Płocczanie znakomicie rozpoczęli niedzielne spotkanie. Wygrywali już 7:1 i mimo że wraz z biegiem czasu kielczanie zniwelowali straty, w końcówce znów potrafili odskoczyć gospodarzom. - Radość jest ogromna. Nie pamiętam, kiedy tak cieszyliśmy się po końcowym gwizdku. Zdecydowała zdecydowanie agresja. Po wczorajszym meczu czuliśmy sportową złość, poczuliśmy, że możemy tutaj wygrać. Powiedzieliśmy sobie po tamtym meczu, że w niedzielę nie ma taryfy ulgowej. Baliśmy się tylko, żebyśmy wytrzymali fizycznie. Na szczęście się udało. Cel został zrealizowany. Wygraliśmy co najmniej jeden mecz w Kielcach - mówi skrzydłowy "Nafciarzy", Arkadiusz Miszka.
W dogrywce bohaterem Orlenu Wisły był Piotr Chrapkowski, który zdobył dla gości wszystkie sześć bramek. - On i Marcin Wichary są naszymi bohaterami. Całe szczęście, że ich mamy. Piotrek zagrał chyba mecz życia więc wskazane było dawanie mu kolejnych szans - chwali kolegę z drużyny Miszka.
Po dwóch spotkaniach w Kielcach jest remis 1:1. Dla wielu to spora niespodzianka, bo faworytem finałowej potyczki byli jednak kielczanie. - Udowodniliśmy sobie i to już drugi raz, że można ograć Vive i to na ich terenie. Ale to, że teraz rywalizacja przenosi się do Płocka, nic nie znaczy. Vive to klasowy zespół, na pewno jednak nie złożymy broni i będziemy chcieli co najmniej powtórzyć dyspozycję z niedzieli - kończy Miszka.