Rozmowa przeprowadzona została po sobotnim spotkaniu 8. kolejki I ligi mężczyzn pomiędzy KSSPR Końskie a Stalprodukt BKS Bochnia.
Maciej Wojs: Rok temu Pana zespół dość pechowo zremisował u siebie z BKS-em 32:32, ale dzisiaj poniósł zdecydowaną porażkę 26:34. Co sądzi Pan o tym spotkaniu?
Rafał Przybylski: Zagraliśmy dość dobrą pierwszą połowę. Zwłaszcza jej początek był w naszym wykonaniu dobry. Wyszliśmy ustawieniem 3-2-1 i można było zauważyć, że to zaskoczyło Bochnię. W końcówce opadliśmy z sił, co wykorzystali przeciwnicy i na przerwę schodziliśmy przy remisie. Rywale dogonili nas głównie dlatego, że przez cztery minuty graliśmy w osłabieniu i nie wykorzystaliśmy dogodnych sytuacji strzeleckich, z których Bochnia wyprowadzała skuteczne kontry. A drugą połowę zaczęliśmy od rzutu naszego bramkarza na bramkę rywali, co było bezsensowne. Zaczęły się nerwy, młodzi zawodnicy zaczęli popełniać coraz więcej błędów, z których poszły kontry i ciężko było nam już cokolwiek zrobić. Musieliśmy gonić wynik, a wiadomo, że gdy trzeba gonić, to tych błędów popełnia się jeszcze więcej.
To była już szósta porażka KSSPR-u i w perspektywie następnych spotkań Wasza sytuacja powoli robi się dramatyczna...
- No tak, muszę się z tym zgodzić. Tylko tak jak cały czas powtarzam, na dzień dzisiejszy ogrywają się tutaj bardzo młodzi zawodnicy, którzy dopiero pierwszy rok są w juniorach. Mają po siedemnaście albo i mniej lat i to są dla nich bardzo wysokie progi. W tym sezonie zagraliśmy tylko jeden mecz w pełnym składzie. Od tego czasu nie możemy się zebrać, cały czas borykamy się z różnego rodzaju kontuzjami.
Poruszył Pan temat kontuzji. Co dolega podstawowym graczom pańskiej drużyny?
- Duże problemy zdrowotne ma Krzysiek Słonicki. Jest to dość dziwna sprawa, bo zebrał mu się płyn na opłucnej i nie wiadomo czym to jest spowodowane. Sam nie jest pewien czy było to spowodowane uderzeniem czy może jest następstwem jakiegoś niedoleczonego przeziębienia. Michał Przybylski ma obecnie problemy z łękotką. Jest to powrót urazu, bo kiedyś Michał miał tą łękotkę pękniętą. Wcześniej mieliśmy jeszcze problem z Sebastianem Smołuchem, który narzekał na problemy z kręgosłupem. W związku z tymi osłabieniami zmuszeni jesteśmy grać zawodnikami młodymi i płacimy za to frycowe.
W zeszłym sezonie Pana zespół dość sensacyjnie zajął trzecią lokatę na koniec sezonu. Teraz praktycznie nie zmieniając kadry dość sensacyjnie tuła się po dolnych rejonach tabeli. Pomijając kwestię zdrowotne, jakie są tego powody?
- W zeszłym sezonie mieliśmy dużo szczęścia, głównie jeśli chodzi o zdrowie. Nie było tylu kontuzji i nie mieliśmy ogólnie tylu problemów. Ponadto w zespole byli jeszcze Konrad Fiutek i Wojtek Trojanowski, którzy są doświadczonymi zawodnikami. Teraz mamy liczniejszą kadrę, ale zdecydowanie młodszą. Rok temu nie było tylu kontuzji i dzięki temu zespół stanowił większą siłę niż w tej chwili.
Zwraca Pan uwagę na dużą liczbę młodych zawodników w kadrze zespołu. Patrząc na osiągnięcia tych chłopaków, którzy niejednokrotnie są reprezentantami kraju można wysnuć wniosek, iż w Końskich znajduje się prawdziwa kuźnia talentów. Co jest kluczem tak dobrej współpracy z młodzieżą?
- Przede wszystkim tradycja. W Końskich piłka ręczna od wielu lat była i jest obecnie sportem numer jeden i stąd to się bierze. Młodzi chłopcy są zainteresowani trenowaniem piłki ręcznej, bo widzą osiągnięcia swoich poprzedników. Ponadto obecne wyniki sekcji młodzieżowych i juniorskich przyciągają rzesze zainteresowanych grą dzieci.
W 9. kolejce spotkań zmierzycie się w wyjazdowym spotkaniu z Czuwajem Przemyśl. Zamierza Pan zmieniać coś w grze swojego zespołu?
- Będzie to dla nas typowy mecz o życie. Co zamierzam zmieniać? Przede wszystkim skupimy się na wyeliminowaniu takich przestojów, jakie pojawiły się w naszej grze choćby dzisiaj. Musimy popracować nad tym, aby ci młodzi zawodnicy nie "gotowali" się tak szybko i nie popełniali takiej liczby błędów. Oni nie mogą oddawać rzutów z nieprzygotowanych pozycji tak jak ma to miejsce w juniorze, bo tam szybko można odrobić straty i dogonić przeciwnika. Nie może być tak, że każdy chce pokazać się i na siłę zdobyć bramkę. Przez dłuższy okres czasu powinniśmy też utrzymywać się przy piłce w ataku, wymieniać więcej podań.
Czego mogę Panu życzyć w tym sezonie?
- Przede wszystkim zdrowia, bo kontuzje powoli nas wykańczają. I przydałoby się nam trochę boiskowego spokoju, głównie wśród tych młodych zawodników.