Mało kto spodziewał się tak dużych emocji, już od pierwszych minut tego pojedynku. Ambitni legniczanie postawili mistrzom Polski bardzo trudne warunki. Wszystko zaczęło się od prowadzenia gospodarzy 2:0. Oba zespoły bardzo dobrze radziły sobie w defensywie, o czym świadczy stosunkowo mała ilość bramek, rzuconych w pierwszej połowie. Po kwadransie meczu na tablicy świetlnej był remis 3:3. Im bliżej końca pierwszej odsłony, tym wydawało się, że Wisła złapie w końcu odpowiedni rytm. Tak się jednak nie stało i pomimo, że jeszcze w 25. minucie Nafciarze prowadzili 9:7, to na przerwę schodzili już ze stratą jednej bramki (9:10).
Każdy, kto myślał, że od początku drugiej połowy podopieczni Larsa Walthera szybko udokumentują swoją wyższość, srogo się pomylił. Gospodarze nadal grali konsekwentnie, z dużą wiarą w końcowy sukces. Taka postawa opłaciła się, bo na kwadrans przed końcem, legniczanie osiągnęli trzybramkową przewagę (17:14). Przysłowiowy piąty bieg Wisła włączyła w ostatnich 10 minutach spotkania. W 55. minucie Nafciarzom udało się w końcu wyjść na prowadzenie (22:21), którego nieoddani już do końca. Ostatecznie Orlen Wisła pokonała Miedź Legnica 26:23.
Siódemka Miedź Legnica - Orlen Wisła Płock 23:26 (10:9)