Mecz obfitował w dużą ilość prostych błędów, których nie ustrzegły się obie ekipy. Więcej zimnej krwi zachowali gospodarze i dzięki wygranej oddalili się nieco od strefy spadkowej. Goście w dalszym ciągu okupują ostatnie miejsce w tabeli i w obliczu dużych problemów kadrowych mogą mieć spore kłopoty z awansem na wyższą pozycję.
Tadeusz Jednoróg (trener Chrobrego Głogów): Rzuciliśmy sporo bramek, ale na pewno można mieć pretensje o skuteczność, a raczej jej brak. Nie potrafiliśmy wykorzystać kilku sytuacji stuprocentowych. I to mówiąc bardzo delikatnie. Walczymy z naszymi słabościami. Staramy się aby nie powielać błędów, jednak nie zawsze wychodzi. Nie możemy grać super w pierwszych minutach, żeby później oddawać pole przeciwnikowi. Powiedzieliśmy sobie kilka słów w szatni i w drugiej części było już lepiej. Jesteśmy w tygodniu tyle razy na treningach, że czasami nie potrzeba mówić, że idzie fatalnie. Chłopcy sami wiedzą i czują czy jest dobrze, czy raczej gra wymaga radykalnej zmiany. Każdy wie na co zwracam uwagę na treningach i czego bym sobie życzył na meczu. Zaangażowanie tego zespołu jest ogromne i z czasem przyjdą bardziej wymierne efekty. Nie wymyślam nic nowego. Trening czyni mistrza i my to zwyczajnie musimy robić. Dobrze zagrały nasze skrzydła. Fajnie zaprezentował się Adrian Marciniak. Pracowaliśmy razem we Wrocławiu. Jest bardzo doświadczony i niezwykle zaangażowany. Niezwykle istotnym jest, aby mieć w zespole zawodnika, który pomimo straconej bramki nie spuszcza głowy i walczy dalej. I należy również podkreślić znakomity rzut Krzyśka Szczęsnego, który z zimną krwią wykorzystał błąd przeciwników.
Adrian Marciniak (SPR Chrobry Głogów) : Na początku dała o sobie znać waga spotkania. Punkty były nam strasznie potrzebne. Nie wyobrażaliśmy sobie innego scenariusza jak zwycięstwo. Pierwsze minuty były super w naszym wykonaniu. Później gdzieś uciekła koncentracja. Zaczęliśmy się gubić. Na pewno cieszy forma skrzydłowych, którzy na przemian bombardowali bramkę przeciwnika. Rzucili po 8 bramek i trzeba korzystać z ich umiejętności. Nie radziliśmy sobie z kołem. Muszę przyznać, że wszedłem do zespołu jako świeżak i z pewnością trzeba ją jakoś przebudować. Na razie nie bardzo się dogadujemy. Było kilka dobrych fragmentów i należy oceniać to pozytywnie. Nie pozostaje nic innego jak praca, aby było ich jak najwięcej. Piłka ręczna to oprócz rzucania bramek również gra siłowa, w której czasami procentuje takie boiskowe cwaniactwo. My dzisiaj byliśmy lepsi w tych elementach i dlatego zasłużenie wygraliśmy.
Mariusz Czubak (trener AZS AWF Gorzów Wlkp.): Początek był fatalny, ale już końcówka pierwszej części całkiem przyzwoita. Byliśmy konsekwentni w ataku pozycyjnym, obrona funkcjonowała pozytywnie i udało się podgonić Chrobrego. W drugiej połowie przede wszystkim zabrakło konsekwencji w ataku pozycyjnym. I praktycznie przez 20 minut graliśmy w osłabieniu. Trudno było się podnieść po takim ciosie. Nie wszystkie kary były zasłużone. W dwóch, trzech sytuacjach można dyskutować. Nie ulega wątpliwości, że brakowało nam Filipa. Borykamy się z dużymi problemami kadrowymi. Fogler trenował w zmniejszonym zakresie. Mamy ograniczone pole manewru. Musimy grać zawodnikami, którzy nominalnie występują na innych pozycjach. I wtedy brakuje zgrania, sypie się cała koncepcja gry. Nie mamy wartościowych zmienników. Mamy problem z lewym skrzydłem. Stosunkowo jeszcze młodzi zawodnicy nie są w stanie udźwignąć odpowiedzialności.
Wojciech Gumiński (AZS AWF Gorzów Wlkp.): Pierwsza połowa pokazała, że można było wygrać. Pomimo fatalnego początku dogoniliśmy Głogów. Niepotrzebne błędy spowodowały, że zamiast schodzić do szatni z przewagą kilku bramek cały czas musieliśmy gonić wynik. Szkoda, bo przeciwnik złapał kilka kar w pierwszej części, jednak byliśmy nieskuteczni. A druga połowa ? Katastrofa, masakra. Nie znajduję innych słów. Byliśmy nieskuteczni, łapaliśmy niepotrzebne kary. Powtórka z meczu z Puławami. Brakowało zmienników. Musimy grać takim składem jaki mamy i nie ma innego wyjścia.
Robert Fogler (AZS AWF Gorzów Wlkp.): Do pewnego momentu mecz był wyrównany. Prowadziliśmy w miarę równą grę z przeciwnikiem, z którym jak najbardziej można wygrać. Nie wiem jak to nazwać. Nie szło nam i skończyło się jak się skończyło, dziesięcioma bramkami. Mecz toczył się bardzo podobnie jak ten sobotni z Puławami. Przeciwnik nam odjechał. Jakoś udało się spiąć i podgonić wynik. Z Puławami popełniliśmy w końcówce mniej błędów dlatego przegrana nie była aż tak dotkliwa. Widać też było, że jest problem ze zmęczeniem. Przed nami dłuższa przerwa i miejmy nadzieję uda się podleczyć kontuzje. Brakowało Filipa Kliszczyka, ale generalnie przez cały sezon mamy niewiele możliwości rotacji składem.