Warmia na kolanach - relacja z meczu SPR BRW Stal Mielec - Warmia Anders Group Społem Olsztyn

Beniaminek SuperLigi na zamknięcie tegorocznych rozgrywek bez najmniejszych problemów uporał się z Warmią Olsztyn - sąsiadem w tabeli. Spotkanie obfitowało jednak w niezliczoną ilość błędów własnych obydwu stron, co mocno negatywnie wpłynęło na jego jakość.

Po serii trzech kolejnych porażek podopieczni Ryszarda Skutnika nareszcie pokazali swoje prawdziwe oblicze. Chociaż start w meczu z Warmią do łatwych nie należał, to konsekwentna gra głównie w obronie zaowocowała na początku drugiej połowy nokdaunem, z którego zawodnicyAleksandra Malinowskiego wprawdzie się podnieśli, jednak do samego końca meczu stali już na glinianych nogach.

A przecież otwarcie należało do szczypiornistów Warmii. Niemal tradycją stało się w mieleckiej hali, że to gospodarze nadają ton boiskowym wydarzeniom od pierwszego gwizdka sędziów. W środowy wieczór było jednak trochę inaczej, gdyż to olsztynianie lepiej spisywali się w ofensywie i przez spory fragment pierwszych trzydziestu minut prowadzili. Jak się później okazało były to dla nich miłe złego początki. Kiedy po kwadransie na placu gry między słupkami Stali pojawił się Adam Wolański mielczanie zaczęli systematycznie odjeżdżać rywalom. Na nic zdały się indywidualne zapędy skrzydłowego Warmii Michała Bartczaka raz po raz nękającego bramkarza gospodarzy. Chwilowe przebudzenie Damiana Moszczyńskiego również nie wystarczyło na toczenie równej rywalizacji z "czarnym koniem" rozgrywek w pierwszej połowie. Marek Szpera i Michał Chodara, który jak wół harował na "jedynce", szybko wybili gościom z głowy nadzieje na korzystny rezultat.

Na przerwę Warmia schodziła z trzema bramkami straty, jednak to, co zdarzyło się na początku drugiej odsłony odebrało gościom wszystkie boiskowe argumenty, a nawet mowę. W ciągu dziesięciu minut Stal rzuciła osiem bramek z rzędu, przy zerowym dorobku zespołu z warmińsko-mazurskiego. Po takim ciosie szans na powrót dla Olsztyna już nie było. - Panowie nie gramy w chodzonego. Skoncentrujcie się - apelował do swoich zawodników Ryszard Skutnik, którzy w pewnym momencie najzwyczajniej odpuścili. Prowadząc tak wysoko szczypiorniści Stali byli już chyba jednak myślami przy zasłużonym świątecznym odpoczynku. Mimo sporego rozluźnienia swobodnie dowieźli korzystny wynik do końca i cieszyli się z niezwykle istotnych dwóch punktów.

Na pochwały zasługuje cały zespół Stali, jednak zarówno pierwsza, jak i druga odsłona miała swojego wyraźnego lidera. W pierwszych trzydziestu minutach brylował Marek Szpera, a po przerwie pałeczkę przejęli Łukasz Janyst i Grzegorz Sobut. Tradycyjnie swoją "robotę" wykonał Adam Wolański broniąc m.in. trzy rzuty karne. Na słowa uznania zasługuje także Michał Chodara, którego przechwyty doprowadziły niemal do rozpaczy gości.

Po stronie Warmii ciężko znaleźć pozytywy. Chyba mało kto spodziewał się tak słabej dyspozycji wyraźnie wzmocnionego przed sezonem zespołu. Najjaśniejszą postacią drużyny Aleksandra Malinowskiego okazał się bramkarz Wojciech Boniecki. Gdyby nie jego udane interwencje również w czasem beznadziejnych sytuacjach, olsztynianie z pewnością do domu wracaliby z bagażem czterdziestu bramek.

SPR BRW Stal Mielec - Warmia Anders Group Społem Olsztyn 36:29 (16:13)

Stal: Lipka, Wolański - Albin, Janyst 10(4k), Sobut 7, Szpera 6, Babicz 3, Kubisztal 3, Gawęcki 1, Chodara 6, Krzysztofik.

Trener: Ryszard Skutnik

Kary: 10 min.

Warmia: Sokołowski, Boniecki - Ćwikliński 4 (3k), Moszczyński 3, Jankowski 1, Gujski 3, Molenda, Kopyciński 4, Bartczak 6 (1k), Rumniak 1, Nowak 5, Krawczyk, Malewski 2, Garbacewicz.

Trener: Aleksander Malinowski

Kary: 6 min.

Widzów: 1600

Przebieg meczu: 0:1, 0:2, 1:2, 1:3, 2:3, 2:4, 3:4, 3:5, 4:5, 5:5, 5:6, 6:6, 7:6, 7:7, 8;7, 8:8, 9:8, 9:9, 9:10, 10:10, 11:10, 11:11, 12:11, 13:11, 13:12, 14:12, 15:12, 15:13, 16:13, 16:14, 17:14, 18:14, 19:14, 20:14, 21:14, 22:14, 23:14, 23:15, 23:16, 24:16, 25:16, 26:16, 26:17, 26:18, 26:19, 27:19, 27:20, 28:20, 28:21, 29:21, 29:22, 29:23, 30:23, 30:24, 31:24, 31:25, 32:25, 33:25, 33:26, 34:26, 34:27, 35:27, 35:28, 36:28, 36:29

Komentarze (0)