Krzysztof Martyński: Wygrana jest nam potrzebna

Poznański WKS Grunwald, który po ubiegłym sezonie rokował spore nadzieje dla tamtejszych sympatyków szczypiorniaka, zawodzi od początku rozgrywek ligowych. O przyczynach słabszej formy swojej drużyny mówi dla portalu SportoweFakty.pl jeden z zawodników WKS-u, Krzysztof Martyński.

Natalia Starosta
Natalia Starosta

Kiedy w ubiegłym sezonie poznańscy gwardziści zakończyli sezon na bezpiecznym miejscu wielu kibiców miała nadzieję, że w tym sezonie WKS powalczy o jeszcze lepszy wynik. Tymczasem zespół ze stolicy Wielkopolski gra zdecydowanie poniżej oczekiwań. Dlaczego? - Przed rozpoczęciem rozgrywek odeszło od nas ośmiu graczy, a klub tak naprawdę nie poczynił żadnych wzmocnień. Ciężko będzie więc zarówno trenerowi, jak i nam, zawodnikom, uzyskać taki sam, czy nawet lepszy rezultat niż ten z ubiegłego sezonu. To zresztą widać patrząc na wyniki - nie ma co ukrywać, nie idzie nam najlepiej - wyjaśnia Krzysztof Martyński. Trudno nie przyznać mu zresztą racji. Szkoda jedynie, że przysłowiowym "gwoździem do trumny" dla ekipy WKS-u okazał się być nowo zawiązany poznański klub piłki ręcznej, działający na innych zasadach niż Wojskowy Klub Sportowy. To MKS bowiem "podkupił" większość byłych już zawodników Grunwaldu. - MKS miał być zespołem, w którym ogrywać się mieli głównie juniorzy, a tymczasem ich średnia wieku jest wyższa niż u nas i prawda jest taka, że teraz Poznań zamiast mieć jeden porządny zespół, który włączyłby się w walkę o awans do ekstraklasy ma średni zespół w drugiej lidze i drugą ekipę, która w pierwszej lidze walczy o utrzymanie - dodaje Martyński.

Szczypiorniści Grunwaldu nie załamują się jednak i wytrwale próbują poprawić swój bilans wygranych spotkań. - Za nami te najgorsze mecze, z czołówką tabeli. Graliśmy już z Jurandem Ciechanów, Politechniką Warszawa czy Pogonią Szczecin. Właściwie wszystkie przegraliśmy po naprawdę dobrych, wyrównanych meczach. Niestety, to nie łyżwiarstwo figurowe, za ładną walkę nie przyznaje się punktów - mówi Krzysiek. - Teraz gramy trochę z nożem na gardle. AWF Warszawa jest w naszym zasięgu i wydaje mi się, że powinniśmy to spotkanie wygrać. Nastawienie jest takie, jak przed każdym meczem, nigdy nie patrzymy na to z kim gramy. Staramy się szanować przeciwnika, ale znamy też własną wartość.

Jak podkreśla rozgrywający WKS-u jego drużynie nie brakuje chęci do gry, a ostatnie porażki jedynie zwiększyły ich głód zwycięstwa. - Nie dopuszczamy do siebie nawet takich myśli, że moglibyśmy stracić punkty w meczu z Warszawą. Gdybyśmy nie daj Boże przegrali to spotkanie kolejne zespoły z dołu tabeli, gdzie aktualnie się znajdujemy zaczną nam niebezpiecznie odskakiwać. Ciężko byłoby później odrobić stracone punkty. Ta wygrana jest nam potrzebna. Trudno się gra, mając na koncie szereg porażek. Gdyby udało nam się wygrać to spotkanie, do kolejnych zawodów przygotowywać się będziemy z dużo większym spokojem.

W ramach przygotowań do jutrzejszego meczu z AWF-em w środę Grunwald rozegrał sparingowe spotkanie z drugoligowym zespołem z Leszna. Czy sparingi w środku rozgrywek to dobry pomysł? - Nasz trener wie, co robi - zapewnia Martyński. - Ekipa z Leszna to dobry zespół, który właściwie jest już jedną nogą w pierwszej lidze. Chłopaki wygrywają mecz za meczem, mają naprawdę niezłą ekipę. Poza tym to zespół bardzo wybiegany, dynamiczny, rzucający sporo bramek, często biegający z kontrą, grający dość podobnie do AWF-u Warszawa - mówi. - Wyjazd do Leszna dał nam na pewno więcej niż ostatnie treningi, na których, w obecnej sytuacji kadrowej, trudno skompletować dwie wyrównane siódemki. W Lesznie wszyscy dostali szansę gry, zaprezentowania się w warunkach meczowych. Przegraliśmy to spotkanie, minimalnie, ale wynik nie był dla nas priorytetowy.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×