W sobotnim spotkaniu obie drużyn bardzo dobrze radziły sobie w tym elemencie gry. Zespoły posiadające w swoich szeregach zawodników dysponujących dobrym rzutem z drugiej linii, miały spore problemy z wypracowaniem dogodnych pozycji rzutowych swoim bombardierom.
W drużynie z Kielc dopiero do optymalnej formy dochodzi Michał Jurecki, którzy wciąż odczuwa skutki poważnej kontuzji. Na lewym rozegraniu w drugiej połowie często pojawiał się Tomasz Rosiński. Nominalny drugi lewy rozgrywający Vive Targów - Paweł Podsiadło cały mecz spędził na ławce rezerwowych, co potwierdza tezę, iż jego dni w Kielcach są już policzone. W sobotę ciężar zdobywania bramek wziął na siebie Mariusz Jurasik. Doświadczony rozgrywający odważnymi zagraniami forsował obronę rywali, przyniosło to efekt w postaci dziesięciu bramek.
Gorzej w tym elemencie gry wypadli płocczanie. W zespole Wisły brakowało zawodników, który byliby w stanie przełamać defensywę rywali. Źle w mecz wszedł Piotr Chrapkowski, który w ataku pozycyjnym stanowi największe zagrożenie Nafciarzy. Młody zawodnik po kilku nieudanych akacjach opuścił parkiet, a na jego miejsce pojawił się doświadczony Michał Zołoteńko. W drugiej połowie ponownie na placu gry zameldował się Piotr Chrapkowski, który zdobył cztery bramki, jednak jego skuteczność pozostawia wiele do życzenia.
Po tym utalentowanym zawodniku kibice spodziewali się więcej. Drugi trener Orlen Wisły Płock, Krzysztof Kisiel tłumaczył nierówną formę szczypiornisty. - Piotrek w tym meczu nie pokazał wszystkich swoich możliwości. To młody zawodnik, rozwojowy. Ma swoje dobre i słabsze mecze, jak każdy gracz - podkreślił szkoleniowiec Nafciarzy.
Kolegę z zespołu usprawiedliwiał Arkadiusz Miszka.- Nie można wszytych błędów zrzucać na jednego zawodnika czy dwóch. Jeśli jednemu dziś nie idzie musi zagrać inny zawodnik, to jest gra zespołowa. To nie jest tak, że tylko jeden człowiek gra. Przegraliśmy całym zespołem - dodał najlepszy strzelec Orlen Wisły.