Gospodarze wciąż w grze - relacja z meczu AZS PW Warszawa - Ostrovia Ostrów Wlkp.

Politechnika Warszawska pewnie pokonała we własnej hali Ostrovię Ostrów Wlkp. i wciąż liczy się w grze o awans do PGNiG Superligi.

Podopieczni Mirosława Robaka rundę wiosenną rozpoczęli od trzech niespodziewanych porażek z niżej notowanymi rywalami. Dwie kolejne konfrontacje padły już jednak łupem drużyny z Piaseczyńskiej i nadzieje na awans ponownie odżyły - do miejsca gwarantującego udział w barażach Politechnika traci cztery oczka, od lidera dzieli ją punktów sześć. - Kluczowe będą mecze z Jurandem i Pogonią. Jeśli je wygramy, to na pewno czołówka się spłaszczy i wszystko będzie jeszcze możliwe - przewiduje w rozmowie ze SportoweFakty.pl kołowy warszawskiej "siódemki", Tomasz Kasprzak.

Spotkanie z Ostrovią gospodarze ustawili sobie bardzo szybko. Już po 10 minutach Inżynierowie prowadzili 9:3 i wiadomo było, że jeśli polegną, to tylko i wyłącznie na własne życzenie. - Udało nam się dobrze wejść w mecz, z czym mieliśmy ostatnio spore problemy - cieszy się Kasprzak. Klątwa miernego otwarcia wisiała nad warszawskim zespołem już od dłuższego czasu i mnóstwo punktów szczypiorniści Politechniki tracili właśnie przez niedbałe rozgrywanie pierwszych akordów. Tym razem początkowe nuty w wykonaniu graczy Robaka wybrzmiały znakomicie i gospodarze przez cały mecz wynik kontrolować mogli z dużym spokojem.

Miejscowi trafiali do bramki nie tylko z kontr i szybkich wznowień (co stanowi w tym sezonie ich główny atut), ale także w wyniku rozsądnego rozprowadzania ataku pozycyjnego. Znakomite zawody rozegrał doświadczony Andrzej Korus (dziewięć trafień), z dobrej strony pokazali się Kasprzak, Mateusz Zasikowski i Łukasz Kolczyński. Znaczną kontrybucję do dorobku Politechniki wniósł także przebojowy Mateusz Wiak, rozgrywający Inżynierów miał jednak spore problemy ze skutecznością i gdyby w czystych sytuacjach był w stanie zachować więcej zimnej krwi, jego dorobek z pewnością byłby dwucyfrowy.

Politechnika wygrała po raz trzeci z rzędu, a w najbliższym czasie czekają ją wyjazd do Gdańska i domowa konfrontacja z coraz słabiej radzącymi sobie rezerwami płockiej Wisły. Gorzej wygląda sytuacja Ostrovii, która w tym sezonie gra gra chimerycznie i na pięć kolejek przed końcem rozgrywek ma ledwie trzy punkty przewagi nad strefą barażową. - Przydałoby się teraz, by los uśmiechnął się do nas - mówił przed meczem w Warszawie bramkarz wielkopolskiego zespołu, Bartłomiej Pawlak. Podopiecznym Eugeniusza Lijewskiego zabrakło i szczęścia, i umiejętności. Za tydzień zmierzą się u siebie z Metalbarkiem, zwycięstwo jest im niezbędne.

AZS PW Warszawa - Ostrovia Ostrów Wlkp. 34:30 (18:12)

AZS PW: Pieńczewski, Szałkucki - Bulej 1, Szmulik, Zasikowski 3, Prokop, Lisicki 3, Kolczyński 4, Wiak 7, Kwiatkowski 3, Korus 9, Kasprzak 4.

Najwięcej dla Ostrovii: Nowakowski 8, Niedzielski 6.

Komentarze (0)