Prowadzona przez Gislassona drużyna zakończyła swą tegoroczną przygodę w rozgrywkach Ligi Mistrzów właśnie na ćwierćfinale, gdy dwukrotnie nie zdołała pokonać późniejszego tryumfatora, ekipę FC Barcelony Borges. 51-letni szkoleniowiec nie mógł wówczas pogodzić się z porażką swych podopiecznych i wręcz natychmiastowo skrytykował prowadzącą zawody dwójkę sędziowską z Danii - Madsa Hansena oraz Martina Gjedinga. Islandczyk wysunął także teorię, w której na czele całego spisku stała... Europejska Federacja Piłki Ręcznej (EHF). Na oficjalnej konferencji prasowej Gislasson stwierdził:
- Federacja nie chciała, aby kolejna niemiecka drużyna wystąpiła w Final Four. Wcześniej przecież zakwalifikowali się do niego piłkarze ręczni Rhein-Neckar Löwen i HSV Hamburg.
Słowa te nie umknęły uwadze władz EHF-u, które natychmiastowo wydały swe stanowisko i wszczęły dochodzenie w sprawie wypowiedzi Islandczyka. Po trzech tygodniach zadecydowały o zawieszeniu go na jeden mecz i karze finansowej w wysokości 2 500 euro. Swą decyzję argumentowały następująco:
- Wypowiedź trenera Gislassona była uwłaczająca w stosunku do sędziów prowadzących to spotkanie oraz całego EHF-u. Jako związek nie możemy sobie pozwolić na takie zarzuty. Słowa te mogły zaszkodzić całej piłce ręcznej oraz przyczynić się do utraty zaufania dla EHF-u.
51-letni Gislasson nie poprowadzi więc ekipy popularnych Zebr w pierwszym spotkaniu fazy grupowej rozgrywek Ligi Mistrzów w sezonie 2011/12. Nie wiadomo jednak, czy do tego czasu utrzyma swą posadę...