Poszło gładko - wypowiedzi po meczy GSPR Gorzów Wlkp. - Orlen Wisła Płock

Sobotni pojedynek pomiędzy GSPR Gorzów Wlkp. a Orlen Wisłą Płock nie był pięknym i porywającym widowiskiem. Gospodarze próbowali zaskoczyć rywala wysoką obroną, lecz wszyscy zgodnie podkreślają, że Wisła Płock to zbyt doświadczony zespół by nie poradzić sobie taką defensywą.

Henryk Rozmiarek (trener GSPR Gorzów Wlkp.): Próbujemy zrobić wszystko na wariackich papierach by utrudnić życie drużynom przyjezdnym. Wisła to zbyt mądry zespół, w kilka minut wiedzieli o co chodzi. Spóźnienie jednego kroku przy tej obronie to już tragedia. Dzisiaj można było zauważyć jaka jest różnica między zespołem zawodowym, a prawie amatorskim. Zespoły, które przewyższają wszystkich umiejętnościami zaczynają w końcówkach się bawić. Wisła o tyle mi się podoba, że nie ważne jaki jest wynik oni walczą. Liczyłem, że przegramy gdzieś dziesięcioma bramkami. Te dodatkowe pięć mnie trochę boli. Teraz jedziemy do Kielc i pewnie będzie można oczekiwać podobnego rezultatu.

Arkadiusz Bosy (GSPR Gorzów Wlkp.): Przeciwnik był trochę zaskoczony naszą obroną. Na początku nawet prowadziliśmy. W drugiej połowie przeciwnik nas rozgryzł. Bardziej doświadczony zespół znalazł złoty środek. W końcówce to my stanęliśmy w obronie. Każdy z nas patrzył na tablicę i chciał by ten mecz się skończył. Pozwalaliśmy rywalom na takie a nie inne zagrywki. Gdybym nie wierzył w utrzymanie to bym nie grał i nie tracił zdrowia. Nie przychodził na treningi i mecze.

Krzysztof Kisiel (II trener Orlen Wisły Płock): Do kiedy mogli przeciwstawić spryt Kliszczyka I Bosego to jeszcze ten wynik oscylował poniżej dziesięciu bramek. Z takimi zespołami nie ważne jest by wygrywać jak najwięcej tylko realizować zadania. Jesteśmy zadowoleni z naszej zmodyfikowanej obrony. Dzięki niej mogliśmy wyprowadzić tyle kontrataków. Wysoka obrona sprawiła nam kłopot może przez dwie akcje. Zawodnicy szybko musieli się do niej dostosować. Trzeba jednak biegać bez piłki tak jak robili to skrzydłowi. Można sobie pozwolić na ciekawy piruet przy rzucie nie ujmując nic przeciwnikowi. O to chodzi by widz był zadowolony z gry.

Adam Twardo (Orlen Wisła Płock): Można powiedzieć, że poszło gładko. Spodziewaliśmy się trochę cięższego meczu. Trener rywali rozpowiadał, że szykuje nam jakąś niespodziankę. Chyba ją jednak odgadliśmy bo wiedzieliśmy, że wyjdą wysoką obrona. Można było się tego spodziewać, to chyba ich jedyna szansa. Co ciekawe wszyscy zawodnicy trafili do bramki rywala. Nawet mi na początku meczu udało się zanotować jedno trafienie.

Paweł Paczkowski (Orlen Wisła Płock): Można uznać, że było łatwo, gładko i przyjemnie. Nie przyjechaliśmy tutaj jednak z pewnością, że wygramy. Nic nie przychodzi beż żadnego trudu. Musieliśmy to zwycięstwo po prostu wywalczyć naszymi rękoma, nogami a przede wszystkim głowami. Na odprawie przedmeczowej omawialiśmy sobie, że jest duże prawdopodobieństwo, iż gorzowianie wyjdą wysoką obroną. Muszę przyznać, że nas to kompletnie nie zaskoczyło. Pozwoliłem sobie nawet na efektowaną bramkę. Kiedyś w podstawówce, bodajże w piątej klasie tak rzucałem. Pozostał mi pewien sentyment do tego typu goli.

Źródło artykułu: