Kamil Kołsut: Jakie cele stawiacie sobie przed startem mistrzostw świata?
- Przede wszystkim chcemy uzyskać kwalifikację olimpijską, czyli być w gronie siedmiu najlepszych drużyn. Dwie ostatnie imprezy rangi mistrzowskiej pokazały jednak, że jesteśmy w czołówce i stać nas też na walkę o medale. Jak będzie tym razem, zobaczymy. Na razie skupiamy się na pierwszym meczu grupowym ze Słowacją. Myślę, że w trakcie turnieju będziemy już mądrzejsi o jakieś doświadczenia i będziemy mieli szerszy osąd tego, na co nas stać, jak jesteśmy przygotowani. Te pierwsze trzy-cztery mecze tak naprawdę pokażą, co możemy w Szwecji osiągnąć.
Na zgrupowanie przed mistrzostwami powołana została bardzo szeroka kadra, rywalizacja o miejsce w składzie była niesamowita.
- Wiadomo, że każdy pracował i dawał z siebie wszystko, by znaleźć się w tej ścisłej drużynie. Każdy dołożył swoją cegiełkę i to na pewno nie jest tak, że my, będąc tutaj, jesteśmy tymi teoretycznie najlepszymi. Bogdan podkreślał, że wybór był niezwykle trudny i decydowały o nim różne czynniki, jak zdrowie, czy predyspozycje do konkretnych ustawień. Pokazuje to doskonale kontuzja Krzyśka Lijewskiego, która dała szansę Mateuszowi Zarembie, dla którego będzie to debiut na takiej imprezie. Nową twarzą jest także Bartek Tomczak, który naprawdę zasłużył na grę w tej reprezentacji i wyjazd na ten turniej. Decyzje zapadły i teraz musimy jeszcze raz udowodnić swoją wartość, pokazać, że sztab szkoleniowy dokonał dobrego wyboru.
Kadra, która jedzie do Szwecji, nie różni się specjalnie od tej, która brała udział w poprzednich turniejach mistrzowskich. Skoro więc skład jest podobny, to wynik też wypadałoby powtórzyć.
- Chcielibyśmy. Wiadomo, że od kilku lat należymy do europejskiej czołówki. To jest jednak turniej, dziesięć meczów w ciągu dwóch tygodni. Obciążenia są ogromne, będzie decydowało też szczęście, przygotowanie fizyczne, układ tabeli. Na pewno damy z siebie wszystko, będziemy walczyć w każdym meczu, a jaki efekt końcowy to przyniesie, przekonamy się niebawem.
Jaka atmosfera panuje w kadrze?
- Bardzo dobra, jak zawsze zresztą. Znamy się już od wielu lat, jak łyse konie. Poza boiskiem i na boisku nigdy nie odpuszczamy. Potrafimy sobie czasem powiedzieć parę mocnych słów, które wcale nas nie deprymują, a wręcz pomagają. Myślę, że właśnie ten kolektyw w głównej mierze stanowi o sile naszego zespołu.
Artur Siódmiak od lat jest jednym z filarów polskiej defensywy
Jakie elementy ponadto można poczytywać za atuty polskiego zespołu?
- Drużyna i nieustępliwość. Każdy z nas jest dobry indywidualnie, mamy kilka gwiazd światowego formatu, ale to jest nic, jeśli nie funkcjonujemy jako zespół. To zawsze było naszą siłą i myślę, że w tym turnieju także będzie.
Po Turnieju Noworocznym w Gdyni Bogdan Wenta mówił, że obrona spędza mu sen z powiek. Faktycznie jest się czym martwić?
- Tak. Wiadomo, że do tej pory na środku obrony funkcjonowaliśmy ja z Michałem Jureckim - znaliśmy się dość długo, graliśmy przez pewien czas razem w klubie. Jednak z racji tego, że Michał ma problemy z barkiem, a tych meczów będzie dużo, trener szukał pewnych rozwiązań, na kogo postawić w defensywie, komu z kim najlepiej się współpracuje. Stąd graliśmy w różnych ustawieniach, z różnym skutkiem. Na pewno te mecze w Gdyni pokazały, co trzeba poprawić, a nam - zawodnikom - pozwoliły się dotrzeć.
W tym roku naszą siłą będzie też z pewnością druga linia. Są Karol Bielecki, Marcin Lijewski, Bartłomiej Jaszka. Wrócił Grzegorz Tkaczyk, pięknie rozwija się Tomasz Rosiński.
- Zawsze mówiło się, że w drugiej linii mamy bardzo dobrych zawodników, jednak mecze wygrywa się obroną i to właśnie na ten element gry musimy kłaść nacisk. To, że dysponujemy wspaniałymi graczami, którzy potrafią z jedenastego metra zdobywać bramki, wiadomo nie od dziś, jednak przede wszystkim to formacja defensywna musi być monolitem. Właśnie poprzez dobrą obronę, wyprowadzanie kontr i dobre rozegranie możemy wygrywać mecze i walczyć o najwyższe cele.
W grupie zagracie między innymi z Argentyną, Koreą Południową i Chile. Nie są to rywale z najwyższej półki.
- Zespoły te słabsze są tylko teoretycznie, bo na turniej na pewno nikt nie jedzie po to, żeby się położyć i oddawać punkty za darmo. Z Chile i Argentyną gramy bodajże trzeci i czwarty mecz, będziemy więc mieli już materiał video. Dzięki temu obejrzymy ich wcześniej i będziemy mogli się odpowiednio pod nich ustawić. Do każdego przeciwnika podchodzić należy z respektem, my jednak nikogo się nie boimy, w każdym meczu będziemy starali się grać o dwa punkty i pokazać dobrą piłkę ręczną.
Kto jest głównym faworytem nadchodzących mistrzostw świata?
- Hegemonia Francji jest niepodważalna, dużo mówi się też o Chorwatach. Myślę, że Szwedzi jako gospodarze także będą bardzo mocni. Nie zapominamy o Niemcach. My również należymy do grona tych kilku europejskich drużyn, które od dłuższego czasu są na topie. W tej chwili ciężko powiedzieć coś konkretnego. Myślę, że pierwsze mecze turnieju odpowiedzą na pytanie, w jakiej dyspozycji są zespoły i pokażą, kto jest mocny.