Kielczanie odnieśli kolejne łatwe zwycięstwo, a najwięcej emocji na trybunach wzbudzało to, czy podopieczni Bogdana Wenty przekroczą barierę 50 bramek. Czwartkowe spotkanie z zespołem GSPR-u Gorzów Wlkp., rozpoczęło się dla mistrzów Polski jeszcze pomyślnej, niż można było oczekiwać. Już po 6 minutach gospodarze prowadzili 5:0! Kielecka defensywa stanowiła dla gorzowian mur nie do przebicia. Pierwszą bramkę szczypiorniści GSPR-u zdobyli dopiero w 6 minucie, a jej autorem był Bartosz Starzyński. W 9 minucie sygnał do lepszej gry, dał gościom holenderski golkiper Luchiwe Zwiers, który obronił rzut karny wykonywany przez Mirzę Dżombę. Niewiele to jednak pomogło. Gorzowianie rozgrywali piłkę zbyt wolno i zbyt czytelnie dla rywala. Na domiar złego w 10 minucie kontuzji nabawił się najlepszy strzelec GSPR-u, Filip Kliszczyk. Były zawodnik Vive musiał opuścić plac gry. - Jest podejrzenie, że to wiązadła krzyżowe - powiedział po meczu szkoleniowiec gości, Henryk Rozmiarek. Jeśli słowa trenera się potwierdzą, będzie to ogromna strata dla zespołu beniaminka.
W 14 minucie pierwsze trafienie dla gorzowian zaliczył wychowanek Vive, Mateusz Przybylski, który obok Arkadiusza Bosego, był najskuteczniejszym graczem w zespole gości. Obaj zawodnicy trafiali do kieleckiej bramki 6-krotnie. Tymczasem przewaga Vive rosła z każdą minutą. Dopiero kiedy na ławce kar usiadł najpierw Piotr Grabarczyk, a chwilę później Daniel Żółtak, gorzowianie zdołali nieco zmniejszyć straty, a to głównie za sprawą Dariusza Śramkiewicza, który trafiał do bramki Vive trzy razy z rzędu. W 19 minucie kolejny rzut karny zmarnował Rastko Stojković, ale kielczanie i tak prowadzili już w tym momencie 15:10. W zespole gospodarzy skutecznością imponowali zwłaszcza Witalij Nat, Henrik Knudsen oraz Mateusz Zaremba. Cała trójka zdobyła w pierwszej połowie po pięć bramek. W 23 minucie przy stanie 20:11, o czas poprosił trener Henryk Rozmiarek, jednak uwagi szkoleniowca gorzowian na niewiele się zdały. W efekcie kielczanie schodzili na przerwę prowadząc 24:16.
Druga połowa rozpoczęła się od kolejnego trafienia Arkadiusza Bosego, jednak obrotowy gości podczas oddawania rzutu dość nieszczęśliwie upadł na parkiet i musiał na kilka minut opuścić plac gry. Tymczasem od początku drugiej połowy trener Bogdan Wenta wymienił niemal cały skład. W bramce Kazimierza Kotlińskiego zastąpił Marcus Cleverly, na prawym skrzydle w miejsce Mirzy Dżomby pojawił się Patryk Kuchczyński, a na środku rozegrania grą Vive miał kierować Słoweniec Uros Zorman. W 43 minucie kolejny rzut karny obronił Luchien Zwiers. Pojedynek z Holendrem ponownie przegrał Rastko Stojković. Kielczanie rozstrzelali się jednak na dobre, a ich główną bronią były szybkie kontrataki, perfekcyjnie wykańczane na zmianę przez Patryka Kuchczyńskiego lub Rastko Stojkovicia. Prawoskrzydłowy reprezentacji Polski z 9 trafieniami został zresztą najskuteczniejszym zawodnikiem tego spotkania. Ostatnie minuty pojedynku wzbudziły spore emocje na trybunach. Najpierw kieleccy kibice oczekiwali na 40 bramkę dla gospodarzy. Zgodnie z tradycją jej szczęśliwy zdobywca, stawia... skrzynkę piwa swoim kolego z zespołu. Tym razem padło na Ukraińca Witalija Nata. Skrzydłowy na dwie minuty przed końcem, zdobył również 50 trafienie dla mistrzów Polski. W ostatnich sekundach meczu trzecią 2-minutową karę, a w rezultacie czerwoną kartkę, obejrzał jeszcze Mateusz Krzyżanowski. Ostatecznie pojedynek zakończył się wynikiem 51:29.
Vive Targi Kielce - GSPR Gorzów 51:29 (24:16)
Vive: Kotliński, Cleverly - Grabarczyk, Zaremba 5, Kuchczyński 9, Dżomba 4 (1), Jurasik 6 (2), Stojković 8 (2), Żółtak 2, Knudsen 5, Rosiński 1, Nat 8, Zorman 2, Podsiadło 1.
Trener: Bogdan Wenta.
Kary: 6 minut.
Karne: 8/5
GSPR: Zwiers, Wasilek, Kiepulski - Starzyński 5 (1), Bosy 6, Ruszkiewicz 1, Śramkiewicz 3, Tomczak 3, Stupiński 1, Przybylski 6, Krzyżanowski 3 (1), Serpina 1, Kliszczyk.
Trener: Henryk Rozmiarek.
Kary: 8 minut.
Karne: 3/2
Widzów: 3000
Sędziowali: G. Schiwon, G. Toczyński (Zabrze)