Kamil Kołsut: Nowy sezon zaczynacie od remisu. Jeden punkt wywalczony w Puławach, gdzie Stal jeszcze nigdy nie wygrała, to wynik satysfakcjonujący?
Ryszard Skutnik: Z jednej strony tak, a z drugiej nie. Chcieliśmy dobrze rozpocząć ten sezon, a szansa była na to spora. Myślę, że popełniliśmy trochę za dużo błędów, ale tak to już zwykle bywa w pierwszych meczach sezonu i właśnie te niewykorzystane sytuacje w decydujących momentach przełożyły się na taki, a nie inny wynik.
Wydaje się jednak, że z przebiegu całego meczu remis można uznać za rozstrzygnięcie sprawiedliwe.
- Myślę, że tak. Z przebiegu meczu obie drużyny zasłużyły na ten punkty i jakby ktoś przegrał, to moralnie czułby się pokrzywdzony. Walka - obojętnie, jaka - była z obu stron, jedni i drudzy chcieli wygrać, zdobyć jakieś oczka. Skończyło się więc sprawiedliwie.
Wasz mecz w Puławach obserwował komplet kibiców, wszyscy na trybunach dostali od klubu upominki, w dodatku na parkiecie pojawił się rywal słynący z szybkiej, efektownej gry. Dla fanów gospodarzy z pewnością była to fajna inauguracja sezonu.
- No tak się składa, że w ubiegłym roku ludzie bardzo lubili nas w telewizji oglądać, pod względem liczby widzów byliśmy na drugim miejscu, za Vive. Prezentujemy nowoczesny handball, chłopcy mają dużo zdrowia, biegamy, jest dużo atrakcji. Szkoda, że zgubiły nas trochę te niewykorzystane sytuacje, ale myślę, że szybko to poprawimy i za tydzień będzie o wiele lepiej. Gramy u siebie z Zabrzem i zrobimy wszystko, żeby ten mecz wygrać.
Szczypiorniści Stali podjęli w Puławach ostrą walkę
Tej Stali w Stali za dużo jednak chyba tego dnia nie było, mieliście spore problemy z szybkim wznawianiem gry i kontrami. Pana zespół jeszcze do końca nie przypomina tego, który zachwycił Polskę w poprzednim sezonie.
- Nie była to ta gra, bo moi zawodnicy w pewnych momentach za bardzo chcieli i przez to się gubili. Niekiedy była szansa podania piłki, a tymczasem jeden czy drugi pokozłował. Były takie momenty, które trzeba będzie wykluczyć, bo nie są w naszym stylu, my biegamy i gramy piłką. Nerwowa sytuacja spowodowała jednak, że każdy zawodnik sam chciał przeważyć wynik meczu, stąd takie błędy.
No i Rafał Gliński potrzebuje czasu, żeby zgrać się z nowymi kolegami.
Troszkę pomógł, ale to nie był jeszcze taki wkład w zespół, jakiego my od niego oczekujemy. Trenował z nami dopiero trzy razy, trudno więc od niego dużo wymagać.
W zespole Stali zadebiutował także Wiktor Jędrzejewski, jak pan oceni jego grę?
- Pozytywnie, aczkolwiek akurat ostatnią akcję to on zawalił, bo obrotowy wbiegł tam, gdzie on stał. Jest to jednak duża pomoc i trafny nabytek, który - liczę na to - będzie grał coraz lepiej i będzie coraz mocniej pomagał drużynie.
Mielczanie nowy sezon rozpoczęli od remisu
Mówi się, że drugi sezon dla beniaminka zawsze jest trudniejszy. Jakie cele stawia pan przed zespołem?
- My nie podskakujemy, chcemy awansować do ósemki, to jest nasze założenie. Co zrobimy więcej, to będzie na plus, a jak już uda się zakwalifikować to play-off, to wtedy będziemy walczyć o jak najwyższe cele.
Czyli w założeniach sprzed roku nic się nie zmieniło.
- Wszystko jest tak samo, chcemy grać i wygrywać to, co się da. Nie patrzymy na tabelę i to, co tam się dzieje, bo wszystko wychodzi dopiero na końcu, które miejsce ktoś zajmie i o co potem gra.
Na lekceważenie ze strony rywali na pewno liczyć już jednak nie możecie.
- W tamtym roku przeciwnicy też podchodzili do nas poważnie i też chcieli za wszelką cenę z nami wygrać. Zaskoczeni mogli być tylko na początku sezonu, a wraz z biegiem rozgrywek po prostu nie dali rady. Byliśmy najlepiej przygotowani pod względem motorycznym i z tego wynikała cała sytuacja, to wszystko, co osiągnęliśmy.
Czy drużyna Skutnika znów wszystkich zaskoczy?
W tym roku znów czeka nas liga dwóch prędkości, a Wisła i Vive będą poza zasięgiem?
- Ten sezon na pewno powinien być ciekawszy, bo większość drużyn się wzmocniła. Cała stawka powinna być bardziej wyrównana, a każdy stracony punkt może być decydujący. Teoretycznie te dwie ekipy - Wisła i Vive - będą przewodzić, ale ja myślę, że niejednokrotnie drużyny im się postawią i będziemy oglądać ciekawe widowiska.
Można ich pokonać?
- Na pewno trzeba walczyć, a wtedy inna jest już ich postawa, w grę wkrada się nerwowość, może być różnie. Postawą jest to, by nie rezygnować już przed meczem myśląc, że nie da się z nimi wygrać. Walka musi być jak z każdym innym przeciwnikiem.
Na polskich parkietach pojawiło się kilka nowych, ciekawych nazwisk: Szmal, Tkaczyk, Buntić, Kubisztal... To znaczy, że poziom naszej ligi wzrasta?
- Zobaczymy. Pierwszym wykładnikiem, ile oni wnoszą, był na pewno turniej o dziką kartę w Kielcach. Na pewno są to renomowani zawodnicy, światowej klasy i sławy, sprowadzą więcej publiczności do naszych hal i mecze będą jeszcze ciekawsze.