Remigiusz Lasoń: Po piętnastu minutach nasza gra siadła

W spotkaniu 3. kolejki PGNiG Superligi NMC Powen Zabrze na własnym parkiecie uległo ekipie MMTS-u Kwidzyn 15:22. Zabrzanom sił wystarczyło na pierwszą połowę, po której przegrywali zaledwie dwoma bramkami. - Gdybyśmy zagrali tak jak w meczu ze Stalą Mielec, to myślę, że dwa punkty zostałyby u nas - stwierdził rozgrywający gospodarzy, Remigiusz Lasoń.

Mecz z MMTS-em Kwidzyn nie ułożył się po myśli szczypiornistów NMC Powen Zabrze. W pierwszej połowie prezentowali się jeszcze przyzwoicie, przegrywając zaledwie dwoma bramkami. Prawdziwy kataklizm nastąpił w drugiej odsłonie, w której zabrzanie zaliczyli zaledwie sześć trafień. - To był bardzo słaby mecz w naszym wykonaniu. Może poza pierwszym kwadransem. Po piętnastu minutach nasza gra siadła, nie wychodziło nam kompletnie nic. Dowodzi tego także zaledwie 15 bramek rzuconych przez nas w całym spotkaniu. Po części była to też zasługa bramkarza gości, Sebastiana Suchowicza. Z drugiej strony po naszej stronie było sporo błędów i nonszalanckich rzutów - skomentował "na gorąco" Remigiusz Lasoń. - Nie można nam odmówić waleczności, bo walczyliśmy o każdą piłkę. Powtórzę to co powiedział nam po spotkaniu trener, że są takie mecze, w których ciężko jest cokolwiek zrobić, bo nic nie wychodzi - dodał.

Od startu rozgrywek w bieżącym sezonie podopieczni Krzysztofa Kotwickiego zdecydowanie zawodzili, nie ugrawszy nawet punktu do ligowego zestawienia. Dopiero mecz z beniaminkiem z Zabrza pokazał, że MMTS wciąż jest jedną z najlepszych ekip w Polsce. - Kwidzynianie byli bardzo zdeterminowani, żeby zdobyć w Zabrzu punkty. Ale to my nie zagraliśmy na swoim poziomie. Gdybyśmy zagrali tak jak w meczu ze Stalą Mielec, to myślę, że dwa punkty zostałyby u nas - wyjawia gracz.

Gospodarzom sobotniego meczu dotąd wiodło się teoretycznie lepiej. Pierwszy mecz w sezonie padł łupem NMC Powen Zabrze. Mimo ogromnego prowadzenia, zabrzanie wygrali jednak ostatecznie tylko dwoma bramkami. Tydzień później zmuszeni byli powrócić z Mielca z pustymi rękami. Trzecia kolejka i druga porażka. - Każdej drużynie zdarzają się słabsze mecze. MMTS też przyjechał do Zabrza z zerowym dorobkiem punktowym po dwóch kolejkach. Jak widać, grali słabe pojedynki, dzisiaj zagrali niezły. My z kolei zagraliśmy dwa razy dobre zawody, a dzisiaj nam nie wyszło. Ale tak będzie wyglądała liga, dobre występy mogą być przeplatane gorszymi - tłumaczy rozgrywający.

Mimo przegranej, w szeregach NMC Powen Zabrze był także jaśniejszy punkt. Od początku ligowych zmagań na parkiecie dobry poziom trzyma lewoskrzydłowy Witalij Nat. Niektórzy twierdzą, że bez niego dorobek zabrzańskiego klubu byłby uboższy. Jak zauważa jednak Lasoń, na zdobycze bramkowe jednego zawodnika składa się praca całego zespołu. - Witek jest bardzo doświadczonym, ogranym zawodnikiem z ogromnym talentem. Ale trzeba pamiętać, że na bramki każdego gracza pracuje cała drużyna. I w sobotę, oprócz jednej sytuacji, w której lewoskrzydłowy przekozłował całe boisko, to trafienia, które zaliczał, jednak były następstwem podań kolegów. Tak to jest, że jak komuś się powodzi na boisku, to się dużo do niego gra. Być może w kolejnym meczu będzie szło komuś innemu i do tego zawodnika będzie się częściej grało - wyjaśnia.

Źródło artykułu: