Kamil Sadowski: Jesteśmy zupełnie inną drużyną na wyjeździe

W ostatnim meczu ligowym ekipa wągrowieckich piłkarzy ręcznych uległa kolejnemu rywalowi, gorzowskiemu ASZ-owi 26:29. Nielbistom szkoda porażki, bowiem przed zakończeniem I rundy zasadniczej czekają ich niezwykle trudne mecze z Zagłębiem Lubin, Wisłą Płock, Vive Kielce oraz Warmią Olsztyn. Ewentualna wygrana w Gorzowie mogła dać żółto-czarnym dwa cenne punkty przewagi nad zespołami zajmującymi strefę spadkową. A tak, napięcie w oczekiwaniu na sukces będzie towarzyszyć drużynie do końca rundy.

W sobotnim spotkaniu z gorzowskimi Akademikami podopiecznym Giennadija Kamielina nie udało się objąć prowadzenia ani przez chwilę. Szczypiorniści Nielby Wągrowiec nie znaleźli też sposobu na powstrzymanie świetnie dysponowanego Władimira Chuziejewa przegrywając swój kolejny mecz. Białorusin aż 12-krotnie umieszczał piłkę w bramce nielbistów.

- Niestety, nie wszystkim zawodnikom "wyszedł" mecz. Jestem trochę zawiedziony, bo spotkanie było naprawdę do wygrania. Gdybyśmy chociaż zaprezentowali swoją normalną, średnią grę, to dwa punkty absolutnie byłyby w naszym zasięgu - twierdzi Jerzy Kasprzak. Zdaniem prezesa Nielby zespół poniósł porażkę na własne życzenie popełniając ze swojej strony proste błędy: złe podania, kroki itd. - Zawodnikom nie można jednak odmówić ambicji i woli walki. Trzeba wyeliminować błędy, które powodują, że przegrywamy dwoma, trzema bramkami. Pomimo porażki nadal jestem optymistą, że uda nam się utrzymać w ekstraklasie - wyjaśnia Kasprzak.

Najwięcej trafień w meczu z ekipą z Gorzowa Wlkp. zdobył Dawid Przysiek (7). Na drugiego strzelca Nielby wyrasta powoli rozgrywający Kamil Sadowski. Popularny "Sado" w sobotnim meczu sześciokrotnie pokonał bramkarza gospodarzy. - Widać, że jesteśmy zupełnie inną drużyną grając na wyjeździe. Gorzów Wlkp. okazał się dla nas bardzo trudnym terenem. Od pierwszych minut gra się nie układała. Musieliśmy praktycznie całe spotkanie "gonić" rywala. Władimir Chuziejew zdobył aż tyle trafień praktycznie po naszych błędach - wyjaśniał po meczu Sadowski.

Źródło artykułu: