Azoty Puławy na starcie morderczego maratonu

Mordercze dwa tygodnie czekają szczypiornistów Azotów Puławy. W ciągu dwóch tygodni zespół Bogdana Kowalczyka rozegra trzy mecze ligowe i dwa spotkania w ramach Challenge Cup.

- Jak przetrwać ten okres? Zastosujemy warianty treningowe, które sprawdziły się jesienią - deklaruje w rozmowie ze SportoweFakty.pl trener Azotów, Bogdan Kowalczyk. Z kampanii listopadowej, w trakcie której puławski zespół na przestrzeni miesiąca rozegrał aż 7 meczów, drużyna wyszła zwycięsko. Azoty odpadły wprawdzie z Pucharu Polski (lepsze było Vive) i uległy na wyjeździe MMTS-owi, udało się za to awansować do kolejnej rundy Challenge Cup, a meczach ligowych z Miedzą, Zagłębiem i Chrobrym zespół wywalczył w sumie 5 punktów.

Najbliższy maraton wygląda podobnie - puławianie znów zmierzą się u siebie z zespołem mistrza Polski, czeka ich także dwumecz w europejskich pucharach z Stord Handball oraz kluczowe dla układu górnej połówki tabeli PGNiG Superligi spotkania z Warmią Olsztyn i Stalą Mielec. Czas na liczenie strat przyjdzie na przełomie lutego i marca, gdy szczypiorniści otrzymają dwa tygodnie przerwy. 5. marca gracze Kowalczyka wybiorą się do Legnicy, a trzy tygodnie później we własnej hali podejmą MMTS. Fazę zasadniczą zwieńczy wyjazdowy mecz z Zagłębiem, który zaplanowany został na 2. kwietnia.

Przed szczypiornistami Azotów kolejny maraton

Już w sobotę do Puław zawita Vive, z którym Azoty radziły sobie w tym sezonie przyzwoicie: w lidze podopieczni Kowalczyka przegrali 23:27, a w ramach rozgrywek o Puchar Polski - bez Wojciecha Zydronia i Dymitro Zinczuka - ulegli 18:26. Teraz czwarty zespół ubiegłego sezonu PGNiG Superligi do walki z kielczanami stanie w zestawieniu niemalże najmocniejszym, zabraknie tylko kontuzjowanego Artura Witkowskiego. - Nie mam pojęcia, kiedy będę mógł z niego skorzystać. Nawet lekarz nie jest obecnie w stanie tego stwierdzić - przyznaje Kowalczyk. Kapitana na środku rozegrania zastąpi Oleg Siemionov.

Przed tygodniem puławianie wyraźnie przegrali w Płocku, a rozczarowany postawą Azotów nie krył trener Wisły, Lars Walther. Wówczas puławianie radzić musieli sobie jeszcze bez Stęczniewskiego, Zinczuka i Pawła Sieczki, a słabszy dzień przytrafił się Piotrowi Wyszomirskiemu. Z bardzo dobrej strony zaprezentował się za to Michał Szyba pokazując wreszcie, dlaczego regularnie powoływany jest do polskiej kadry B. Mimo powrotów i rosnącej formy szans na zwycięstwo puławian dopatrywać nie sposób, można jednak karmić się nadzieją na spotkania momentami zacięte, które będzie dla kielczan przyzwoitym przetarciem przed nadchodzącym starciem z Celje Pivovarna Lasko.

Komentarze (0)