzucał Paweł Piwko, ale sędziowie dopatrzyli się, że były reprezentant Polski przekroczył linię sześciu metrów i oddali piłkę olsztynianom. Ci rozprowadzili atak, który zakończył świetny tego wieczoru Michał Nowak.

- Jesteśmy źli na siebie, że nie wygraliśmy. Jednak gdy się prześpimy z tym wynikiem, to może bardziej docenimy ten punkt. W końcu przez większość spotkania przegrywaliśmy - podsumował spotkanie prawy rozgrywający Miedzi Artur Szabat. Jego słowa bardzo dobrze oddają, to co działo się w sobotni wieczór w legnickiej hali.

Reflex Miedź Legnica - Warmia-Anders Group-Społem Olsztyn 28:28 (12:14)

Miedź:
Banisz, Kryński - Paluch 1, Fabiszewski 3, Garbacz 4, Skrabania 4, Szabat 3, Swat 6, Piwko 1, Brygier 2, Buchwald 4, Boneczko.
Kary: 6 min.

Warmia: Sokołowski, Boniecki - Jankowski 2, Gujski 5, Garbacewicz, Kopyciński 5, Bartczak 2, Rumniak 5, Nowak 8, Krawczyk 1, Malewski, Ćwikliński.
Kary: 14 min.

Widzów: 700.
Sędziowali: Majka, Wojtyczka (Katowice).

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×