Arkadiusz Miszka: Wiedzieliśmy, że Azoty są dobrym zespołem

Skrzydłowy Orlen Wisły Płock, Arkadiusz Miszka był gościem magazynu "Z pierwszej ręki, o handballu słów więcej niż kilka". Zawodnik Nafciarzy m.in. skomentował pojedynek ostatni mecz z Azotami Puławy.

W meczu z Vive Targi Kielce skrzydłowy Nafciarzy rzucił dziewięć bramek, z Azotami Puławy dziesięć. - Z meczu w Kielcach jestem zadowolony, grałem tam zdecydowanie lepiej niż z Puławami. W spotkaniu przeciwko Vive miałem trzy rzuty niecelne, w ostatnią sobotę było ich chyba sześć, jeden niewykorzystany rzut karny, mam o to do siebie pretensje - ocenił skrzydłowy Orlen Wisły.

Arkadiusz Miszka w siódemce kolejki znalazł się na ławce rezerwowych, ale za to Bartosz Dudek okazał się być najlepszym bramkarzem. Nie ma co ukrywać - pomógł drużynie wygrać i to bardzo. - Śmiało można powiedzieć, że Bartek był jednym z ojców zwycięstwa z Azotami. Wszedł w bardzo dobrym momencie. Niestety, wcześniej Morten Seier, nasz pierwszy bramkarz, długo nie mógł "zderzyć się z piłką", co nie zmienia faktu, że my też mu za bardzo nie pomagaliśmy. Trener wpuścił więc Bartka na parkiet i była to bardzo dobra decyzja. Nasz młody bramkarz odbił parę piłek i dzięki temu udało się prowadzić do przerwy. W drugiej połowie robił to, co do niego należało a nawet więcej. Brawo - podsumował Miszka.

W spotkaniu z Azotami kibice mogli obserwować zupełnie inną Wisłę niż tą w Kielcach. Czy nie za szybko Nafciarze uwierzyli, że już są w półfinale? - Nie, wiedzieliśmy, że Azoty są dobrym zespołem. W zeszłym roku walczyliśmy z nimi o brązowy medal. W tym roku też pokazywali, że nie należy ich lekceważyć. U siebie w meczu z Vive przegrali spotkanie praktycznie dopiero w ostatnich dwóch minutach. Trener uczulał nas, żebyśmy się sprężyli i miał rację. Można się tłumaczyć, że zabrakło nam trzech zawodników, ale to nie tędy droga - dodał skrzydłowy.

Komentarze (0)